Jestem pod wrażeniem, że nie jest to kolejna papkowata część przepełniona efektami i
opuszczona przez fabułę, logikę i sens (czego oczekuje przeciętny gimbazowiec będący grupą
docelową tych filmów i piszący tutaj, że obraz jet "beee").
Oczywiście logicznych błędów typu brak kauteryzacji rany Harady czy wiercenie w kikucie szpona
(ktory nie miał rdzenia, bo był a czystego adamantium) nie da się uniknąć, ale poza tym super.
Warto. Najwyżej z całej serii: 7+.
p.s.
Rozmowa podczas, której scenarzyści tłumaczyli Famke jej role musiała być rozkoszna. "No ey,
generalnie to leż sobie tutaj przez 8 minut, powzdychaj i powiedz te dwa zdania, pokaz trochę
cycka i możesz iść do domu. Twój milion wyślemy pocztą."
Och, rola Famke Janssen była doprawdy wybitna, miała tysiące okazji aby zaprezentować różne strony swojego niezwykłego talentu. Inna sprawa, że Jean Grey to w ogóle w filmach postać... em, no ten tego, nie nazbyt wieloznaczna :P Nie, żebym czegoś specjalnego oczekiwała po filmie, który był zapewne największym przegranym i Wenecji, i Cannes, i nawet Berlinale (naturalnie spodziewałam się wszystkich tych nagród), ale ukochana głównego bohatera mogłaby chociaż przez chwilę wykazać się... intelektem?
Ale film zabawny, jeśli ktoś chce się rozerwać, to polecam :)