PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=657859}

Witaj w klubie

Dallas Buyers Club
7,8 181 292
oceny
7,8 10 1 181292
7,5 41
ocen krytyków
Witaj w klubie
powrót do forum filmu Witaj w klubie

Czegoś zabrakło.

ocenił(a) film na 6

American dream chorego na HIV. Drobny kanciarz, elektryk, typowy (i topowy) burak z Texasu dowiaduje się, że ma HIV. Dziwi go to niezmiernie, przecież to choroba ciot i pedałów, a on jest przecież prawdziwym hetero macho. Koledzy się odwracają plecami, uznając, że pewnie jednak gej, a on sam zaczyna walkę o życie szmuglując niezatwierdzone w USA leki na AIDS. Przy okazji zaprzyjaźnia się z transwestytą i lekarką o dobrym sercu. Nuuuuuuuuda. To tak w skrócie. Miał być hit, oscary się posypały ale coś tu, wg mnie, wyraźnie nie zagrało.
Wiem, że historia oparta jest na faktach. Mimo to, wszystko jest jakieś takie... cukierkowe. Może przemiana następuje za szybko? Facet w kilku pierwszych scenach okazuje się być pijakiem, ćpunem i społeczną mendą, a chwilę po pierwszym szoku i informacji o chorobie zmienia się w domorosłego naukowca-biznesmena czytającego periodyki medyczne, encyklopedie i rozkręcającego interes w tempie Jordana Belforta. Albo ktoś polukrował całość zbyt mocno albo historia za szybko idzie do przodu. Jedno z tych dwóch powoduje, że oglądamy film o HIV kręcony przez Disneya albo Danny'ego Boyle'a. Wszystko, mimo przeciwności, jest pozytywne, idzie ku lepszemu. W odróżnieniu choćby od Filadelfii gdzie czułem i rozumiałem dramat postaci granej przez Hanksa. Tutaj nie miałem wrażenia, że śmierć zagląda im w oczy, że jest naprawdę źle. Gdzieś zabrakło jakiejś sceny, jakiegoś dialogu, sam nie wiem. Nie potrafię tego sensownie wyartykułować. Od początku do końca wiedziałem, że to film, nie czułem się bliskim obserwatorem dramatycznej historii. Czasem reżyser pokazuje coś cukierkowo, żeby przykryć okropną rzeczywistość. Przykład? Labirynt Fauna. Tylko tam prawdziwy świat był cholernie przerażający. Tutaj, jak w Amelii, podskórnie czuć, że będzie dobrze.
Aktorstwo jest ok ale oscary tradycyjnie za przemianę fizyczną, a nie za same kreacje. Nie zrozumcie mnie źle. Chłopaki grają fantastycznie ale po pierwsze DiCaprio był lepszy, wybacz Matthew. Wydaje mi się, że wygrało odchudzanie plus "patrzcie, on grał w komediach romantycznych, a tu taka rola, genialne". Leonardo mógł zostać przy Titanicach i podobnych. Wtedy dowolna pozycja z jego filmografii (Krwawy Diament, Wolf of Wall street, Wielki Gatsby) dałaby mu nagrodę. Poza tym po najgenialniejszej roli McConaugheya (True Detective) ta tutaj wygląda "zaledwie" bardzo dobrze. Leto tak samo. Fajnie ale jakoś mnie nie powalił. W Lord of war był lepszy. Stawkę uzupełnia Jennifer Garner, która w każdej scenie wygląda jakby nosiła wszystkie troski amerykańskiej służby zdrowia wypisane na twarzy. Fatalnie wypadła, szczególnie w zderzeniu z rolami męskimi.
To nie jest słaby film, to nie jest kiepski film, to nie jest jakaś lipa. Zobaczyć można ale jestem pewien, że za rok zupełnie o nim zapomnę. Oklepany schemat, sztuczne wyciskanie łez, zero polotu, wszystko czarno-białe i płaskie. Słynny Pieseł internetowy skomentowałby: bohater taki odmieniony, przyjaciel taki transwestyty, lekarka taka szlachetna, korporacje i rządy takie złe, wow. Niestety, tym razem bez uszanowanka.

SithFrog

Ja może tylko do DiCaprio się odniosę, a mianowicie uważam, że to jest jakaś totalna pomyłka, że on jeszcze żadnego Oskara nie dostał. Jest albowiem genialny.

ocenił(a) film na 6
dayen

Wiesz, to trochę typowe dla akademii i Oscarów. DiCaprio nie ma nic, Oldman nie ma nic, Scorsese dostał za jeden ze swoich słabszych filmów, a Maryl Streep dostaje nominacje za każdy film, w którym zagra mimo, że nie zawsze wybitnie.

Zresztą, podobnie jest w tym roku. Brak nominacji dla Gyllenhaala i w ogóle dla filmu Nightcrawler to skandal. Tak jak brak Lego Movie w animacjach.

ocenił(a) film na 9
SithFrog

Bo oskar to kwestia lobbingu i aktualnego trendu lub mody w Hollywood.Osobiście uważam,że Leo nigdy nie dostanie oskara.Nie bo nie ;)

ocenił(a) film na 6
keirametz

Albo dostanie. Jak Scorsese za gorszą rolę (z litości) albo jak będzie miał 60 lat, za całokształt.

ocenił(a) film na 9
SithFrog

Nie wiem, ja się chyba z Tobą nie zgodzę. Ciężko jest się wczuwać w rolę tak chorego człowieka. Jakby nie patrzeć był on od początku niezłym krętaczem, więc nie obce mu było robienie innych w konia, tak samo jak dawał sobie w tym radę po diagnozie. Poza tym nie ma co się oszukiwać, jeżeli dowiadujesz się, że za miesiąc umierasz, to nie ma tu czasu na rozmyślania i bładzenie bez celu po świecie do jego końca i albo człowiek się stacza, albo podejmuje walkę o swoje życie, a Ron akurat natrafił na taką osobę, która była w stanie mu pomóc i wierzyła w swoje działania. Zadziałała tu chęć życia i robienie biznesu, w czym był po prostu dobry i dopiero pod koniec filmu zaczęły działać u niego jakieś głębsze przesłanki do tego, by pomagać innym już bez większych korzyści dla siebie. Określanie filmu jako produkcję Disney'a też jest krzywdzące, bo jest tu pokazany brud towarzyszący upadkowi człowieka, jest cierpienie, jest śmierć, jest odrzucenie przez społeczeństwo, jest ignorancja służb zdrowia, a dobrego zakończenia notabene nie ma w tym filmie, bo główny bohater i tak zmarł wcześnie, walkę w sądzie o leki ciężko nazwać wygraną, a ostatnie sceny z filmu są jakby ukojeniem na zakończenie, choć tak na prawdę nic się dobrze w moim odczuciu nie skonczyło. Może nie jest to film przepełniony przerażającą rzeczywistością, ale też nie każdy film o rzeczywistości ma na celu przerażać. Ten film miał pokazać przede wszystkim walkę o następny dzień dla siebie i innych ludzi, że ktoś kiedyś walczył o to i jak ta walka wyglądała od podszewki, że poza usmiechniętymi gębami promującymi swoje leki w tv są jeszcze prawdziwe ludzkie dramaty, które dzieją sie poza światłami kamer, po cichu.
Co do samych aktorów jeszcze napiszę. Szczerze powiedziawszy nie poznałam kto gra główne role, oprócz Jennifer, którą charakteryzuje noszenie cierpienia całego świata na swoich barkach i tu się zgodzę akurat :) Ten typ tak ma. Natomiast Matthew i Jared moim zdaniem zagrali genialnie swoje role i jeden i drugi i ocena moja nie wynika z tego, że jeden grał tylko w komediach i jaka to rewelacja, bo zagrał coś innego, a Jared jest idolem nastolatek, więc tak dla zasady też powiem, ze dobrze wypadł. Tak jak pisałam, nie wiedzialam nawet, ze to oni grają w tym filmie i już wtedy uznałam grę aktorów za wartą uwagi, bo moim zdaniem genialnie przekazali uczucia, jakie towarzyszą ludziom, którzy każdego dnia walczą o swoje życie i życie innych ludzi, którzy się zatracają w różnych przemyśleniach, staczają się i znów stają na nogi, na mnie zrobiło to bardzo duże wrażenie. Nie oceniam czy akurat oni powinni zdobyć Oscara, bo nie za bardzo się orientuję w produkcjach filmowych z ubiegłego roku, jednak nie skazywałabym ich tak na straty :)

ocenił(a) film na 6
Pisana_Rzeczywistoscia

Zgadzam się.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones