Bo byłam pewna, że tą miłością bohaterki był ten przyjaciel-alkoholik a tutaj się okazało, że to ten sztywniak. Między tym dwojgiem nie było nawet chemii. To już drugi raz gdy Patrick Wilson psuje mi swoją osobą odbiór fabuły filmu. Najpierw w Upiorze z opery Christine wybrała jego a nie magnetycznego Upiora a teraz tutaj Ann wolała tego całego Harrisa, zamiast uroczego Buddyego.