Z prowadzonych dyskusji wynika, że interpretacji filmu jest wiele, co można uznać za sukces autora. Ja chciałabym się podzielić swoją, być może ktoś jeszcze odebrał ten film podobnie. Chodzi mi głównie o dwa wątki: Daniela i Sędziego. Dla mnie to skontrastowanie ze sobą dwóch sposobów życia. Z jednej strony mamy - wydawać by się mogło - zupełnie nieodpowiedzialnego dzieciaka, żyjącego z dnia na dzień, olewającego system lesera, który nie przejmuje się niczym i nikim. Z drugiej strony mamy - znowu wydawać by się mogło - przykładnego ojca rodziny, odpowiedzialnego człowieka na stanowisku. Tymczasem okazuje się, że prawdziwym mężczyzną jest ten pierwszy. W chwili próby, bierze na siebie odpowiedzialność i zachowuje się "jak trzeba". Natomiast ten drugi tak naprawdę za fasadą przykładnego męża, ojca rodziny i nobliwego stanowiska, jest na bakier z prawem i ma gdzieś swoją żonę, wpatrzoną w niego córkę. Ucieka. To jest właśnie ta przewrotność, że nic nie jest takie jak się nam na początku wydaje. Autor zmusza nas do tego, żeby spojrzeć głębiej, nie tylko na pozory. Pozory mylą. Niby banał, ale że dochodzimy do niego skomplikowaną drogą, uderza podwójnie.
A ja nieco inaczej to widzę.
Widzę , ze sędzia to Daniel za kilka lat.
Do końca filmu miałam nadzieję, że Daniel wytrwa w swojej filozofii żeby nie skończyć jak sędzia starzejący się zachmurzony człowiek, który nie widzi sensu swojej egzystencji... przykry widok.