jeden z przykładów kina grozy ze znaczkiem Universal'u na którym czas potwornie się wyżył, zamieniając w obraz zupełnie bez sensu ale co najgorsze bez klimatu, z żałośnie amatorskimi efektami...
Ocena 6.8 mówi co innego. Ale popsioczyć zawsze można że bez klimatu czy bez sensu. Ciekawe ile mnie wymienisz horrorów na przestrzeni ostatnich lat które zasługują na swoją "wysoką" ocenę. Obecność i co jeszcze? Nie dość że film oparł się dziesięcioleciom to jeszcze wywiera wrażenie.
I tak jest lepszy niż CGI remake z 2010, które jest ułomne, a efekty są godne pożałowania.
Cyfrowe efekty - nowy Wilkołak to praktycznie pół filmu zrobione za pomocą komputera ;)
I cóż to za różnica czy efekty zrobił człowiek za pomocą komputera czy bez jego udziału?
Istotne jest tylko się czy zrobił to dobrze.
Dla mnie The Wolfman Joe Johnston'a z 2010, choć nie jest obrazem do końca udanym, nie wywołuje tak dramatycznie złych odczuć jak rzeczony The Wolf Man.
I tyle.
Różnica jest spora, bo dzisiaj mamy ogromne możliwości, filmy robione są za bajońskie sumy, a efekt jest taki, że po oczach bije cyfrowa animacja rodem z gier video. Właśnie dobrym przykładem jest "Wilkołak" z 2010, który jest żałosny - nawet w stosunku do wersji z 1941. Pierwowzór był ograniczony przez czasy, w których był nagrywany, ale remake? Myślałem, że padnę ze śmiechu, jak widziałem te wszystkie "efekty" robione komputerem. Toż to chyba Paintem było robione.
eee tam mocno przesadza Pan z tym paintem
tak samo jak z ograniczeniem przez czasy, w których film był nagrywany.
Frankenstein z 1931 jak i późniejsza Bride of Frankenstein po dziś dzień nie mają sobie równych i tak chyba zostanie do końca. wielkie kino tak ma...
Tu fakt, że niektóre filmy z lat 30. prezentowały się lepiej, ale "Wilkołak" chyba nie był sporym przedsięwzięciem i jego budżet też nie był zawrotny.
ale tu nie chodzi o budżet, bo większość filmów Universal'u dysponowała podobnym.
nie będę się też silił na odpowiedź dlaczego jedne filmy są "forever young" a inne nie, bo to wypadkowa wielu czynników, a budżet jest tu akurat jednym z najmniej istotnych, bowiem pełno jest obrazów o gigantycznym budżecie o których nikt już nie pamięta i dobrze, tak samo jak pełno jest obrazów o prawie zerowym budżecie, które ogląda się do dziś z wielką estymą i zajmują one zasłużone miejsca arcydzieł sztuki filmowej.
pozdrawiam
Całość była nagrywana w studiu, więc scenografowie mogli pozwolić sobie na sztuczną mgłę, dowolne kształty drzew itp.
Charakteryzacja tytułowego wilkołaka zajmowała mnóstwo czasu i przede wszystkim, należało wykonać ją tak, aby trzymała się stabilnie w bardziej dynamicznych scenach.