W opisie czytamy ,,W latach trzydziestych na amerykańskim Południu słowo murzyna znaczy mniej niż słowo białego, nawet jeśli ów biały jest pogardzanym członkiem "marginesu społecznego". Przekonują się o tym dzieci adwokata z małego miasteczka Maycomb w Alabamie, gdy ich ojciec zostaje obrońcą czarnoskórego Toma Robinsona niesłusznie oskarżonego o zgwałcenie białej kobiety". Chciałbym podkreślić, że w każdym cywilizowanym kraju osoba, którą zarówno ofiara oskarża o gwałt, jak i świadek to potwierdza byłaby traktowana w taki sposób. To są naprawdę mocne dowody.
Tylko, że trudno mówić o cywilizowanym kraju w przypadku południowych stanów USA...
Zaiste, bez opinii biegłego lekarza, to nie ma mowy o gwałcie. Chociaż kobieta ma prawo po jakimś tam czasie odebrać odbyty stosunek za gwałt, a wtedy zgłosić na policji przestępstwo. Jak wtedy wygląda sprawa nie wiem, ale wiem, że można na podstawie takich zeznań ją założyć:( W Polsce i w całej UE zapewne taż.