Film jest genialny.
- gra aktorska na bardzo wysokim poziomie, fabuła świetna, film trzyma w napięciu, obsada to samo.
Ale coś w tym filmie jest.. coś, co było też w Zawód:Szpieg.
Jakaś taka magia, która wciąga. Może klimaty tamtych krajów, które bardzo mi się podobają jeśli mowa o filmach akcji, w których trzeba troszkę pomyśleć.
Nie wiem. Wiem tyle, że kocham te 2 filmy.
Obok filmu Zawód:Szpieg ten film nawet nie może stanąć. Podobna tonacja, ale to mierna imitacja. Wątek miłosny nie tylko spłaszczony ale tak pretensjonalny, że aż kłuje w oczy. Dialogi w filmie banalne, typowa treść propagandowa dla amerykańskiego idioty pt. Amerykę, Twój kochany kraj chcą zaatakować, masz wroga, bój się go, bo czai się wszędzie, jest niewidoczny, daleki, ale My politycy/wywiad Cię uratujemy, przed największym złem, jakim jest arab. Orwell się kłania. Russel Crowe na początku filmu ma monolog na tle amerykańskiej flagi. Bosshe... co za bzdury. Hollywood staje się narzędziem zakłamanej polityki Ameryki i propagandy CIA, a ten film jest tego dowodem. Potwierdzonym.
Wracając do Twojego porównania, Zawód:Szpieg to klasyk, napięcie, genialna gra, dialogi, klimat jeden z lepszych w tej tematyce i się z Tobą zgadzam. Najlepszy. W sieci kłamstw jest filmem średnim, ale patrząc na nachalną propagandę by nienawidzieć arabów - filmem obrzydliwie niesprawiedliwym.To pamflet. Gra aktorska na dobrym poziomie, ale tak płasko nakreślone postacie nie mogły przynieść wielkim nazwiskom wybitnych kreacji.
Czy aby na pewno oglądaliśmy ten sam film?.. Gdzie ty tu propagandę widzisz? Amerykański wywiad łamiący wszelkie możliwe prawa człowieka i agent który ostatecznie odcina się od Ameryki i zostaje w Ammanie.. Są tu "patrioci" - Russel Crowe, ale propagandą tego nazwać nie można, widzisz to co chcesz widzieć.