A dla kota 10* Mistrzostwo świata powinni mu dać jakiegoś kociego Oscara czy coś
Ilość komplementów kierowanych pod adresem sierściucha najlepiej świadczy o jakości filmu ;)
A mi naprawdę przypadł do gustu! I film i kot. Właśnie za to kocham Francuzów. Problem naprawdę poważny, ale jednak pokazany w przyjemny i śmieszny sposób. Kompletnie inny od tych wszystkich polskich dramatów, w których tragedie wpędzają człowieka w tak ogromne depresje, że po seansie wstrząśnięty chce tylko popełnić samobójstwo.
Nie będę mnożyć bytów - podpisuję się obiema rękoma pod recenzją Muszyńskiego. To była zdecydowanie jedna z najsłabszych francuskich komedii ostatnich lat, jaką miałam okazję oglądać.
W 100%sie zgadzam -uwielbiam Francuzow za ich lekkosc bytu:-),umiejetnosc opowiadania o grudnych sprawach w sposob zabawny i cieply,optymistyczny i magiczny i ta ich umiejetnosc cieszenia sie drobiazgami'np.kawalkim sera i bagietka,nic tylko sie uczyc.
-przepraszam,ale moj tablet nie ma polskiej czcionki-nie wgralam,stad to 'e' bez ogonka:-) i inne.
Gdyby nie wstawki z tym kotem, historyjka byłaby banalna. Jednak jest dwie sprawy-ciekawostki. Po pierwsze nie podobają mi się takie koty z płaskim pyskiem, kaleki, nawet nie wiem, jak mogą czymś takim zanurzyć się w misce z mlekiem. Najładniejsze są zwykłe dachowce. Po drugie, gdy główny bohater, mniej więcej w 27. minucie jest pytany przez zwierzęcą psycholożkę o datę urodzenia, ten odpowiada, że 27 marca 1964 roku, co jest autentyczną datą urodzenia owego aktora:-)