PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=122832}

Zaplątani

Tangled
7,6 222 172
oceny
7,6 10 1 222172
7,3 23
oceny krytyków
Zaplątani
powrót do forum filmu Zaplątani

Żal mi było Gothel.

użytkownik usunięty

Babka u kresu życia, która nie zrobiła nic złego, znajduje ten kwiatek i nagle dostaje szansę odzyskania młodości. Szczere - kto by nie skorzystał. Żyje sobie tak wiecznie młoda, nikomu nie wadząc, aż nagle zabierają jej kwiatek. No to idzie zabrać sobie chociaż kawałek, ale okazuje się, że jedynym sposobem jest porwanie dziecka. Gothel żyje od jakichś 500 lat, więc w tym momencie odejście z pustymi rękami oznacza dla niej nie tylko utratę młodości, ale po prostu śmierć. Nietrudno mi zrozumieć dlaczego zabrała dziecko.

Mija te 18 lat, a ponieważ ich nie widzimy, nikt nie docenia tego, co kryje się pod słowami "Gothel wychowała Roszpunkę". Czyli karmiła ją, tuliła do snu, czytała, nauczyła czytać i pisać, gotowała ulubione potrawy, pocieszała, kiedy Roszpunka była smutna itd. Nie licząc zakazu wychodzenia z wieży i czasem docinków na temat Roszpunki (mających pewnie obniżyć jej pewność siebie, a więc i chęć wyjścia z wieży), była całkiem dobrą matką. Mało tego, wg mnie, choć najważniejsza była dla niej moc odmładzania, naprawdę kochała Roszpunkę jak córkę (co widać w paru momentach, jak pójście na 3-dniową wycieczkę po prezent, albo szczera próba pocieszenia Roszpunki po "odejściu" Flynna).

Potem robi parę złych rzeczy, jak na czarny charakter przystało, w końcu zmuszona jest patrzeć, jak jej młodość odchodzi i czuć starzenie się i rozkład własnego ciała (bo w końcu zginęła nie przez upadek z wieży, ale rozsypała się w proch ze starości).

Żal mi jej, bo jej motywy da się zrozumieć. Nie jest chciwa, żądna władzy czy zemsty. Kieruje nią ludzki strach przed śmiercią i przemijaniem, chęć zachowania młodości. Normalnie nie mamy takiej szansy, więc nie dziwię się, że skoro ją dostała, to robiła wszystko, żeby ją zatrzymać.

Mam wrażenie, że podobnie do Gothel traktujesz Roszpunkę przedmiotowo. Dla Gothel "córka" była tylko uosobieniem okruchu światła w postaci kwiatu i jedynym na czym jej zależało była uzdrawiająca moc. Matkowała jej, bo miała w tym zysk, a sporadyczne zachcianki Roszpunki miała wliczone w koszta. Tak jak z kwiatem, bo go też pewnie w jakiś sposób pielęgnowała. Gdyby miała wobec niej prawdziwe rodzicielskie uczucia, to znając jej charakter po prostu zabrałaby ją na "gwiazdy" ponieważ miałaby pewność, że Roszpunka jej nie opuści. Ona jednak ne zadaje sobie trudu żeby poznać "córkę" i za nic ma sobie jej szczęście (marzenie). I w rezultacie sama sobie zgotowała swój koniec.

użytkownik usunięty
Macedon

Bzdura, nie zabrała jej, bo doskonale wiedziała, że to ceremonia na cześć Roszpunki i zabieranie na nią głównej zainteresowanej to najgorszy możliwy pomysł.

Moc kwiatu była dla Gothel najważniejsza, co nie znaczy, że nie dbała o nic innego. Widać parokrotnie, że Gothel okazuje coś więcej niż tylko niezbędne minimum do utrzymania swojej gry. Jak kiedy zgodziła się iść na tę kilkudniową wyprawę, choć wcale nie musiała. Nauczyła Roszpunkę czytać i pisać, choć analfabetkę łatwiej trzymać na uwięzi. Jak kiedy Roszpunka była załamana, bo myślała, że Flynn ją zostawił. Gothel miała ją w wieży, mogła na tym poprzestać, ale zawróciła w drzwiach, żeby ją jeszcze pocieszyć. Takie drobne detale, których osoba czysto wykalkulowana by nie popełniła.

Tutaj mogę po prostu odbić piłeczkę - w mieście, podczas ceremonii na cześć Roszpunki ona wesoło hasa po mieście i nikt jej nie rozpoznaje. Ba, nawet Flynna nikt nie rozpoznał. Gdyby chciała spełnić marzenie córki zabrałaby ją na te lampiony, przecież było je dobrze widać nie tylko z dziedzińca zamkowego.

Może i zapewniła Roszpunce więcej niż niezbędne minimum, ale do tego, że starała się być dobrą matką dla Roszpunki mnie nie przekonasz. A pocieszenie, gdy była zrozpaczona mogła otrzymać od co życzliwszego przypadkowego przechodnia czy sklepikarza. Tak samo ta daleka i niebezpieczna wyprawa - 3 stracone dni raz do roku za cenę nieśmiertelności, to chyba dobra cena? Czy gdy spętała Roszpunkę łańcuchami to też tak naprawdę starała się być dla niej dobrą matką?

użytkownik usunięty
Macedon

Gothel nie mogła wiedzieć, że nikt jej nie rozpozna. Zabieranie głównej zainteresowanej na ceremonię z jej okazji, kiedy ta ma dodatkowo rzucające się z daleka w oczy włosy to po prostu głupota, a Gothel nie była głupia.

Co to zmienia, że przypadkowy przechodzień by ją pocieszył? Zrobiłby to, bo widać miałby w sobie na tyle empatii/dobra. Tak jak Gothel w stosunku do Roszpunki.
3 dni stracone raz do roku? Ona miała każdy dzień stracony, bo skoro składała wizyty codziennie, to nie mogła się za bardzo oddalać od wieży. Równie dobrze, jeśli prawdziwa matka pojedzie do innego miasta kupić córce prezent na urodziny, można powiedzieć, że to dobra cena za miłość córki, prawda? Tyle, że prawdziwa matka nie kupuje miłości swojego dziecka i Gothel też nie musiała, bo Roszpunka kochała ją mimo wszystko.
Odnośnie łańcuchów, patrz mój wcześniejszy komentarz.

Właśnie. Nie mogła wiedzieć - jeśliby naprawdę chciała to by zabrała Roszpunkę choćby w miejsce niedoszłego porwania przez bliźniaków - nikt tam nie przychodził a lampiony byłyby doskonale widoczne.

Na pytanie o pocieszenie sam sobie odpowiedziałeś - zrobiłby tak każdy, więc nie czyni to z Gothel kogoś wyjątkowego, a tym bardziej dobrej matki.
Tak naprawdę nie wiemy czy miała każdy dzień stracony. Tak właściwie to Gothel przybywała do wieży tylko po to, żeby Roszpunka mogła jej zaśpiewać - zwróć uwagę na to jak się tłumaczy, bagatelizując to co jej "córka" ma do powiedzenia. Praktycznie jej nie słucha, przerywa jej, tłumacząc się zmęczeniem i jedyne czego chce to piosenki uzdrawiającej. To byłoby zrozumiałe, gdyby Roszpunka miała 6 lat i wygadywała głupoty - chyba każdy dorosły w jakimś stopniu bagatelizuje słowa dziecka, ale Roszpunka miała już 18 lat...

użytkownik usunięty
Macedon

To już wyjaśniłem, w tej sytuacji zabranie zaginionej księżniczki na uroczystość mającą na celu odnalezienie księżniczki to najgorsze, na co Gothel mogłaby wpaść. Nigdy nie znamy do końca skutków naszych decyzji, ale podejmujemy te najpewniejsze.

A co to za logika - ktoś może okazać dobro, więc ja już nie mogę? Gothel okazała dobro, a czy było to coś wyjątkowego czy nie, nie ma znaczenia.

Wiemy wiemy, bo w filmie przychodzi 3 razy jednego dnia i tylko raz wymaga piosenki odmładzającej. Patrząc na tempo, w jakim się starzała, nie potrzebowała jej codziennie.
Gothel bagatelizowała tylko to, co wskazywało na chęć opuszczenia wieży. Starała się wzbudzić w Roszpunce poczucie bezbronności, stąd te docinki na temat wyglądu czy braku siły. Roszpunka na swoje 18 lat była dość dziecinna i szczerze mówiąc taka paplanina każdego może zmęczyć.

Nie wiem skąd właściwie bierze się w ludziach przekonanie, że Gothel nie mogła kochać Roszpunki. Zachowywała się jak kochająca matka (jasne, była to część jej gry) jednak nic nie stało na przeszkodzie, żeby naprawdę pokochała ją jak córkę, przynajmniej w pewnym stopniu. Zwłaszcza, że nie była z gruntu zła, nie popełniała żadnych zbrodni, nie miała złych celów, oprócz tego jednego, który wymagał złych środków. Przecież ona wcale nie chciała porwać Roszpunki, tylko zabrać kosmyk włosów - do porwania zmusiła ją ostateczność.

Czyli nie biorąc Roszpunki wykazała się tylko i wyłącznie egoizmem. Bała się o siebie, a nie o "córkę". Przecież nawet w przypadku jej rozpoznania nic by jej nie zrobili. Poza tym znając Roszpunkę to nawet w takiej sytuacji nie odwróciłaby się zupełnie od Gothel.

A logika w tym jest taka, że przytaczasz to pocieszanie jako jeden z głównych argumentów dobrej-matki-Gothel, gdy w rzeczywistości zachowałby się tak prawie każdy.

Czyli kochająca matka zamyka swoja córkę w wieży na większość życia i ma za nic jej uczucia i pragnienia? Błagam. Gothel nie jest z gruntu zła? Jasne, większość dobrych bohaterów porywa małe dziewczynki, więzi je i ukrywa przed światem. A plan każdej dobrej matki na odzyskanie córki zawiera konszachty ze zbirami, groźby i próby zabójstwa. A gdy to zawodzi to przecież zawsze można spętać niesforną potomkę.

użytkownik usunięty
Macedon

Zacznij może czytać w końcu moje wypowiedzi, to przestaniesz w kółko pisać to, co wyjaśniłem od razu.

- Włosy Roszpunki były dla Gothel najważniejsze, dlatego przedłożyła jej bezpieczeństwo nad jej chęć zobaczenia lampionów. Co nie znaczy że żadna inna rzec, w tym Roszpunka, nie była dla niej ważna. Po prostu mniej ważna.

- Gothel wykazała parę razy empatię i pozytywne uczucia wobec Roszpunki. Nieważne, czy oprócz niej parę tysięcy innych ludi byłoby do tego zdolnych czy nie. Nie ma ograniczenia "tylko jeden dobry człowiek na planetę".

- Gothel nie była z gruntu zła, bo nie miała złych celów. W jej sytuacji miała wybór między porwaniem dziecka a ŚMIERCIĄ. Między wypuszczeniem dziecka na wolność a ŚMIERCIĄ. Ona nie trzymała jej dla swojego widzimisię, albo ze złośliwości albo ze złego serca, tylko z desperackiej próby ucieczki przed śmiercią.

Mam nadzieję, że przeczytasz te punkty dokładnie.

To Ty chyba nie rozumiesz do czego ja piję. Chodzi mi cały czas o Twoje słowa "całkiem dobrą matką". Pobudki Gothel są łatwe do zrozumienia i z jej punktu widzenia są bardzo proste i logiczne. Ale nigdy nie zgodzę się z punktem "dobra matka" i koniec.

użytkownik usunięty
Macedon

Wszystko, co robiła, było tym, co robiłaby dobra matka, wyłączając ten zakaz wychodzenia z wieży + widać parę razy, że zależało jej na Roszpunce. Tak więc podtrzymuję, że z wyjątkiem egoizmu odnośnie wiecznej młodości, była całkiem dobrą matką. Do czasu ucieczki Roszpunki.

ocenił(a) film na 9

Zgadzam się :) Jest jednym z lepszych czarnych charakterów, jakiego widziałam :>

- no faktycznie ją pocieszała po tym jak podstępem wysłała flynna do więzienia i złamała jej serce, to przecież w stu procentach szczere
- sorry, ale gdyby moja matka mnie zakuła w łańcuchy i zamordowała mojego chłopaka to raczej nie nazwałabym jej dobrą, bardziej powaloną jak matka carrie white
- no i straszne się poświęcała przychodząc do roszpunki codziennie i w kółko, biedna, nie mogła się nigdzie oddalić, podróżować, spełniać marzeń...
- w sumie to podejrzewam, że nawet gdyby sobie odpuściła lampiony i oprowadziła roszpunkę za rękę do okoła wierzy to byłaby przeszczęśliwa, ale nie, może zrobić sobie prywatne guantanamo i będzie dobrą matką bo przecież nauczyła ją podstawowych ludzkich czynności i dawała jeść
- każde słowo które gothel wypowiedziała na ekranie do roszpunki było albo manipulacją albo skupianiem się na sobie

tak więc nie, nie sądzę żeby była dobrą matką

użytkownik usunięty
cake712

Jeśli nie zauważyłeś, to napisałem, że była dobrą matką ZANIM próbowała zabić Flynna i uprowadzić Roszpunkę. Była na tyle dobrą matką, na ile pozwalało jej na to postawione na pierwszym miejscu pragnienie zachowania wiecznej młodości.

no dobra to jeden argument
sam pisałeś jak to była dobra jak ją pocieszała albo się dla niej poświęcała, co jest bzdurą
poza tym właściwie nie zrobiła niczego co by w jakikolwiek przebijało chociaż jedną szkodę, więc wcale nie byłą dobra na tyle ile mogła, bo mogła o wiele więcej, jednocześnie żyjąc sobie młoda i tak dalej
a wszystko co robiła koniec końców było dla niej bardziej opłacalne niż dla roszpunki

użytkownik usunięty
cake712

Mogła o wiele więcej, czyli? Była dobra dla Roszpunki na tyle, na ile pozwalały na to granice wyznaczone przez chęć zachowania młodości.

Gotel nie była dobrą matką, bo traktowała Roszpunke przedmiotowo i chciała ją tylko dla siebie. A królowa z królem napewno dzielili by sie z takim wielkim darem

px1997

Szczerze w to wątpię. Najlepszy dowód, że zmarnowali cały kwiat na uzdrowienie królowej.

Homek_2

Ale mogli reszte tego napoju z kwiata dac innym chorym.

ocenił(a) film na 9

Może i się nią opiekowała, ale nie zapominajmy, że robiła to tylko po to, by Roszpunka myślała że ona jest jej matką i przede wszystkim- by zachować młodość. Chociaż z tym kwiatem masz racje- to była jej własność, ale czy zamiast chować ten kwiat nie mogła go poprostu zabrać?

ocenił(a) film na 9

Biedna Elżbieta Batory też jedynie bała się starości i śmierci, a jest tak negatywnie osądzana. Biedactwo, przecież jej motywację można zrozumieć, prawda? W końcu nie jest tak, że każdy umiera. Skoro można kogoś porwać lub zabić by tego uniknąć to na pewno każdy by to zrobił, co nie?

maga164

Tak, można zrozumieć jej motywację, bo lęk przed starością i śmiercią jest ludzką rzeczą. Nie równa się to usprawiedliwianiu jej czynów.

Użytkownik niby usunięty, ale może ktoś inny jeszcze będzie chciał pociągnąć temat. Dla mnie bycie złym człowiekiem niekoniecznie oznacza, że się czerpie przyjemność z przykrych rzeczy. Czasami to oznacza jedynie unikanie odpowiedzialności za swoje czyny, wybieranie łatwiejszej drogi kosztem innych ludzi. Gothel nawiązała z Roszpunką dobre stosunki, bo jak mogłaby inaczej tam przychodzić codziennie i stosować przemoc i szantaż. To przecież nieprzyjemne i wyczerpujące psychicznie. Lepiej taką osobę zmanipulować tak, żeby Cię lubiła i szanowała, a wtedy nawet możesz cieszyć się jej towarzystwem.

Natomiast wykluczam rozwinięcie się u Gothel uczuć na wyższym poziomie, bo po drodze potykamy się o uczucia niższego rzędu, czyli empatię - osoba niezdolna do empatii nie jest zdolna do miłości. A wiemy, że Gothel jest niezdolna do empatii, bo w wyrachowany sposób zbywa potrzeby Roszpunki rozbudzając u niej poczucie winy. Wszelkie akty nieposłuszeństwa odbiera jako atak na siebie. Czyli buduje w Roszpunce mechanizm uczuciowy, który jej od wewnątrz uniemożliiwa podjęcie decyzji niezgodnej z wolą matki. Widzimy to potem w tej całej rozterce po wyjściu z wieży.

Także pewne dobre i złe rzeczy z wierzchu wyglądają podobnie, ale wgląd w system motywacyjny pozwala zobaczyć, że podobne zachowania mają bardzo różne korzenie. No i inaczej się ich nie da skutecznie analizować.

mikoszr

Idąc tym tokiem myślenia zbrodniarze wojenni typu hitlerowcy, skoro nie mieli empatii wobec swoich ofiar nie mogliby mieć uczuć wyższych - a wielu było "po pracy" kochającymi mężami i ojcami.

Wg mnie Gothel kochała Roszpunkę jak córkę. Wykorzystywała ją przy tym, ale to znamy z prawdziwego życia - są toksyczne matki, które krzywdzą swoje dzieci, mimo, że je kochają.

Ludzie mają tendencje do odczłowieczania tych, których uważają za złych, bo to pozwala im utrzymać łatwiejszy, czarno-biały obraz świata. Zrobiła coś złego? Na pewno nie jest zdolna do miłości, jest zła i już.

Homek_2

Jeżeli ktoś tu uległ stereotypom to Ty w tym momencie. Ciekawe, że właśnie to krytykujesz

mikoszr

Odpowiedź w stylu "chyba ty". Jakiemu stereotypowi ulegam w tym momencie?

Homek_2

"ludzie mają tendencje....". Wyraziłam swoje zdanie z argumentami, a Ty sprowadzasz ją do tego, co się wydaje ludziom. "jest zła i już" - nie wydaje mi się, żebym używała czarno-białych infantylnych argumentów, a to sugerujesz. "odpowiedź w stylu chyba ty" - teraz znowu deprecjonujesz moją wypowiedź.

W dyskusji nie o to chodzi, żeby dowartościować swoje zdanie kosztem czyjegoś, tylko żeby je przeciwstawiać. I nie krytykuj ludzi, ich toku myślenia, sposobu wypowiedzi, sposobu postrzegania świata, tylko ich argumenty. W przeciwnym wypadku się nie dziw, że tylko irytujesz ludzi i nie chcą z Tobą wchodzić w dyskusję

mikoszr

Ludzie mają taką tendencję, a że ty też ją wykazałaś to nie widzę powodu, dla którego nie miałbym skomentować twojego wpisu w ten sposób. Dalej nie skomentuję, bo zależy mi raczej na rozmowie o filmie, a nie pouczaniu mnie, jak mam z tobą rozmawiać, żeby cię nie urazić.

ocenił(a) film na 6

Wow. Naprawdę sądzisz, że porwanie komuś dziecka (!) można w ogóle czymkolwiek usprawiedliwiać? Gratuluję systemu wartości... Śpiewanie do magicznego kwiatka to jedno, a porywanie niemowlęcia i trzymanie go w zamknięciu przez 18 lat to zupełnie co innego, nieważne, czy się ma lat 30, czy 500.

bones1995

Nie nie uważam, że porwania komuś dziecka można usprawiedliwić. Czy w szkołach uczą jeszcze czytania ze zrozumieniem?

ocenił(a) film na 6
Homek_2

Yy? Moja wypowiedź odnosiła się do autora posta (czyli, jak widzę, nie Ciebie), czyli to chyba nie mnie należy poduczyć czytania ze zrozumieniem... Może bez spiny na drugi raz?

bones1995

Autor postu to ja, a "spina" wynika z tego, że 90% odpowiedzi wkłada mi w usta rzeczy, których nie napisałem. Twoja odpowiedź również.

ocenił(a) film na 6
Homek_2

OK, skoro tak, to:
1. "Nietrudno mi zrozumieć dlaczego zabrała dziecko". A mnie, owszem, bardzo trudno zrozumieć, jak można zabrać komuś dziecko. To, że żyła sobie już długo i chciała nadal utrzymywać się przy życiu, nie jest dla mnie żadnym usprawiedliwieniem i nie rozumiem, jak można tak myśleć.
2. Co do tego, że niby nie zrobiła wcześniej nic złego, polecam zapoznać się z teoriami, zgodnie z którymi Gothel prawdopodobnie jest tą samą wiedźmą, która próbowała zabić Śnieżkę wiele lat wcześniej. Można podnieść argument, że to tylko teorie. Dobrze, możemy założyć, że wcześniej nic złego nie zrobiła. I nikt wcześniej się jej nie czepiał. Porywanie dzieci to nadal zło.
3. Co do wychowania Roszpunki: są na świecie ludzie, którzy z różnych względów porywają czyjeś dzieci w celu wychowania ich. I co, czy to sprawia, że należy im za to wychowanie podziękować? Może biologiczni rodzice powinni w takiej sytuacji uznać, że nie było w tym porwaniu nic złego? Dla mnie to tak, jakby powiedzieć, że dobra, ktoś więził kogoś przez lata w piwnicy, ale przecież dawał mu jeść.
4. "Normalnie nie mamy takiej szansy, więc nie dziwię się, że skoro ją dostała, to robiła wszystko, żeby ją zatrzymać". Czy gdyby ktoś Ci powiedział, że jak porwiesz dane niemowlę, będziesz je trzymał w niewoli i będzie Cię ono do końca swojego życia odmładzać, zrobiłbyś to?

Ja myślę, że Twój pogląd pokazuje, że nie doceniasz traumy, jaką musieli przeżyć rodzice Roszpunki. Życie królowej podczas ciąży było zagrożone. Roszpunka była ich jedynym dzieckiem, a przez 18 lat nie wiedzieli nawet, czy nadal żyje (choć wciąż nie tracili nadziei). Może masz inne zdanie, ale według mnie wieczna młodość nie jest warta powodowania takiego cierpienia u nikogo i uważam to za oczywiste dla każdego, kto potrafi odróżnić dobro od zła.

Zadaję sobie pytanie, dlaczego Gothel nie poprosiła króla i królowej o pomoc. Baśń przedstawia ich jako dobrych ludzi, więc dlaczego nie mieliby się zgodzić, by moc Roszpunki była wykorzystywana w dobrych celach (np. by leczyć innych, czy nawet ich odmładzać)? Niestety Gothel wybrała opcję samolubną: zdecydowała, że tę moc musi zawłaszczyć tylko dla siebie, w dodatku przy tym na 18 lat pozbawiając jedną osobę wolności i powodując u dwojga rodziców dla mnie trudne do wyobrażenia cierpienie.

bones1995

Przede wszystkim mój temat dotyczy tego, że a) Gothel kochała Roszpunkę i b) że żal mi tej postaci. Nie wysnuwam w żadnym miejscu tezy, że to, co zrobiła nie było złe, a jedynie, że potrafię zrozumieć DLACZEGO to zrobiła.

1. Tobie trudno, mnie nie. Rozumiem, że ludzie boją się śmierci i że ten strach czasem przesłania im wszystko inne - Gothel desperacko próbowała utrzymać się przy życiu. Nie wiesz, co ty byś zrobiła, bo jesteś (zakładam) młoda.
2. Te teorie to bzdury fanów, którzy uważają, że wszystkie filmy Disneya rozgrywają się w tym samym uniwersum. Natomiast patrząc na Gothel owszem, nic złego wcześniej nie zrobiła i zauważ, że poza porwaniem Roszpunki i trzymaniem jej w wieży, nie wykorzystywała swojej wiecznej młodości do popełniania żadnych zbrodni - nie chciała bogactwa, nie kradła, nie mordowała itd. Co oznacza, że nie była złą osobą jako taką, jak np Hitler który obrał sobie za cel eksterminację całych narodów.
3. Argument, że ją wychowała nie ma na celu usprawiedliwienia jej czynu, tylko pokazanie, że kochała Roszpunkę jak córkę. Jedno nie ma z drugim nic wspólnego. Jak powiedziałem wcześniej, są ludzie, którzy krzywdzą tych, których kochają.
4. Nie, nie zrobiłbym tego. Nie wiem natomiast, co bym zrobił, gdybym był starym człowiekiem u kresu życia, któremu nagle ktoś daje szansę na niekończącą się młodość. Mam nadzieję, że potrafiłbym oprzeć się pokusie, ale jak to mówią, tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono.

Nie poprosiła ich zapewne, bo nie wierzyła, że się zgodzą. To jest bajka, w prawdziwym życiu nikt, kto znalazłby taki kwiat nie odstąpiłby go komuś innemu, nawet nie powiedziałby nikomu, że on istnieje. Pewnie w bajce król i królowa zachowaliby się inaczej, ale to świat Disneya gdzie tylko czarne charaktery robią złe rzeczy a wszyscy inni, łącznie ze zbirami z przydrożnej tawerny są dobrymi ludźmi.

ocenił(a) film na 6
Homek_2

To, co mnie najbardziej w Twojej wypowiedzi nie pasuje, to powtarzające się słowa, że Gothel kochała Roszpunkę. Według mnie wcale jej nie kochała, dlatego że, moim zdaniem, miłość (każdy jej rodzaj) polega na tym, że zawsze ustawia się dobro osoby kochanej nad własnym. Oczywiście miłość może być toksyczna. Gdyby Gothel faktycznie trzymała Roszpunkę w wieży w paranoicznej obawie o jej bezpieczeństwo, można by mówić o takiej miłości, wtedy motywem działań Gothel byłoby pokrętnie rozumiane przez nią dobro Roszpunki. Zauważ, że jedyne, co Gothel chciała chronić, to moc Roszpunki, co widać choćby po tym, że postanowiła współpracować z dwoma bandytami, by Roszpunkę wystraszyć i przekonać o tym, że Flynn ją oszukał. Ktoś, kto boi się paranoicznie o czyjeś bezpieczeństwo, nie podjąłby, uważam, takiego ryzyka.

Dodam też, że Gothel chyba nawet za Roszpunką nie przepadała: po pierwsze, nie mieszkała z nią, a jej wizyty (z tego, co widzimy) ograniczały się właściwie do użycia mocy Roszpunki. Po drugie, reagowała zniecierpliwieniem i lekceważeniem na wszystko, co Roszpunka mówiła, wszystkie jej pomysły, a nawet powiedziała jej, że nie ma w niej nic do kochania (wyśmiała pomysł Roszpunki, że Flynn ją polubił/pokochał). Owszem, zgodziła się pojechać po prezent dla Roszpunki, ale tylko dlatego, że uznała, że jej się to opłaca - miał to być substytut wyjścia z wieży, żeby zobaczyć lampiony.

Ha! Tak, świat Disneya jest mocno spolaryzowany i pełen monolitów. Skomplikowanych psychicznie postaci trudno by szukać, co oczywiście ma swój cel i co można uznawać za dobre lub nie. Może tylko postać Elsy z "Frozen" jest w jakiś sposób odkrywcza: niby dobra, a jednak robi złe (i, według mnie, samolubne) rzeczy, np. gdy tworzy śnieżnego potwora, by wyrzucił z jej zamku Annę i Kristoffa. Przecież on ich prawie zabił!

Pozdrawiam.

bones1995

Powtarzam, że ją kochała, bo miłość objawia się w najróżniejszy sposób. Gothel zależało najbardziej na zachowaniu życia i młodości, dlatego w skrajnych sytuacjach był to jej cel nadrzędny, ale nie znaczy to, że nie mogła kochać Roszpunki. Traktowała ją tak, a nie inaczej, bo podkopując jej pewność siebie starała się sprawić, żeby Roszpunka jeszcze mniej chciała wyjść z wieży. Natomiast nadal twierdzę, że robiła dla niej o wiele więcej niż niezbędne minimum do zatrzymania jej w wieży. Nauczyła ją czytać i pisać, robiła jej ulubione potrawy, wpadała po 3 razy dziennie itd.

Co do bardziej złożonych postaci u Disneya to jest jeszcze sędzia Frollo, John Silver i Helga Sinclair. I może ktoś jeszcze.

ocenił(a) film na 8
Homek_2

Wczoraj oglądałam "Zaplątanych" pierwszy raz i w żadnym momencie filmu nie zauważyłam, żeby Gothel kochała Roszpunkę. Wszystkie jej zachowania były podłą manipulacją. Jeśli widzisz gdzieś tam miłość, to twoja definicja tego uczucia musi być specyficzna i zupełnie inna od mojej.

Vespera

Skoro nie zauważyłaś, to nie mamy o czym rozmawiać.

bones1995

Wiem, że będzie nie na temat, ale czuję się w obowiązku usprawiedliwić Elsę ;) Śnieżny potwór nie miał nikomu zrobić krzywdy, jedynie wygonić z zamku (żeby ochronić siostrę). I tak się stało, bo kiedy to zrobił, odwrócił się i miał się wycofać. To Anna, przez swoją narwaną naturę, pogorszyła sprawę rzucając w niego śnieżką - tego Elsa o dziwo nie przewidziała. To nie miało nic wspólnego z byciem samolubnym, ona po prostu bała się (i jak wiemy miała powód), że zrobi siostrze krzywdę, próbowała jej to nieudolnie wytłumaczyć, ale do Anny nie docierało.

Z całą wypowiedzią o Roszpunce zgadzam się.

ocenił(a) film na 8
bones1995

Czego się nie robi po to by kogoś zatrzymać...

Poza tym, co z tego, że Roszpunka umiała czytać skoro miała tylko trzy książki? Powinna mieć co najmniej pokaźną biblioteczkę, to by się chociaż nie nudziła, a większość rzeczy które robiła w wieży było tylko zabijaniem nudy, o czym sama śpiewa. Ja również odniosłam wrażenie, że Gothel niespecjalnie za nią przepadała, nawet z nią nie mieszkała i ogólnie robiła wszystko by Roszpunkę od siebie uzależnić. Jeśli była dla niej matką, to wyłącznie toksyczną, ponieważ w pierwszej kolejności myślała wyłącznie o sobie i swojej przemijającej urodzie, dla której nie zawahała się nawet zabić i to na oczach tej jakże "kochanej" córki. Słabo ją również znała. Przez 18 lat nie zorientowała się, że łzy Roszpunki również mają magiczną moc.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones