Serwują nam nudne "Niebo istnieje" czy "Bóg nie umarł" a potrzebny jest film w stylu starej "Szaty" z 53' bądź nawet coś na miarę "Pasji".
Jeszcze Joseph Fiennes i Tom Felton w obsadzie...
Oby ten projekt wypalił, ja czekam.
Pozycji literatury jest naprawdę sporo. Od "Quo Vadis?" Sienkiewicza, właśnie po "Szatę" Douglasa, czy "Tajemnicę Królestwa" Waltariego. Osobiście nurtuje mnie tylko pytanie skąd oni tego Claviusa wzięli... Czyżby wzorowanie się na "Szacie"?
Bóg nie umarł był tak "nudny" że obejrzałem go już więcej niż 5 razy.Życzylbym sobie więcej takich "nudnych" filmów.Pozdrawiam.
No, przyznam koledze rację. "Bóg nie umarł" był całkiem dobrą produkcją, ale wiadomo, że każdy ma inne oczekiwania od filmu i inne gusta. Pozdrawiam również.
Najbardziej niezadowoleni będą ateiści którzy mówią że Boga nie ma ale sami nie potrafią naukowo wytłumaczyć skąd się wzięła osobliwość z której powstał Wielki Wybuch. Był tu jakiś czas temu taki jeden naukowiec ale już chyba z nerwów odpuścił.
Czekam aż zrobią podobny film o Jakubie Franku. Ale chyba się nie doczekam, bo Frankiem zajmują się niestety jak już ludzie którzy do cudów mają jednak inne podejście niż reżyser "Zmartwychwstałego".
Swoją drogą przekonywanie do swoich racji wycierając się wymyśloną wizją osoby o innych poglądach to powrót do kina socrealistycznego. Nie wierzący po wejściu do grona wierzących staje się wierzący.
Na poparcie mojego nietrollstwa polecam dla porównania obejrzeć np."Autobus odjeżdża 6:20" z Aleksandrą Śląską, albo "Pierwszy start" L. Buczkowskiego, bardzo eleganckie sztandarowe przykłady tego typu które jeszcze do tego da się jakoś oglądać, może dzięki rozbudowanemu tłu akcji, albo raczej przekonwertowania na jedyną słuszną ideologię.
Kino ideologiczne z natury niestety nie może być dobre. Albo trzeba je brać w naprawdę wielki nawias, żeby w jakimś stopniu chociaż uznać za dobre.
Film nie tylko jest dobry ale i bardzo dobry i chyba jak dla mnie najwieksza nie spodzianka 2016 ;].Ogladalem i moge powiedziec ze rewelacja.Od czasu Pasji jak dla mnie najlepszy film o Jezusie.Wkoncu ktos ukazal historie o Jezysue w troche innej formie ale za to duzo duzo ciekawszej.Jestem pod wrazeniem reyserji i aktorstwa.Po tym filmie az chce sie spiewac na glos piesni koscielne :).
Oby wiecej takich ale znajac Hollywod to nie stety juz dlugo znowu nie zobaczymy nic tak dobrego.
Do Pasji bardzo daleko, ale ogląda się go nieźle za sprawą narracji z punktu widzenia setnika. Warto obejrzeć.
Nie ma sensu porównywać do "Pasji". To są dwa różne filmy, przy czym "Pasja" była wg mnie za bardzo krwawa i drastyczna. "Zmartwychwstały" bardzo umocnił moją wiarę. Polecam wszystkim "niedowiarkom".
"Pasja" była wg mnie za bardzo krwawa i drastyczna. - a jaka miała być? Nic to w porównaniu z rzeczywistą Męką Chrystusa...
Są różne wersje Męki Chrystusa, nawet u Ewangelistów. Jaka była w rzeczywistości to nikt z nas nie wie, bo nie był przy tym. We "Zmartwychwstałym" nie pokazano jej w naturalistyczny sposób, a nawet zaskoczyło mnie, że niektórzy Rzymianie okazywali skazańcom współczucie. Zwracali uwagę , że Jezus cierpiał tylko 6 godzin, podczas gdy inni umierali po kilka dni.
Mojej wiary niestety ten film nie umocnił. Mimo, iż jestem osobą wierzącą, to również jestem szczególnie sceptyczna głównie wobec takich przekazów, które mają wpłynąć na widza manipulacyjnie. Manipulacją w tym filmie jest własna interpretacja historii, która mija się miejscami z prawdą, np. miejsca przebicia gwoźdźmi rąk Chrystusa, i próba wmówienia widzowi, że tak właśnie było. W XXI wieku dysponujemy tak rozległą wiedzą, że niedopatrzenie takiego szczegółu przez reżysera, scenografa i innych zaangażowanych w produkcję filmu jest po prostu faux pas. Dokonano próby racjonalnego wytłumaczenia wielu cudów opisanych w Biblii, np. czerwony kolor Nilu podczas plag egipskich najprawdopodobniej był wynikiem dotarcia do Egiptu popiołu wulkanicznego z ogromnej erupcji wulkanu Thera greckiej wyspy Santorini. Dlaczego autorzy tego filmowego dzieła nie pokusili się o przedstawienie tej historii w bardziej przystępny sposób dla każdego sortu widzów, nie tylko chrześcijan? Moim zdaniem cała ekipa poszła na łatwiznę z taką właśnie myślą: "wiara nie jest racjonalna, dlatego historia Chrystusa skazana jest na pozostanie nieodkrytą". Najwyraźniej nikt z nich nie pokusił się o zasięgnięcie do innych źródeł niż Biblia, a (dla niektórych może to być zaskoczenie) naprawdę ISTNIEJĄ inne źródła, które podają więcej szczegółów tej historii. Przykład? Proszę bardzo: "Król Jezus" Roberta Gravesa. Reasumując - film Kevina Reynoldsa jest klapą nie dlatego, że mówi o religii, która z definicji nie może mieścić się w granicach zdrowego rozsądku, ale dlatego, że przedstawia tylko jeden punkt widzenia i nie pozostawia widza z potrzebą przemyślenia aspektów przedstawionej historii i własnego życia.
Biję się w pierś i cofam moje oskarżenie o zaniedbanie producentów dot. ran Chrystusa. Zasugerowałam się czyimś poprzednim komentarzem i tego nie sprawdziłam. Mea culpa. Wszystkie inne spostrzeżenia i opinie pozostawiam bez zmian :)
Zgadzam się - Pasja jak na razie w tej tematyce pozostaje dla mnie numero uno. Jest krwawa, naturalistyczna, wulgarna wręcz. Ale...tak to musiało wyglądać w rzeczywistości. Poza tym wielu zarzuca filmowi zbytnie epatowanie okrucieństwem. Wg mnie w takiej śmierci, jako samym akcie pozbawienia życia drugiej osoby, nie ma niczego godnego. Jest tylko człowiek vs człowiek i ogromne cierpienie krzywdzonego. Zazwyczaj aspekt fizyczny jest pomijany w produkcjach o Jezusie i chwała Gibsonowi (pomijając to, jaką osobą jest w życiu prywatnym..), że miał jaja, żeby taki obraz zrealizować. Unaocznienie tak potwornego cierpienia wg mnie pozwala lepiej zrozumieć istotę poświęcenia Jezusa.
Natomiast Risen jest obrazem dobrym. Podobał mi się kameralny wymiar filmu (podobnie jak w przypadku Pasji), oddanie realiów za pomocą scenografii i strojów (choć nie języka, ale nie ma co kruszyć kopii;P) i wreszcie główna postać odgrywana przez Fienessa. Aktor moim zdaniem wypada wręcz rewelacyjnie w swojej roli. Dobrze również spisuje się plan drugi. W tym miejscu należy pochwalić Curtisa/Jezusa i jak dla mnie perełkę tej produkcji w osobie apostoła Bartłomieja (Steven Hagan). W żadnej innej produkcji o tej tematyce nie czułem takiej radości uczniów Jezusa jak w Zmartwychwstałym i najlepiej chyba obrazuje to właśnie osoba Bartka:) Jego postać to swego rodzaju...nawrócony hippis, który jednak nie wyzbył się swego charakteru i któremu chce się przybić piątkę (grupa zakonnic w kinie wręcz piała ze śmiechu na scenach z jego udziałem;). Do tego atmosfera 'dochodzenia' w/s zniknięcia ciała Jezusa i perspektywa zdarzeń ukazana z punktu widzenia osoby niewierzącej podkreślają, że nie jest to standardowy obraz traktujący o zmartwychwstaniu mesjasza. Niestety moim zdaniem nie udało się tego utrzymać do końca filmu. Wolałbym, żeby nie pokazano pewnych wydarzeń w sposób tak jednoznaczny i nie pozostawiający wątpliwości. Wg mnie trafniejsze byłyby niedomówienia niż ukazanie np. końcowego wniebowstąpienia. Myślę, że wtedy nawet osoby sceptyczne czy ateistyczne lepiej odebrałyby ten obraz, a tak staje się on w końcowym rozrachunku produkcją raczej dla osób wierzących. Ale pomimo 'familijnego' (łagodnego) wręcz charakteru końcówki jest to film wartościowy, który warto zobaczyć. Stąd ode mnie 7/10.