I kto by pomyślał...kobieta przed 30-tką (i to zaręczona) a zakochała się jak nastolatka w jakimś aktorzynie ;P
A wszystkiemu winien Phoenix...i to w roli księdza :DDD
Widziałam wcześniej filmy z jego udziałem, ale dopiero w tej roli tak mną wstrząsnął, że minęły 2 tygodnie, a ja myślę o nim kilka razy dziennie, śni mi się w nocy...i wolę dalej już nie pisać...
Ach...
Film bardzo dobry...co ja piszę - genialny! Rush i Kate także zagrali bosko...ale Phoenix już na zawsze zostawi ślad w moim sercu ;P
Mam to samo!:D tzn. chciałam zobaczyć film już dawno, ale moja miłość do Phoenixa spotęgowała tę chęć. No i nie zawiodłam się. Był świetny, genialna rola Rusha i cudna Kate. Ale skończyłam go oglądać i pomyślałam: "kurczę, czy to bardzo dziwne, że Joaquin jako ksiądz jest tak... cholernie pociągający?!" Zagrał znakomicie, jak zawsze, ale dodatkowo miał w sobie coś takiego... cóż, moja miłość tylko się pogłębiła ;D
Nie dziwie Ci sie :D Boski. Nie musze dodawac, jak swietnie zagral, bo to oczywiste :D
Tak przez przypadek trafiłam na Wasze wpisy i muszę przyznać, że trudno się z tymi wypowiedziami nie zgodzić... Phoenix w tym filmie był po prostu NIEZIEMSKI :D Ciężko mi będzie zapomnieć o tym, jak genialnie i uwodzicielsko wcielił się w Coulmier'a :)