Oglądając Wojnę płci miałam wrażenie, że tak, jak bohaterka tego filmu, sam film miał problem z określeniem swojej tożsamości. Jest filmem sportowym? Filmem o nierówności płci czy filmem o ucisku mniejszości seksualnych? Oczywiście bardziej zgrabnie napisany scenariusz zafundowałby to i jeszcze wiele innych wątków, a my łykalibyśmy to lekko i z refleksją. Jednak w tym filmie to wszystko jest nieporadne, przyciężkie, fabularnie się rozłazi. Irytuje i nudzi.
Wojnę ratuje świetne aktorstwo - Emma Stone spokojnie może sobie odhaczyć kolejną pewną nominację do Oscara.
Steve Carell gra typ postaci, do której przywykliśmy w jego wykonaniu, ale nadal robi to bezbłędnie - pajacowaty dupek o gołębim sercu.
Świetne oddany klimat lat 70. Kolory, stroje, fryzury - po prostu tam jesteśmy. W tym przedziwnym czasie, kiedy normą było protekcjonalne odnoszenie się do kobiet, a sportowcy publicznie zachwalali uroki palenia papierosów;p
Pełna recenzja: https://www.youtube.com/watch?v=PDHystvl_dU