Nie rozumiem tego motywu z ta zyrafa. Co ma do tego filmu jakas zyrafa, nie wiem co autor tego filmu chcial przez to powiedziec. Chyba ze w tym miescie tak normalnie po ulicach sobie chodza :P
Mi ten motyw przypomniał "Wielką majówkę" ze Zbigniewem Zamachowskim - tam też była i Warszawa i żyrafa :)
a mi 'zakochani widza słonie', tam też był taki motyw tylko ze sloniami, i to całym stadkiem :P
Dokładnie, też od razu przypomniało mi się "Zakochani widzą słonie" z tymże tam to było uargumentowane, a w "Warszawie" jakoś nie za bardzo, a jeśli tak, to nie zrozumiałam jak.
Aczkolwiek fajna była ta żyrafa. Jakoś spodobało mi się to mimo, że nie dostrzegłam w tym jakiegoś sensu.
Dla mnie żyrafa jest tu swego rodzaju symbolem, symbolem tego, że wszystko jest możliwe, wszystko może się zdarzyć...
podbno ta zyrafa sobie jest i tyle.nikt nie wie o co własciwie, do konca chodzi.takie oczko puszczone do widza:)
jak dla mnie całkiem miło-abstrakcyjny akcent. trochę inności do szarej stolicy. jak się pojawiła na ekranie to wprowadziło surrealistyczny klimat:) a może omen przyszłego szczęścia dla tej dwójki. zatem wierzmy w utopie!
Dla mnie oczywistą oczywistością jest to, że jak żyrafa powinna być zagubiona w środku zimy w betonowej dżungli tak główne postaci filmu były zagubione w tym mieście(życiu).
Mnie osobiście motyw z Żyrafą zagłębił w poczuciu, że główni bohaterowie żyją sobie w swojej własnej jakiejś krainie bajek, wierzą w cuda i są jak takie duże, ale jednak niewinne dzieci. potem złapali się za rączki i pobiegli gdzieś gdzie ciepło... niesamowite swoją drogą zakończenie... :)
w jednej ze scen na początku filmu pokazane jest stado żyraf biegnących gdzieś przez afrykańską sawannę. można się domyślić, że są radosne (choćby z powodu klimatu, roślinności, życia w 'społeczeństwie'). a jednak gdzieś pędzą...
w końcowej scenie widzimy, że 'jedna z nich' dotarła do Warszawy. samotna, błądząca bez celu i sensu.
podobnie z głównymi bohaterami. żaden z nich nie znalazł w Warszawie tego, czego szukał. raczej wszyscy znajdują dokładnie to, czego znaleźć nie chcieli.
wydaje mi się, że właśnie takie jest znaczenie żyrafy, choć mogę się mylić. szkoda tylko, że film nie skończył się na scenie, w której żyrafę dostrzega tylko Klara. scena przy Grobie Nieznanego Żołnierza w mojej opinii była już zbędna - w niczym nie pomogła, a tylko zepsuła zakończenie.
a film i tak uważam za bardzo dobry.
jak dla mnie, to właśnie chodzi o "Wielką majówkę" - miejscem tego filmu też była nasza kochana i cudowna stolica, i też losy takich trochę życiowych wykolejeńców. Ale przypadek ani motyw samotnej żyrafy do mnie nie przemawia...
Wg mnie kolego Dellaith, to co napisałeś miałoby sens. Ja przychylam się do Twojej wypowiedzi.
Dellaith, nie widziałem jeszcze tego filmu, ale bardzo mnie zaciekawił twój komentarz - daje do myślenia i od razu mam ochotę zobaczyć ten film. Dzięki!
Abstrakcyjne sytuacje, abstrakcyjnie zachowujący się ludzie i abstrakcyjne miejsca, a wszystko to wieńczy abstrakcyjna żyrafa w srodku miasta na dodatek w zimie - tak jak ktoś napisał wyżej to "oczko puszczone do widza"...
ja odniosłem wrażenie, że żyrafa ma tyle wspólnego z filmem co miś z "Misiem" :] tylko gatunek jednak trochę inny
zawsze da się znaleźć jakąś analogię: żyrafy wchodzą do szafy; pawiany wchodzą na ściany, czy jakoś tak :)
Może właśnie złamałeś podstawowe prawo jakie wykładano w "Misiu":
Miś: Powiedz mi po co jest ten miś?
Hochwander: Właśnie, po co?
Miś: Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta.
A Ty zapytałeś... ;P