Przeszlo 60 lat minelo od powstania filmu D. Manna, ale musze przyznac, ze przekaz tworcow dalej
jest aktualny. Tak, to film uniwersalny, o zwiazkach, nalogach, namietnosciach, zatraceniu. Mnie
osobiscie zaskoczyly odwazne, jak na owczesne realia, sceny Turka i Marie. Nie, nie chodzi o
nagosc, ale pikantna relacje miedzy dwojgiem. No i slowo "sex" padajace na ekranie.
Sex oraz 'sluts' z ust Burta :) rzeczywiscie pare mocnych scen przede wszystkim pijany Lancaster zrobil duze wrazenie - swietny portret alkoholika; z kolei zdobywczyni oscara mocno mnie irytowala i nie przypadla mi ta kreacja do gustu, ogolem mimo wszystko swietny dramat i jak wspomniales juz swietny przekaz.