Raczej nie jest to klimatycznie zbliżone do "Batman: Under the Red Hood"
Można by stwierdzić, że jest to kontynuacja "Green Lantern: First Flight" ( to samo uniwersum, bohaterowie etc. ) z tym, że budowa "Green Lantern: Emerald Knights" to w zasadzie zbiór filmowych nowelek, przeplatających centralny (dodam, że bardzo skromny) wątek filmu, a opowiadanych głównie przez znane z poprzedniej części postacie, zwłaszcza Hala Jordana.
Jedne z tych mini historyjek są ciekawsze, inne mniej. Zabieg z tak fragmentaryczną konstrukcją sprawia, że widz nie ma czasu się znudzić, z drugiej jednak strony, widać gołym okiem, że twórcy nie mieli konceptu na bardziej złożoną i dopracowanie pełną fabularnie formę. Szkoda. W ogólnym rozrachunku film jednak da się obejrzeć, i nie jest nawet taki zły, choć znowuż, mogło być lepiej ;)
Green Lantern jakoś ma średnie szczęście nawet do swoich animowanych adaptacji (na tą fatalną filmową ekranizacje spuśćmy litościwie zasłonę milczenia ;)