Zauważyłem w filmie błąd, albo mi się zdaje. Kiedy młody mnich, płynie z matką i córką do tego domu, i jest już blisko przybicia do "pływającej wyspy", to płynie swoim przodem w kierunku domu, czyli łódka płynie tyłem. Matka i córka też są ustawione tyłem, po czym zmienia się kamera, i teraz płynie swoim tyłem, czyli łódka i obie panie są ustawione przodem. A raczej nie przepłynął przez ten czas, tak dużo, by obrócić się w koło. Czy tylko ja to zauważyłem? ;)

Okay, jeszcze jedno, mianowicie, kiedy wychowanek starego mnicha, wraca z więzienia, jest zima. Podchodzi do domu, i się kłania, po czym idzie w stronę łódki i robi to samo. Tak jakby wiedział gdzie zginął jego mistrz, skąd to wiedział? Łódka tylko wystawała spod lodu, nic nie było widać.

I ostatnie moje pytanie, co mogła symbolizować ta jego "wycieczka" na szczyt góry, pod koniec filmu? Z przypiętym kamieniem, czyżby uważał że nie wycierpiał wystarczająco? No i ta kobieta, która przyniosła dziecko, kim była, dlaczego nie pokazano twarzy? Też jakaś metafora? Dobry film, ale ogólnie mam wrażenie, jakbym całego nie zrozumiał i umknęła mi jakaś metafora.