PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=200968}

Złoty kompas

The Golden Compass
6,3 74 131
ocen
6,3 10 1 74131
4,7 13
ocen krytyków
Złoty kompas
powrót do forum filmu Złoty kompas

K

ocenił(a) film na 3

Pejoratywny termin „gimbajzel” ukułem, motywowany chęcią odróżnienia specyficznego
typu filmów (komercyjnych w czystym tego słowa znaczeniu) i określenia górnego kresu
wieku potencjalnych aprobantów tych filmów. Jednak w przypadku dzieła Chrisa Weitza
sprawa się komplikuje, do tego stopnia, że ów wiek należałoby raczej ograniczyć do
typowego dla uczniów podstawówki - i to wczesnych jej lat, biorąc poprawkę na wiedzę
o świecie, jaką już wówczas dysponują oni dzięki postępowi medialnemu.

Film zrobił na mnie tragiczne wrażenie, którego demonstracyjnej wersji miałem okazję
doznać podczas seansu "Igrzysk Śmierci"; warunki były identyczne, wnioski niezupełnie:
co do tych pierwszych, chodziło o zapoznanie się z lekturą literackiego fenomenu, a
następnie zweryfikowanie relacji książka-film. Co do tych drugich, potrzebne jest mi
dużo więcej słów: wnioskiem z badania relacji k-f między dziełem Susan Collins a
utw. Gary'ego Rossa była teza "gdyby jakiś typ zrobił coś takiego mojej powieści,
następnym razem spotkałbym go w sądzie, który zdecydowałby, czy owego typa
oddzieli ode mnie więzienna krata, czy nagrobna płyta". Natomiast kompas dla
nieletnich ezoteryków był dla mnie druzgotem, bo w jego przypadku doszło do
jeszcze bardziej bezmyślnego zniekształcenia tekstowego pierwowzoru.

W tym miejscu warto coś wspomnieć o rzeczonym pierwowzorze
i jego autorze
bo to pomoże :)

Philip Pullman zyskał sławę dzięki cyklowi "Mroczne Materie", w którym dotychczas
ukazały się trzy tomy: "Zorza Północna", "Magiczny Nóż" i "Bursztynowa Luneta", a
pierwszy z nich to baza scenariusza "Złotego Kompasu". Powieści PP są - lub były -
często określane mianem uniwersalnych wiekowo, czytanych zarówno przez dzieci
jak i osoby dorosłe. Autor łączy z nich wątki bardzo wielu dziedzin, zaczynając od
oczywistej fantastyki, poprzez mitologię, teologię i metafizykę, kończąc na nowinkach
z zakresu fizyki atomowej i kwantowej.

Moje spotkanie z tekstami PP miało nietypową przyczynę: natrafiłem na nie poprzez
"Złoty Kompas" (chyba jedyna rzecz, którą naprawdę trafnie wskazał :), na który z
kolei nakierował mnie - o dziwo - pełnometrażowy film "Transformers" Mike'a Baya -
a mówiąc najdokładniej, chęć zbadania, jakiż to film na 2008 rok miał niby lepsze
efekty specjalne od tych towarzyszących walkom i pościgom wielkich robotów z
planety Cybertron. Jako zdecydowany aprobant Autobotów i ich podstępnych
kosmicznych kuzynów, postanowiłem, że zafunduję sobie seans z kompasem
dopiero po zapoznaniu się z literą oryginału - świadom, że w przypadku sztuki
prawo "co pierwsze to lepsze" sprawdza się niemal w każdym przypadku.

"Zorza Północna" wywołała we mnie mieszane uczucia - na szczęście z przewagą
tych pozytywnych, od nich też zacznę. Największe plusy należą się autorowi za
wyjątkowo oryginalny pomysł na fabułę (ludzie i ich dusze - dajmony) i mnogie
pomysły na imiona dla charów (kreatywność niemal na miarę JRR Tolkiena).

Pejoratywy są innej natury i plasują cykl PP gdzieś między serią "Artemis Fowl"
Eoina Colfera a "Harry Potter" JKR. Mamy w nim bowiem do czynienia z fabułą
dalece bardziej naukową i składną od historii czarodzieja z oczami po matce,
(którego przygody w szczytowych punktach niekonsekwencji przebijają nawet
treść pisma świętego) ale też nie tak inteligentną jak opis losów nieletniego
geniusza świata przestępczego, dysponującego zapleczem fizycznym (Butler)
i psychicznym (łeb jak sklep), dostatecznie wysokim, by móc rzucić wyzwanie
gatunkowi przewyższającym homo sapiących pod każdym niemal względem.

Jest to, niestety, negatyw, ponieważ przedstawia autora Mrocznych Materii
jako gościa, który z jednej strony nie chce zrobić ze swojej powieści komedii,
która w książkowym świecie nie ma sobie równych (Harry Potter), a z drugiej
wypowiada się w zakresie fizyki atomowej i kwantowej w taki sposób, że
wątpliwości co do jego znajomości tych dziedzin pojawiają się nawet u osób,
które same nie są w nich znawcami. Oczywiście, byłoby to usprawiedliwione,
gdyby autor zawarł przekonujący opis fizycznej struktury świata, w którym
rozgrywa się akcja jego powieści - problem w tym, że takiego opisu nie zawarł,
czego następstwem jest niezdolność odbiorcy do zrozumienia subtelnych
szczegółów (zakaz dotykania cudzych dajmonów, reakcja na widok osoby bez
swojego dajmona itp.)

Niemniej jednak, są to subtelności natury formalnej, które budzą we mnie
wątpliwości odnośnie dorosłych odbiorców, ale nie młodych, którym cykl
Philipa Pullmana zdecydowanie polecam. Na zakończenie wyjaśnię zaś,
dlaczego moja ocena dla filmu jest tak niska.

Ekranizacje powieści stanowią odrębny dział filmowy, gdyż ocenia się je
czyniąc porównanie z tekstowym pierwowzorem. Książki mają nad filmami
przewagę dwojakiego powodu: 1- filmowe dialogi nie dorównują im tą
przekonującą dokładnością; 2-reżyserzy niemal zawsze ustępują pisarzom
pod względem logicznej kreatywności.

Obraz ma jednak szansę na przebicie swojego tekstowego pierwowzoru,
a nawet szansE, bo dwie: 1-przedstawienie treści w sposób bardziej jasny,
na tyle, by przedstawić odbiorcy coś, czego nie umiał sobie wyobrazić (tu
moimi ulubionymi przykładami są "Atlas Chmur" oraz "Władca Pierścieni")
lub 2-potraktować całą treść jako skrypt i rozszerzyć ją o inne pomysły, nie
deprymujące wątku przewodniego (wybitny przykład to "Hobbit" PeteraJ).

O ile jednak to przebicie jest możliwe w książkowym zakresie generalnym,
spada ono do poziomu śladowego (i małej szansy na dorównanie) jeśli
ograniczyć ów zakres do powieści młodzieżowych. Powodów tego regresu
jest wiele, a do najważniejszych należą: różnica wieku dzieląca czytelnika
od reżysera, obsada złożona z osób młodych i niedoświadczonych oraz
ogólny brak poważania dla młodzieżowych powieści (nie będący jednak
wyrazem antagonizmu ze strony dorosłych, lecz infantylną postawą autorów,
którzy bezmyślnie respektują przepisy, oszczędzając swoim odbiorcom treści
uznanych za nieodpowiednie dla osób w ich wieku).

"Mroczne Materie" wypadają w swojej kategorii całkiem nieźle, ale daleko w
tyle za tytułami takich osób jak Eoin Colfer, JRR Tolkien, Susanne Collins,
czy nawet Stephenie Meyer lub JK Rowling, których powieści może nie są
wysokiego lotu, ale przynajmniej skupiają się na jednym zagadnieniu
(romantyczne przez komiczne), co byłoby wskazane każdemu utworowi lub
serii powieści, które mają zamiar okazać się udane.

Natomiast "Złoty Kompas" to modelowy blaszany ćwiek, dzieło z zakresu
wiekowego 6-8 lat, zawierające najbardziej żenujące występy każdego z
pełnoletnich członków obsady (notabene poza Samem Eliottem ;) i
dodane na mojej liście największych pomyłek ośków za efekty, gdzie
wyprzedziło do niedawna rdzewiejących "Hugo i jego wynalazek".












Kadente

Boże....czymże zgrzeszyłem, że tu "wszedłem"....

...i dzięki, że nie pozwoliłeś mi poświęcić swego czasu na lekturę :))

ocenił(a) film na 8
Kadente

Bełkot totalny... Psychedryna?

Kadente

Ziom, nie myślałeś o tym żeby poszukać sobie dziewczyny??? Nie chodzi o to żeby znaleźć, po prostu byś się czymś zajął...

ocenił(a) film na 3
SamKsiazeWszechswiata

Dobrze wiedzieć, czym się zajmują sami książęta wszechświata :{

ocenił(a) film na 3
SamKsiazeWszechswiata

A skoro już o tym mowa, chyba nie recenzowaniem tekstów? No, zawodowo to nawet na pewno nie. Równie dobrze mógłbym ci polecić, żebyś założył na głowę bokserski worek, napisał na nim "chwała gejom" i wybrał się po północy na najbliższy dworzec kolejowy - oba te
zalecenia łączy tyle, że polegają na docinaniu osobie, której nie znamy lepiej od antropologii klasycznego egzystencjalizmu. Masz w tym
jakiś zysk? Bo ja jakoś nie.

Kadente

Ufff Zioom, Ty to poważnie masz problem.

ocenił(a) film na 3
SamKsiazeWszechswiata

Bo to jeden :)

Kadente

O matko.Ciekawy człowiek z Ciebie,tylko ludzie świnie, bo nie chcą uśmiercić .

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones