Szkoda, że Jackie Chan brał udział w realizacji tego gniota. Co gorsza, stanął po obu stronach kamery...Film bez żadnego ciągu przyczynowo-skutkowego. Jest jakaś scena rozmowy, nagle ciecie i sceny batalistyczne, za chwile znów cięcie i jakieś podniosłe wywody. I kompletnie z dupy sceny z Chanem - Jackie prowadzi rozmowę, za chwila jakaś scena wojenna i chwile potem już gdzieś indziej jest. Film jest totalnie niezrozumiały i bełkotliwy. Dialogi to jawna propaganda - wszystkie kwestie w filmie dotyczą rewolucji i brzmią mniej więcej tak "pragnę rewolucji!", "tylko rewolucja ocali nasz kraj!", "chce umrzeć za rewolucje!". No można srać i rzygać jednocześnie tym. A sceny są tak pourywane, że nie wiadomo kto z kim i dlaczego. Wiemy tylko, że rewolucja. No i tyle. Sekwencje bitewne również wypadają słabo, poza krótkimi migawkami to bieganina przy odgłosie wybuchów. Czasem wzbogacona cyfrowymi wybuchami i pociskami.
Film jest toporny, nudzi i za chińskiego boga nie wiadomo co właściwie się dzieje, bo taki chaos panuje...aż żal patrzeć na JC. On sam chyba nie wie, co robi w tym gównie...Moja ocena to 2,5/10
Co prawda nie widziałem tego filmu, natomiast uważam że JC gra w coraz większych gniotach - Ostatnio oglądałem z nim
''Wojnie imperiów'' niestety film również mocno chaotyczny, tak samo jak w markowanych scenach akcji jak i fabularnie ):
Niestety to prawda, jeszcze nie tak dawno miewał dość niezłe filmy jak "Mały wielki wojownik", czy średnie, aczkolwiek przyjemne jak "Nasza niania jest agentem", ale to w czym gra ostatnio, to straszne kasztany. Nawet nie oglądam tego, bo aż żal patrzeć jak JC kompromituje się. Poziom tych jego nowszych produkcji jest adekwatny do "hitów" Seagala.