plus znakomici nikomu nieznani aktorzy. Więcej takich filmów, a kino nie zemrze na fali stathamstwa.
Nie rozumiem twojego wpisu. Ten film, nie miał nic wspólnego ani z szerzeniem kultury filmowej, ani z Jasonem Stathamem, bo on w przeciwieństwie do tego filmu ma nieco charyzmy.
Szanuje różne formy wyrazu w kinie, ale schemat z lasem+partyzantami+ślamazarną akcją się chyba już wytarł. Dobrze, że w 2012 w Cannes nagrodzona została Miłość, bo to był o wiele ciekawszy schemat akcji, skierowanie kamery do mieszkania starszych ludzi, z których jedno powoli odchodzi, kiedy drugie musi to obserwować. Udany eksperyment, zamiast jeszcze jednego smutnego partyzanta "wyobcowanego przez niemców" i płaczącego w okopie, jak z żartu Braciaka.
Może jednak trzeba było dodać trochę Stathamstwa, nie byłoby takiej epickiej porażki finansowej.
No tak, filmy robi się przecież dla krytyków filmowych, a nie dla widzów xD Wiadomo, że Łoźnica mógłby być Spielbergiem, tylko mu się nie chce, a poza tym jest na to zbyt wielkim artystą.
Może jednak o wielkości filmu świadczy uznanie choćby jednego widza, który czuje bluesa?