Film fajny, dobrze się ogląda, nie zanudza i daje do myślenia ale... zakończenie masakra! Frederick ma swoje życie, zasady i plany, ma konkretny charakter i zdecydowanie a na koniec takie coś? Po co w takim razie przedstawiać Go jako męskiego i dojrzałego kiedy na koniec nie potrafi podjąć decyzji, a nawet więcej - robi coś zupełnie innego (mimo iż obiecał Mary). Byłam tak zła kiedy oglądałam ten film, że aż dostał tylko 7!
Film świetny, klimatyczny, ale zakończenie faktycznie beznadziejne, nie spodziewałam się takiego! Ale być może gdyby Frederick podążył za Mary do tego domku nad morzem, byłoby zbyt cukierkowo i przewidywalnie, a tak.. Niemniej rozczarowanie jest.
Hmmm :)
A ja myślałam, że na końcu kolega po fachu pomoże mu sfingować własną śmierć, np. podda się jakiemuś letargowi narkotycznemu za pomocą dostępnych wtedy środków. I już obudziło to we mnie nadzieję, bo czekałam, aż Depp otworzy lekko oczy, żeby jedno przymknąć na znak, pokazując tym samym owe 2 złote monety dla przewoźnika, ale nie.... :(( A byłoby tak pięknie... Frederick zaszyłby się na jakiś czas w jakiejś "norze", a kiedy sprawy by ucichły, poszedłby na cmentarz, spojrzał na swój nagrobek i z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem odszedłby w stronę pełni księżyca do swojej Mary auuuuuuuuuu :))))).
Zważywszy na poziom i zaawansowanie medycyny w XIX wieku byłoby realne (oczywiście przy pomocy kilku forteli i znajomości środków odurzających), sfingować swoją śmierć... Np. odpowiednia dawka laudanum podobno powoduje spowolnienie akcji serca na tyle, iż nie zawsze można wyczuć puls...
Nie mniej, jednak naoglądałam się za dużo dr. Housa i teraz mam wybujałą fantazję :).
A zakończenie faktycznie zaskakujące, ale jak na wiecznie naćpanego, niby dojrzałego faceta to bardzo dojrzała decyzja. Na tym właśnie polega prawdziwa miłość, dbać o kochana osobę bardziej, niż o siebie.
o nie,od Bachledy-Curus to ona byla ladniejsza. A co do zakonczenia,to w takim razie nie jest w 100% oparte na faktach i badz co badz mozna powiedziec,ze zakonczylo sie happy endem, bo Mary Kelly nie zgniela, a w rzeczywistosci zginela.Bylem zaskoczony ze zmienili historie,myslalem ze bedzie zgodna z faktami, a tu wyszla bajka.
a czyje to było dziecko w jego wizji przed śmiercią? pewnie jakiegoś innego fagasa..musiał się wkur..ić chłopak :P
Jeśli się nie mylę była to córka prostytutki, która zginęła jako pierwsza i księcia Edwarda. Mary napisała, że idzie odebrać ją z sierocińca i wyjeżdża do swojej wsi gdzie będą na niego czekać.
"Ma swoje życie, zasady i plany" - że co? Jego życie było w pełni zależne od ludzi wyżej postawionych. Zasady miał, ale nie pomogłyby mu w dalszym życiu. A plany zostały kompletnie zniszczone po całym śledztwie. Jak dla mnie to on był raczej człowiekiem o zszarganych nerwach, w depresji, w dodatku uzależnionym od narkotyków, dręczonym przez smutek po utracie ukochanej. Na domiar złego stracił kolejną kobietę, z którą wiązał nadzieje. Niby jak miał się zachować? Zakończenie to najlepszy moment w filmie. Robił pod koniec życia to co lubił i co mu umożliwiało ucieczkę od całego syfu, jaki miał miejsce w czasie jego żywota. Nawet przez sekundę autorzy nie sugerowali, że Frederick może przetrwać coś takiego.