Matthew McConaughey od zawsze wydawal mi sie byc bardziej aktorzyną aniżeli aktorem. Przystojniaczek urokliwy amant i tyle, gwiazda Hollywood. Po 2013 calkowicie zmieniam na jego temat zdanie. Po silnych rolach w "witaj w klubie" i "Interstellar" jest pelnowartosciowym aktorem. W zupelnosci zasłużony Oskar. Oby tak dalej !
Może nie powiedziałbym że "aktorzyną", bo wtedy co miałbym powiedzieć o wielu polskich "gwiazdach" seriali ? ;-) Ale intencję wyłapuję i podzielam. Co za wspaniała sprawa, kiedy rodzi się AKTOR na naszych oczach i daje jakąś nadzieję, że odchodząca na tamten świat stara gwardia znajdzie jednak godne zastępstwo.
Ja się muszę przyznać, że bardzo dobrym aktorem juz mi się wydał w połowie lat dziewięćdziesiątych ("Czas Zabijania), zanim zaczał grac przystojniaka w stereotypowych komedyjkach I BARDZO (NAPRAWDĘ BARDZO) cieszę się , że zagrał w swojej karierze taką rolę (nie na miarę oscara, nie na miarę dekady, ale na miarę historii kina). Film jest bardzo dobry, ale zyskuje dzięki wielkim rolom McConaugheya, Leto i nawet Garner. Moja ocena 8,4
Ogólnie w latach 90 grał bardzo dobrze, dopiero potem zaczynał grać gorzej, jakoś po 2002 roku miał takie nie za fajne role i widać było tendencję spadkową. Najgorszy film jaki z nim oglądałem to Killer Joe i uważam że to było jego dno w karierze, a potem po 2012 roku było już tylko lepiej bo zrobił takie COMBO 2013- Wilk z Wall Street (epizod ale fajnie zagrał), Witaj w klubie (widać że dla tej roli się mocno postarał bo nawet schudł) no i Interstellar oraz Trie Detective. Uważam że źle robił biorąc role w komedyjkach i komedyjkach romantycznych on tam nie pasuję.