Głupkowaty i efekciarski. Jedyny, plusem (dość dużym) jest Magneto. Podoba mi się, że ukazali czarny charakter w taki sposób, że można zrozumieć jego motywacje (scena z obozami koncentracyjnymi), że nie jest tylko kolejnym pragnącym władzy maniakiem. Najlepsza scena w filmie to właśnie ta ostatnia gra w szachy.
" Nie jest tylko kolejnym pragnącym władzy maniakiem"... tak do końca nie jest to prawda skoro zamiast samemu się złożyć na ołtarzu woli poświęcić niewinną Rogue. Mimo to kreacja Iana McKellena rewelacyjna w całej trylogii, nie mogę się doczekać kolejnych części...
Niechęć do oddania swojego życia równa się byciu pragnącym władzy maniakiem? To ciekawe, bo z filmu wynikało, że nie pragnął jakiejkolwiek władzy.
Wiele osób mówi, że czegoś nie chce, a czynami udowadnia, że jest zupełnie inaczej...
Więc czemu chciał zabić niewinną dziewczynę, w dodatku należącą do jego gatunku?
Pewnie, że tak skoro wystawiłem ocenę. Po prostu nie kupuję tego, że nie zależało mu na władzy skoro wolał poświęcić czyjeś życie, a samu żyć dalej. Jak widać miał w tym swój cel tak samo jak to było w komiksach...
Według ciebie ktoś kto woli poświęcić inną osobę niż siebie automatycznie pragnie władzy? Weź lepiej słownik i sprawdź co znaczy "władza".
Ja wyczuwam w Magneto pewien rozdźwięk między deklaracjami a prywatną filozofią. Walka o prawa mutantów ok, ale obrona słabszych łatwo przechodzi w trzymanie za mordę tych silniejszych, ergo - zajęcie pozycji przeciwnika. A tamci niech będą teraz mutantami.
Jeśli łapiecie, o co mi chodzi. Magneto odbija sobie władzą nad innymi moment, kiedy sam był pod czyimś butem.