"Medytacyjne" kino Kim Ki-duka. Cykl życia na przykładzie mistrza i ucznia z położonej na odludziu buddyjskiej świątyni. Osadzone w bajecznych krajobrazach, pięknie sfotografowane, a co najważniejsze, mądre kino. I pomimo nasycenia filmu symbolami owa mądrość jest jak najbardziej przystępna, prawdy tutaj "wykładane" to prawdy uniwersalne. Pochwała prostoty, pokory, którą przeciwstawia się cywilizacyjnemu bezładowi i brakowi harmonii. W miarę oglądania podziw dla reżyserskiego talentu Koreańczyka stale rośnie, osiągając apogeum w sekwencjach końcowych. Niektóre sceny są wprost genialne, jak ta z łódką zatrzymującą się, aby nauczyciel mógł pożegnać swego wychowanka, który pobłądził lub też ta z policjantami strzelającymi do unoszącej się na wodzie puszki. Minimum słów, ale treścią bije to na głowę większość przegadanych produkcji z Zachodu. Zdecydowanie tak.
Spotkanie to me drugie z kinem tego pana, jeśli będzie to w jakikolwiek sposób pomocne.
Sprytnie też pokazał postępujące zdziadzienie świata. Pierwszy mnich-dziecko "tylko" przywiązuje kamyczki zwierzątkom, drugi już pcha je w paszczękę. Następny zapewne będzie wywijał flakami...
Pcha w paszczękę? Chodzi o żółwia? Nie zauważyłem, on jedynie pukał w jego skorupę, albo coś przeoczyłem.
Żółw był też, jednak później wsadził rybie, żabie i wężowi takiego kamienia, którego nie mogły połknąć, ani wypluć. Ryba i żaba od razu poszły na dno.. okrutne.
Ja w takim razie nie widziałam tej sceny, chyba coś było wycięte. Ktoś na filmwebie nawet wspominał, że są dwa zakończenia i ż jedno jest ocenzurowane, może właśnie o to chodziło.
Dokładnie o to chodziło. Ja ogladałem dvd od SPInki i sceny z kamykami na końcu też nie było. Zgodzę się przy okazji ze zdaniem kolegi, który pierwszy o tym pisał w sasiednim temacie, że film traci w ten sposób jeden z chyba ważnych symboli.
http://www.youtube.com/watch?v=sy3T-4O3AUQ&list=PL6E3262FC8C5EC4D9 tu jest inna wersja zakończenia