Angielskie dowcip ma dwie cechy: jest bardzo inteligentny a jednocześnie bywa cholernie wręcz nachalny. I to jest wada tego filmu, czasami jest po prostu zbyt dosłownie. W większości przypadków jest na szczęście ok i jest bardzo śmiesznie ale zdarzają się mniej wyrafinowane scenki. Jak dla mnie taką sceną jest na przykład ta z rzucaniem płyt winylowych, bez sensu. Drugą wadą tego filmu którą osobiście odczułem ok 40 minuty w domu matki bohatera, jest to że film potrafi lekko znudzić. Poza tym ponad połowa postaci jest trochę mało wyrazista. Nie dawno obejrzałem inną komedię o zombie- Zombieland i jak dla mnie jest on zdecydowanie ciekawszy, cechuje go jakaś taka większa żywiołowość i pomysłowość, poza tym posiada bardziej sympatycznych bohaterów. No ale wracając do Shauna.. fajny film, śmieszny, nawet potrafi lekko wzruszyć w kilku scenach, ale potrafi też lekko przynudzić i zirytować.
zgadzam się w 100%, także w miejscu gdzie piszesz, że zombieland jest lepszy. Bo jest.
A ja się kompletnie nie zgadzam. W Zombielandzie historia równie dobrze mogłaby opowiadać o samym Tallahassee'em (co wyszłoby pewnie na lepsze temu filmidłu), a reszta z denerwującym chłoptasiem, który był gównym bohaterem i narratorem, mogłaby nie istnieć.
W Shaun of the Dead, bohaterowie są do polubienia, są JACYŚ.
W Zombielandzie wszystko kręci się praktycznie w okół nieciekawych bohaterów, ich równie nieciekawych,a przede wszystkim mało zabawnych rozmów, bądź do bólu oklepanego schematu wielkiej love, nerda i fajnej laski. W Shaun of the Dead, fabuła ściśle kręci się w okół tej zombie-apokalipsy, mamy tutaj survival na wesoło. Jest też parę prześmiewczych scenek nawiązujących do Naszej (w sensie całej ludzkości, nie tylko Polaków) kultury, choćby te początkowe olewanie tego co się dzieje w około przez bohatera, robienie zdjęcia z zombie, czy ten talk show w tv. Tutaj po prostu jest ten humor, jest specyficzny, nie do każdego trafi, no ale jest.