Po „Kac Vegas” Todd Philips miał trudne zadanie nakręcenia drugiej tak dobrej komedii, twórcy za bardzo chcieli go przebić i wyszło pokracznie i miejscami niesmacznie...
Chwilami było śmiesznie, ale jednak nie udało się,bardzo przewidywalna komedia z obowiązkowym happy endem, miejscami zbyt naciąganym scenariuszem (jakim cudem nikt nie ściga bohaterów gdy uciekają znad meksykańskiej granicy skradzionym radiowozem?
W ''Kac Vegas'' humor był rzeczowy i abstrakcyjny zarazem- przede wszystkim nie schodził poniżej pewnego poziomu.Tego nie da się powiedzieć o nowym filmie Phillipsa, który zawodzi pod względem scenariuszowym, a dowcip częściej wzbudzał zażenowanie niż zamierzane reakcje. Mam się śmiać bo Ethan lubi sobie potrzepać przed snem?( o psie nie wspomnę,to już była całkowita przesada) .Następnym niewypałem jest również scena z wypiciem kawy z prochów ojca,jak dla mnie mało śmieszne.
Gra aktorska jest zdecydowanie najmocniejszą stroną.Szybko go obejrzałam i szybko również o nim zapomnę.Ode mnie 5/10