Mało co zrozumiałem z tego filmu, tzn zrozumiałem go ogólnie ale jest on jakby "niewart zrozumienia" - w ogóle nie przekonywujący.
tak jak twoja wypowiedź - mało spójna i wcale nie przekonywująca: 2/10
a dla filmu sześć
A mnie się Twój komentarz niezmiernie podoba i na pewno nie zmarnuję czasu na obejrzenie tegosz filmusz ;-P
Miałem szczere chęci. Jednak wytrzymałem do końca tylko dlatego, że część filmu obejrzałem na szybkim podglądzie. Nie będę nikogo zniechęcać ale nie mogę polecić.
też uważam że słaby. kwestia gustu, jak dla mnie nudny jak flaki z olejem, chociaż nie jestem typem widza który potrzebuje wartkiej akcji.
Hm... Na pewno świetna rola Nicolasa Bro w roli Dziadka (znakomicie zagrał też Gunnara w "Jabłka Adama" ). Co do samego filmu, więcej oczekiwałam, trochę mnie zawiódł ale nie wykluczam, że ja jakiś czas obejrzę go ponownie i docenię.
To fakt, to jeden z tych filmów, które się ogląda przeważnie dla jednej sceny. Akcja rozwija się powoli i z przeskokami, ale takie są uroki tego rodzaju kina. Film jest świetny, bo można go rozważać na kilka stron - otóż, można uznać, że sędzia, to Daniel w przyszłości - z rozterkami i problemem egzystencjalnym. I wtedy mamy odpowiedź na to, że tak naprawdę miłość nie istnieje, to tylko zjawisko, które przemija i za które się płaci w przyszłości. Z drugiej strony, Franc w kolorach - uświadomienie wartości życia - ona nadaje życiu kolor, dosłownie, więc jak mógł zgodzić się na aborcję :) niektóre zdarzenia w naszym życiu są nieuniknione i przypadkowe, nawet usiłując im się przeciwstawić w życiu kończymy na tej samej mecie..
gdy się tu mieszka, zna się klimat miasta i ludzi - film odbiera się zupełnie inaczej :)
ja z całą pewnością mogę go polecić...
Nie znam klimatu tego miasta, a film i tak mi się podobał. Czasami warto obejrzeć po prostu "wycinek czyjegoś życia" i nie oczekiwać specjalnych fajerwerków.
Pierwsza częsć filmu swiętna, po jej obejrzeniu wahałem się między 8 a 9. Bardzo podobała mi się rola Nicolasa Bro - do póki on własciwie był jedną z głównych postaci film był naprawdę bardzo dobry. Potem pojawiła się postać sędziego i film siadł i to mocno. Nie tylko stracił element humorystyczny ale i także pewne przesłanie które niósł ze sobą film stracił na znaczeniu. Moim zdaniem przekombinowali z sędziom co niby miało być aluzją do przyszłego życia głównego bohatera. Mi to jakos specjalnie nie przypadło do gustu. Całokształt filmu wywarł na mnie jednak dobre wrażenie i uważam że "Zakochanych" polecę swoim znajomym bo warto.