Zawsze więcej sympatii miałam dla Nancy. Nie wiem, dlaczego.
A jak u was? Którą z nich bardziej polubiliście?
Mi się podobało, że Nancy była postacią pozytywną, a nie, tak jak to zwykle bywa w podobnych filmach, irytującą/wredną/niesympatyczną (niepotrzebne skreślić) macochą, dość wrogo nastawioną do pasierbicy, a chcącą tylko "usidlić" ojca, by np. złapać bogatego męża ;)
Giselle niesamowicie urzekała mnie swoją beztroską i naiwnością do czasu balu, potem już przestałam za nią przepadać (nie lubię scen typu taniec, zemdlenie, pocałunek prawdziwej miłości). Nancy jest silna i zdecydowana, a to lubię w bohaterkach płci żeńskiej.
Ogólnie:
Giselle - przepadam za nią do sceny balu, w czasie sceny balu i potem średnio ją lubiłam
Nancy - lubiłam ją cały czas
Wydaje mi się, że jednak wybiorę Giselle. Szalę przechyliły też jej cudowne, własnoręcznie uszyte sukienki (dobrze, że otworzyła ten sklep na końcu filmu) :)
Dzisiaj oglądałam film po raz drugi, tym razem po angielsku, i miałam taki problem, że gdy Nancy coś mówiła, nie słyszałam jej, tylko Elsę z Krainy Lodu xD
Mam wrażenie, że Giselle nie otworzyła sklepu, tylko przejęła interes po Nancy. Tak jakby zamieniły się życiami:)
Miała firmę szyjącą ubrania. Byłą chyba właśnie w pracy, jak dostała ten bukiet przyniesiony przez gołębice.
Tak trochę jak w Krainie lodu. Anna to taka Giselle, trochę naiwna, jednak Elsa podobnie jak Nancy (ta sama aktorka) to silna i dużo sympatyczniejsza postać. Tylko, że z "Zaczarowanej" wybrałabym raczej Giselle, a z "Krainy lodu" raczej Elsę.
Masz rację, jednak porównując oba filmy, we "Frozen" jest więcej Elsy niż Nancy w "Zaczarowanej" Poza tym Giselle nie była trochę naiwna. Ona była naiwna do granic możliwości ;) A to, że ta sama aktorka, to wiem, przecież mówiłam, że słysząc Nancy, widzę Elsę :)
...mnie niesamowicie urzekła piosenką w parku :-) :-D "Skąd wiedzieć mam..." :-D może różowe,może śmieszne ale...jakże urocze i niewinne :-) :-) :-)
Dla mnie Nancy jest lepsza.
I zgadzam się, że Giselle na balu straciła swój urok postaci z bajki, bo zamiast pojawić się w własnoręcznie uszytej sukience przyszła w kupionej.