Najbardziej denny Bond jakiego widziałem, to miał być chyba koniec serii filmów z Bondem dobrze ze szybko wrócili do pierwowzoru.
dokladnie mialam podobne wrazenia, bardzo odstaje poziomem, byl tez meczacy od pewnego momenty ze nie wspomne o rosnacej irytacji....
A ja się nie zgadzam uważam że słusznie zajął 4 miejsce w top filmów o Bondzie :)
A bardzo proszę :) http://www.filmweb.pl/news/Fani+wybrali+sw%C3%B3j+ulubiony+film+o+Bondzie!+Zasko czenie-89449
zuepłnie się nie zgadzam, fabuła była strasznie naciągana, zupełnie nie-Bondowa, a sam odtwórca nie pasował, masz rację.
Rakieta połykająca pojazdy kosmiczne w celu wywołania wojny pomiędzy USA i Rosją to nie jest naciągana fabuła? Koleś usypiający w ułamku sekundy (na dodatek na wolnej i zamkniętej przestrzeni bo przecież to żadna różnica) setki żołnierzy, rozpylając gaz z samolotów to nie jest naciągane? Bondy mają dość często naciągane fabuły lub jakieś jej części. Moim zdaniem ta część pod tym względem jakoś znacząco nie odstaje od trendu.
Tak się składa, że to była najwierniej zrealizowana książka o Bondzie. Fabuła jest Bondowska i to bardzo.
W poprzedniej był pojazd kosmiczny startujący z wnętrza wulkanu i połykający inne statki kosmiczne w celu wywołania wojny pomiędzy ZSRR, a USA.
Dobrze, że mówisz tylko o wcześniejszych filmach, bo przypominam, że później był Moore w kosmosie i Brosnan uciekający przed globalnym ociepleniem.
jak pisałam wyżej, mówimy o wrażeniach, a nie o racjonalności czy logicznym wymiarze przygód 007... moje wrażenie jest tu na minus i tyle.
Każdy patrzy przez pryzmat Lazenby'ego. Prawda jest taka, że gdyby grał Connery to byłby jeden z najlepszych Bondów.
Szkoda że piszesz post nie mając wiedzy na ten temat co jeszcze podkreślasz używając słowa "chyba"- "to miał być chyba koniec serii filmów z Bondem dobrze ze szybko wrócili do pierwowzoru." Lazenby podpisał umowę na 7 filmów więc o jakim końcu serii mówisz?
Dupa, nie słusznie najgorszy. To, że Ty go za takiego uważasz nie znaczy, że tak jest. W moim odczuciu film trzyma poziom poprzedników, jest lepszy jeśli chodzi o sceny akcji, momentami dość zabawny, wyróżnia się osobą Tracy, która jest przeurocza (scena pościgu samochodowego - naturalnie i z polotem) i bardzo dobrym motywem muzycznym.
Co do samego Pana Lazenby, nie mam mu nic do zarzucenia, z chęcią obejrzalbym choć jeszcze jednego Bonda z nim w roli głównej. Świetny głos dobrze współgra z szarmancko zawadiackim usposobieniem a sceny narciarskie, w których w końcu sam zagrał na łatwe nie wyglądały.
Widzisz tylko że ja uważam W tajnej Służbie Jej Królewskiej Mości za jeden z najlepszych Bondów, dziś już słusznie doceniony, bo zawsze znajduje się w rankingu na 5 najlepszych Bondów. Nie wiem skąd twój wniosek że uważam go za najgorszy.
Faktycznie wyglądało to jak zakończenie serii. Nowy aktor? Bond żonaty? Huczne wesele? To najgorszy film z serii, nie bez przyczyny miał duzo mniejszy przychód od poprzednich produkcji. Nie mogłem doczekać się końca.
Bond żonaty? Huczne wesele? ..tak było w książce :) A po niej powstało mnóstwo następnych części. wTSJKM nie sprzedało się, bo widownia oczekiwała Bonda jakiego kreowało kino, a nie Ian Fleming.
Zgadzam się. Ze wszystkich Bondów które do tej pory obejrzałem, ta część jest zdecydowanie najnudniejsza
Zgadzam się. Oglądałam ten film ładnych parę lat temu, i wtedy uważałam że Lasenby jest najsłabszym punktem tego filmu. Wczoraj postanowiłam powtórzyć seans, i zauważyłam jeszcze więcej minusów. Fabuła jest najzwyczajniej w świecie nudna, nie czuje się tej "bondowskiej" intrygi, sceny są na siłę przeciągane, montaż pozostawia wiele do życzenia, a zdjęcia są fatalnei chyba najgorsze z serii o Bondzie.
Bond z genialnego agenta staje sie przygłupem, tak można najlepiej określić końcówkę filmu... Ani nie zamknął swojego wroga, ani nie upewnił się, czy na pewno nie żyje, tylko "niech sobie wisi na drzewie", może tam zostanie... Emocje po stracie żony i sztucznosć podjeżdżającego policjanta też budzą wiele wątpliwości. Wolałem już Bonda w stylu science-fiction niż sztucznego lalusia... najsłabsza część jak do tej pory, dla mnie mimo wysokich ocen poprzedników ta zasłużyłaby na maksymalnie 4,5/10, szkoda niestety, ze filmweb nie toleruje połówek, bo film był zbyt irytujący, by dać 5, a więc jedziemy w dół moi mili państwo...
Definitywnie najgorszy Bond, i to nawet nie w kwestii fabuły, a realizacji; abstrahując już od poczciwo-frankensteinowskej fizjonomii Lasenby'ego, wszystko w tym filmie dzieje się za szybko. Ujęcia są zbyt krótkie, sztuczne (nawet w porównaniu do poprzednich filmów - wiem bowiem, że Bonda ogląda się z przymrużonym okiem, ale to już zakrawa o strukturę filmów klasy B). Podobnie sprawa ma się z wątkami - na wstępie filmu ni stąd ni zowąd Bond ratuje (?) jakąś kobietę, nagle następuje przejście do sceny w kasyno, którą wieńczy upojny wieczór; znienacka pojawia się wątek wizyty u hrabiego, w kolejnej scenie zaś James znajduje się już z powrotem w Anglii; kompletny misz-masz w przeciągu 10 minut filmu. Last but not least, dialogi i gagi są wprost tra-gicz-ne, miałam wrażenie, że pisał je 14-letni syn reżysera (bez obrazy dla zdolnych 14-letnich twórców). Gdyby film ten bardziej rozciągnąć, zmienić warstwę dialogową, przy roli pozostawić Conery'ego i odpuścić sobie to żałosne przyspieszone tempo w co drugiej scenie - myślę, że byłoby z tego całkiem niezłe kino. Niestety, wyszedł - w mojej opinii - potworny kicz i kompletna Bondowa klapa.
Jeden z najlepszych Bondów [nie mylić z kunsztem aktorskim Lazenby'ego;)]. Zdecydowanie moje TOP 5. Mimo "złego wszystkiego", co przeczytałem powyżej, polecam ten epizod.
Dalton i Lazenby stworzyli jedne z najlepszych kreacji bondowskich i są moimi ulubionymi odtwórcami tejże roli.
słabo słabo słabo, zdecydowania najgorsza część bonda , męcząca fabuła momentami miałem wrażenie że film gubi wątek . 3/10
Piszesz, jakby to była jakaś wiedza objawiona. A w rzeczywistości ta część jest często w różnych tam rankingach i głosowaniach wybierana jedną z lepszych części. O ile o Lazenbym zdania nadal są podzielone, to film jest raczej chwalony.
Nie chcę nikomu odbierać prawa do krytykowania tego filmu, ale to nie jest tak, że wszyscy traktują tą część jak szmirę.