Rewelacyjny? Serio? O gustach się nie dyskutuje, ale wg mnie do rewelacji sporo mu brakuje. Jest
przyjemny na babski wieczór, ale nic poza tym. Scenariusz przewidywalny, muzyka to już w ogóle nie
powala. Największe plusy tego filmu to aktorzy, fajna (choć też nie nowatorska) konstrukcja fabuły i
kilka zdjęć miasta. Można obejrzeć, ale szału nie ma.
Zgadzam się. Z reguły lubię takie filmy, ale ten był zwyczajny. Szału brak. Na plus zdecydowanie przemawiają zdjęcia Nowego Jorku.
Moim zdaniem jak na dzisiejsze standardy kina popularnego, to ten film jest nieco powyżej średniej. Podobała mi się fabuła, a to się dziś rzadko zdarza. Zgodzę się jednak z tym, że muzyka nie powala, co jest dość dziwne jak na film o muzyce. Plus tego filmu to aktorzy i ciekawy pomysł na fabułę. Dobre kino na letni wieczór :)
Generalnie lubię od czasu do czasu babskie filmy ale tym był (oczywiście jak dla mnie) baaardzo przeciętny. Fabuła naciągana, bez głębi, ten niby "niebanalny" koniec też pozostawił niedosyt, do tego typowo popularna muzyka bez głębi. Od dawna nie chciałam wyjść z kina w połowie filmu (no ale jakoś wytrzymałam).
Należałoby określić czym jest dziś typowo popularna muzyka bez głębi. Jakieś przykłady? Moim zdaniem soundtrack w tym filmie wybija się kilka razy ponad przeciętność. Dwa utwory są bardzo dobre (mój ulubiony: https://www.youtube.com/watch?v=UgVAVG6sgvE), reszta ok lub średnia. Fakt, że po obrazie Carneya można było się spodziewać większej liczby rewelacyjnych kawałków (Once nas rozpieścił), ale nie przesadzałbym, że oprawa muzyczna stanowi wadę. Jak dla mnie jest plusem. Powiedzmy, że podniosła moją ocenę z 7 do 8 ;).