"Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się
przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego
wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to
wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie
troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy."
Mt 6,31-34
Nie trzeba życ w dziczy, aby czuc prawdziwą wolnośc.
owszem, także ubolewam, że mamy w kraju samych ludzi małej wiary - zamiast spędzać całe dnie na modlitwie, oni pracują, kombinują, sieją i orzą... nie mają zaufania do Pana...
Jeśli to sarkazm:
1. Modlitwa jest przesadna, jeśli zaniedbuję się codziennie obowiązki, nie znajduje się czasu na odpoczynek i wytchnienie. Więc nikt tu nie mówi o modleniu się cały dzień.
2. Trzeba siać, żeby zbierać. Należy rozwijać talenty. Lecz czymś innym jest praca przepełniona pogodą ducha i wiarą, że "będzie dobrze", a czymś innym zaniedbywanie wszystkiego, zwłaszcza relacji z najbliższymi, mało snu, jedzenia, radości, bo muszę mieć, mieć, mieć... A jeżeli chcemy mieć, to zastanówmy się po co? Wiadomo, jest ciężko. Ale nie dajmy się zwariować.
Z Bogiem :)
A jeśli to nie sarkazm: Z Bogiem :)
Zgadzam się, że ucieczka nie jest wolnością. Wolność idzie zawsze w parze z odpowiedzialnością, a człowiek uciekający chce zrzucić z siebie odpowiedzialność za siebie i innych. Wielu ludzi pragnie być wolnymi, ale mało kto chce przyjąć odpowiedzialność, a bez jednego nie ma drugiego. Pragnienie wolności bez brania odpowiedzialności prowadzi do anarchii, nie czyni wolnym.
Niemniej film jest rewelacyjny, bo główny bohater przynajmniej próbuje szukać wolności, alternatywy dla niewolniczego życia w społeczeństwie, w jakim przychodzi nam żyć. Nawet jeśli nie znalazł właściwej drogi, to przynajmniej miał odwagę szukać. A "kto szuka ten znajdzie" jak mawiał pewien Galilejczyk.
No film jest bardzo dobry i również dał mi dużo do myślenia. Chyba każdy ma czasami takie chwile, że rzuciłby to wszystko i ruszył w drogę. Główny bohater miał odwagę, żeby tego spróbować :)
Popadł w "antypodyczną" skrajność. Strasznie trudno oderwać się od całej tej misternej układanki zbudowanej przez rodziców. Więc czasem człowiek biegnie byle dalej i nie wie, czy juz sie może zatrzymać, czy jest wystarczająco daleko. Nikt nie uczy rodziców, jak "odepchnąć" dziecko, żeby rozbujało się do samodzielnego życia.
Ten film jest świetnym pretekstem do takich przemyśleń.