Tak jak w temacie. Jestem ciekaw, którzy seryjni mordecy zrobili na użytkownikach filmwebu największe wrażenie.
Osobieście najbardziej zafascynowało mnie kilka postaci, ale przede wszystkim Zodiac, któego historia jest niezwykle ciekawa i myśle, że będzie z tego naprawdę dobry film. Bardzo spodobała mi się także historia Belli Gunness, która zabijała swoich "kandydatów" na męża :) Mam nadzieję, że i ona doczeka się kiedyś filmu na swój temat - może pan Tim Burton kiedys się zdecyduje? ;)
Aha i trzeba zaznaczyć także, ze Bella Gunness wszystko co zabrała od swoich ofiar (a przynajmniej znaczną część pieniędzy) oddawała na sierocińca. Naprawdę stuknięta baba...
witam ja mam trzech faworytów pierwszy to napewno Ed Gein psychol konkretny, następny to Jeff Dahmer i trzeci Albert Fish później jest jeszcze kilku psycholi Ted Bundy John Gacy albo Anriej Czikatiło...Trudno było mi rozstrzygnąc który z panów Gein czy dahmer ma bardziej pokręconą psychę ale za Geinem przemawia fakt że wykradał z cmentarza ludzkie zwłoki robił maski z ludzkiej skóry tak jak Bufallo Bill z Milczenia Owiec
Richard Ramirez przez sentyment;) On zapoczątkował u mnie zainteresowanie seryjnymi mordercami. No i Ted Bundy.
Z tego co ostatnio czytałem to Henry Lucas to także całkiem odkręcona postać. Tylko, że jemu należałoby współczuć. Sam był w dzieciństwie maltretowany i psychikę miał skrzywioną od małego dziecka.
dlatego się śmieje,ze to mój ulubiony ;),poprostu on byl pierwszym seryjnym morderca o ktorym cokolwiek przeczytałam :),pozdrawiam
Moim ulubionym jest Richard Ramirez. Facet był naprawdę dobry w tym co robił. Ale z kolei Peter Kürten miał wspaniałą psychikę. Ogólnie uważam, że seryjni mordercy to coś wspaniałego. Mają doprawdy wspaniałe profile psychologiczne. To coś naprawdę fascynującego.
Ta, najlepszy! Strasznie podobała mi się jego sądowa wypowiedź : "I should stay with God ...." Dosyć intrygującą personą jest też Albert Fich - na pierwszy rzut oka miły staruszek. Natomiast pod taflą czaszki drzemie coś tak mrocznego, tak złowrogiego i patologicznego ... AŻ DŹIW, ŻE NIGDY NIE SŁYSZŁEM O FILMIE POŚWIĘCONYM TEMU ZWYRODNIALCOWI! :0
Dokładnie - Albert Finch (o ile go z kimś nie mylę) jest przecież nazywany drugim Hannibalem Lecterem :)
Finch to psychol na maxa byl. gdy czytalem na temat Jeffa Dahmera to az mi sie niedobrze zrobilo... szukacie seryjniakow za granica, a przeciez mielismy w polsce rowniez paru ciekawych;) modzelewski, marchwicki... postacia ktora mnie zainteresowala byl bobby joe long i fakt ze rosly mu piersi:D
Ludzie! Albert Fish! Nie Albert Finch! Zwykle nie poprawiam ludzi ale ja jestem koneserem seryjnych zabójców. Jestem studentem psychologii, a oni są moją faascynacją. Co jeden z nich to inny.
A moich ulubieńców podziele na fascynujących i ulubionych
Fascynujący: Ed Gein, Albert Fish, Charles Manson, Zodiac, Ed Kemper , Andriej Chikatilo (To on jest Lecterem), duet Karl Homolka i Paul Bernardo, John "killer clown" Gacy, Jeffrey Dahmer, Issei Sagawa
Ulubieni: Ted Bundy i Jack the Ripper :-)
Dla wszystkich zainteresowanych tematyką polecam stronę ww.zbrodnia.of.pl
Napisałem Finch, bo skojarzyło mi się z aktorem - Albertem Finchem. Koneserem seryjnyh morderców nie jestem, więc przepraszam za błąd.
Współczuję dziecku, które musiało przejść takie koszmary. Ale z chłopca wyrósł potwór i jako mężczyznę nalęży go zabić..." Dlatego bardziej są w stanie mnie zafascynować ludzie którzy potrafią wczuć się w psychikę i nakreślić profil seryjnego mordercy tzn. zwariować - niech pamiętany będzie "Łowca Manhunter" Manna (Albertino na pewno kojarzy o co chodzi ;) i wiele wstrząsających dokumetów z Discovery. A to dlatego, że większość socjopatów nie ma nic wspólnego z romatycznym, mitycznym wizerunkiem spożywania wątróbki z fasolką i wytrawną wiśniówką (czy co tam;) oni pochodzą ze spapranej, biednej, niekochanej białej hołoty, a więc ciężko jest raczej lubić buraka a do behawiorystyki czy pokrewnych mnie nie ciągnie. Tak naprawdę to kto zrozumie ludzką twarz nekrofilów, zboczeńców, gwałcicieli czy innych odmian morderców? Przypomniało mi o tym odświeżenie "Kaliforni" - niezbyt doszlifowanego, ćwieczebnego filmu, ale jednak zawierającego wiele prawdy. Z takiej hołoty jak rola Pitta wywodził się wspomniany Henry Lee Lucas, obejrzyjcie sobie jego niezbyt wierną historię "Henry - portret seryjnego mordercy" to daję po głowie nad współczesnym zafascynowaniem seryjnymi zabójcami. Podobnie buracka monsterowa A. Wuornos z dużo lepszego filmu "Aileen Wuornos: The Selling of a Serial Killer". Kurde, wychodzi z tego, że moimi ulubionymi mordercami są ci mityczni, nieuchwytni czyli Kuba Rozpruwacz (mam jego figurkę nad łóżkiem) i Torso Killer (kręcą właśnie "Black Dahlie"). Na podsumowanie "Zodiac" - hm hm to ma zadatki, ale czy to starczy ? A zresztą kto by nie chciał zobaczyć nowego filmu Finchera ? ;)
Nie zgadzam się. Prawda, nie wiele seryjnych zabójców ma wspólnego ze spożywaniem wątróbki z fasolkom przy chianti, ale już CAŁKOWICIE nie ma nic wspólnego z burakami!! Boże, aż mną trząchneło! Fakt, wiele pochodziło z biednych rodzin (Chyba że takie nazywasz burakami i hołotą :/) ale nie było "burakami"!
Ale po kolei.
Po pierwsze: Współczesne, powszeche zainteresowanie seryjnymi mordercami bierze się z wizerunku promowanego wszędzie. Zawsze fajniejszy jest "bad guy". Następny krok to co ty sobą prezentujesz: pozorne przejrzenie na oczy, że tak nie jest. A następny krok to jestem ja :-) Który potrafi, przynajmniej cześćiowo, przejrzeć na oczy, i zobaczyć w nich ludzi.
A teraz do rzeczy:
Kwestia buraków. Wiele seryjnych zabójców rodziło się w biednych rodzinach. Ale nigdy takich typowych wieśniackich, burackich, Redneckach (Mam nadzieję, że wiesz co to znaczy). Albo byli to biedni, ale mądrzy i całkiem wykształceni (np. Ed Gein) albo degeneraci, przestępcy, okrutne osoby (większość). Po prostu prości ludzie z problemami ;-) Nie muszę mówić że jest całkiem sporo odbiegających od tego schematu. A przecież dziecko nie rodzi się kimś. To dziecko katowane (W ten czy w inny sposób) nienawidzi swoich rodziców, i wykształca się w nim ta mroczna strona. I nawet jak rodzic był degeneratem i wieśniakiem, to syn najczęściej nie popełnia tego samego. Seryjni zabójcy zawsze są inteligentni i rozważnie.
Podsumowując: Seryjni zabójcy zawsze (oczywiście, mówiąc zawsze, mam na myśli ogromną większość) są inteligentni i całkiem wykształceni. Są obyci i bardzo uprzejmi. Wiedzą jak postępować z ludźmi (Dlaczego rodzina, sąsiedzi i tym podobni są b. często zaskoczeni i mówią, że to był wspaniały człowiek). Ich rodzice byli degeneratami i.t.d., ale rzadko, wybaczcie za słowo, wsiokami (czy burakami). NAWET JEŚLI BYLI, to ich dziecko tym bardziej NIE było.
Teraz uwaga: Jest od groma ofiar przemocy domowej, i mnóstwo nie jest burakami, wręcz przeciwnie. Dlaczego seryjni zabójcy akurat mieli by być?
Takie jest moje zdanie.
pozdrawiam
P.S. Akurat wyciągnąłeś Henry Lee Lucasa, który JAKO TAKO pasuję do twojej teorii. Ale też nie do końca. Ale i tak już za dużo napisałem :-)
A oto moje "dowody" : Ted Bundy, Jeffrey Dahmer, Ed Gein (fakt, farmer, ale co z tego?, Albert Fish, Dennis Nilsen, Andrei Chikatilo, Anatoly Onoprienko, Paul Bernardo, Issei Sagawa, Randy kraft...
Lista jest długa...
Który z nich jest burakiem?
Fakt, Sagawa mordercą nie był. Choć dla mnie Issei Sagawa jest seryjnym morderca, bardziej niż ktoś, kto poprostu, powiedzmy, zgwałcił 3 kobiety a później je zamordował po to, żeby nie zostawiać śladów. Chodzi mi o skrzywienie psychiki. Ale mordercą nie był, to fakt...
Tia. Zwłaszcza patologicznie nieśmiały Dahmer, chłopek Gein (nie będący tytanem intelektu do tego)i nieokrzesany Onoprienko to świetne przykłady na ogładę panującą wśród seryjnych morderców.
Więc tak: Gein to faktycznie zły przykład.
Dahmer - Co masz to Dahmera?? NIeśmiały? I co z tego? Był inteligentny, robił świetne wrażenie na ludziach i potrafił manipulować ludźmi (Oczywiście, znasz historię z Konerakiem)
Onoprienko - Wykształcony i inteligentny. NIe trzeba nic więcej. Jest nieokrzesany, fakt. I co z tego? Nigdzie nie próbuję udowodnić, że mają dobre maniery. Próbuję udowodnić tylko, że to nie są prostacy. Tylko inteligentni (nawet jak z niższym wykształceniem) i zwykle lubiani w swoim otoczeniu ludzie. Potrafiący zmylić wszystkich swoim zachowaniem. Oczywiście są wyjątki jak Henry Lee lucas i Ottis Toole czy Richard Chase, któych z taką lubością wymieniasz
Pisałeś że seryjni mordercy są obyci. Który z wymienionych był? Owzem, cichutki, schludny, przystojny i inteligentny Dahmer robił dobre wrażenie, ale obyty to on nie był. I postacy wśród seryjnych morderców nie są wyjątkami, biorąc pod uwagę fakt że niektórzy nie mieli szansy na odrobine oglłady i dobrych manier którą zwykle rodzice wpajają dzieciom.
Po drugie nie generalizuj, nie każdy z seryjnych morderców był inteligentny, robiacy sympatyczne wrażenie i lubiany. Taki na przykład Pierre Vacher też był lubiany? Czy David Berkowitz? Paweł Tuchlin? Stanisław Modzelewski? Martin Dumollard? Peter Kurten? Richard Ramirez, dumny z tego że sie nie mył a zęby spróchniały mu ze szczętem? Karol Kot? Kipiący nienawiścią do wszystkiego i wszsystkich Carl Panzram? Z grona "lubianych" i budzących sympatyczne wrażenie odlicz od razu wszystkich morderców niezorganizowanych, cierpiących na silne zaburzenia psychiczne, takich jak wspomniany juz przeze mnie Mullin czy Chase, bo ich chorobliwe zachowania odrzucają ludzi na kilometr.
Onoprienko wykształcony?? On nawet nie skończył tego technikum leśnego do którego chodził. Ale co nie zmienia faktu, że inteligentny był.
Total bullshit. Wspomniany tu już Henry Lee Lucas, Otis Toole, Leonard Lake, Charles Ng, Paweł Tuchlin, Zdzisław Marchwicki, Richard Trenton Chase, Joseph Vacher, Fritz Haarmann, Peter Kurten, David Berkowitz... i wielu, wielu innych, nie mają nic wspólnego z romantycznym wizerunkiem "wyrafinowanego psychopaty" a'la Hannibal Lecter. Wielu seryjnych morderców pochodziło z nizin społecznych, bardzo wielu nie miało wyższego wykształcenia, o wyrafinowaniu, tudzież umiłowaniu sztuki nie wspominając.
Doktor Lecter to czysty mit, choć istnieje spore grono seryjnych morderców odznaczających sie wysoką inteligencją, umiejętnością manipulowania innymi ludźmi oraz swego rodzaju urokiem osobistym. Niemniej, spora część z nich wykazuje skłonności do dręczenia swoich bliskich, do stosowania wobec nich przemocy psychicznej i fizycznej.
Kolejnym mitem jest twierdzenie że seryjni mordercy wyrastają z katowanych dzieci. Pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych, owszem, ale niekoniecznie dotkniętych przemocą w sensie fizycznym. Po szczegóły odsyłam do książki Roberta Resslera "Whoever fight monsters".
I owszem, seryjni mordercy to też są ludzie, niemniej nie są godni podziwu (co zawsze zdawało mi się wręcz oczywiste, ale niektórzy piszący w tym wątku wykazują wręcz pensjonarskie uwielbienie dla nich). To są ludzie których należy badać, żeby nauczyć się zapobiegać "powstawaniu" następnych i, oczywiście, żeby móc wyłapywać tych, którzy już działają.
I zawsze, podkreślam-zawsze, należy pamiętać o ofiarach. O tych których seryjni mordercy zniszczyli, odebrali życie, spokój, radość.
Droga Wiedźmo, chyba trochę Cię poniosły emocje. Nigdzie nie napisałem, że, seryjni mordercy są tacy jak Hannibal Lecter. Powiedziałem, że w ogromnej ilości przypadków są to "normalni" ludzie, a nie buraki i prostaki jak napisał. Gdzie ja napisałem, że są romantyczni czy miłują sztukę? Napisałem, nawet, że wielu pochodziło z nizin społecznych. NIe musisz mnie odsyłać do książki Resslera "Whoever fight monsters" bo czytałem ją wiele razy. To jakieś cholernie nieporozumienie, że odczytałaś moją wypowiedź w taki sposób, że wyrastają z katowanych dziece. Przesadziłem umyślnie, żeby zobrazować coś co chciałem udowonić mojemu przedmówcy. Ale z rodzin dysfunkcyjnych i doświadczają przemocy psychicznej, która jest o wiele bardziej dewastująca niż fizyczna. Weźmy Eda Kempera - nie była to dysfunkicyjna rodzina, ale ciągłe awantury czy zamykanie Eda w piwnicy bo jest "dziwny". To dewastuję psychikę. Tak więc dla mnie to jest katowanie psychiki. I powtarzam : Nigdzie nie powiedziałem, że są tacy jak Lecter.
I jeszcze 2 rzeczy:
a)Ok, przyznaję, zagalopowałem się z wykształceniem. Ale inteligencja, obycie i umiejętność obchodzenia się z ludźmi są prawie zawsze
b) Zdzisław Marchwicki nie jest seryjnym mordercą :)
Prawie zawsze, powiadasz? Proszę bardzo; Paweł Tuchlin, Ottis Toole, Leszek Pękalski, Richard Trenton Chase, Herb Mullin, David Berkovitz, Henry Lee Lucas, Leonard Lake. Obycia nie znajdziesz u żadnego z powyższych, zaś Tuchlin, Toole i Pękalski dodatkowo dysponowali niskim poziomem inteligencji. Mam rzucić następnymi nazwiskami?
Co zaś do Marchwickiego to owszem, wątpliwości istnieją.
Hannibasla sobie pozwoliłam użyć jako przenośni, polemizując z Twoją tezą jakoby wśród serjnych morderców prostacy zdarzali się rzadko. To jest oczywista nieprawda. Są wśród nich osobnicy o olśniewających manierach, jak Bundy, ale są i tacy jak Ottis Toole, Paweł Tuchlin, itepe, itede. Po prostu niepokoi mnie swego rodzaju idealizowanie seryjnych morderców widoczne w Twoim poprzednim poście.
Co się zaś tyczy katowanych dzieci, to posłużę Ci cytatem:
"To dziecko katowane (W ten czy w inny sposób)"
Ty to napisałeś, prawda? No to ja Ci odpowiadam, po raz kolejny, że rodzina dysfunkcyjna nie musi oznaczać przemocy fizycznej czy psychicznej. Za przykład niech posłuży choćby Jeffrey Dahmer, który katowany w dzieciństwie wszakże nie był, choć jego rodzina była głęboko dysfunkcyjna. Aczkolwiek, owszem, większość seryjnych morderców doświadczyła w dziecinstwie jakiegoś rodzaju przemocy.
Bynajmniej ich nie idealizuję. Ale proponuje kompromis. Wiem, że mój pierwszy post był w dużej mierzę Bullshitem :)
To co chcę powiedzieć, to:
Większość seryjnych morderców, pomimo czasami mniejszego wykształcenia czy braku ogłady, inteligentne osoby, lubiane w swoim otoczeniu, potrafiące zmylić wiele osób swoją maską normalności. Herbert Mullin to wariat, Lucas, Toole, Chase i ten nieszczęsny Tuchlin to zaiste buraki, ale pozwól, że to ja sypnę nazwiskami czasami z objaśnieniami:
Ted Bundy
Jeffrey Dahmer (Inteligentny, bardzo lubiany w otoczeniu, pomimo że nieśmiały, no i potrafiący manipulować ludźmi)
Green River Killer A.K.A. Gary Leon Ridgway
BTK Strangler A.K.A. Dennis Rader
Ed Kemper (Zajebiście inteligentny i z tego co pamiętam, też lubiany w otoczeniu)
Andrei Chikatilo (Koleś miał wykształcenie, był członkiem partii, żone, dzieci i ogólnie był całkiem respektowanym obywatelem)
Anatoly Onoprienko (Wykształcenie i przyjaciele, brak ogłady, fakt, ale nie o tym mówimy)
John Gacy
Albert Fish (Chociaż wiem, że to dziwny przykład, ale też inteligentny i potrafiący zmylić wszystkich swoimi nienagannymi manierami łagodnego staruszka)
Dennis Nilsen
Randy Kraft
I wiele innych.
Jest pewien spory procent prostaków, tak, lecz jednak większość jest inna.
Możemy pójść na kompromis? :)
Jeffrey Dahmer był uznawany przez sąsiadów za miłego chłopca. Ale na przyklad w szkole lubiany nie był wcale. Po części z uwagi na ogromną nieśmiałość, po części z powodu makabrycznego poczucia humoru jakie niekiedy demonstrował.
Ed Kemper był samotny dość przeraźliwie.
Czikatiły nie znosili zgodnie wszyscy od szefostwa po uczniów, ale nie tak łatwo było pozbyć się z posady szanowanego członka partii.
Rader czy Gacy potrafili swietnie się maskować, ale z tym "lubieniem" to ja bym nie przesadzała.
Nilsen zaś był tak potwornie samotny że celem zapewnienia sobie towarzystwa na dłużej niż jedna noc zaczął mordować.
A Kraft był znany z bardzo wybuchowego temperamentu.
Pamiętaj o tym że seryjni mordercy to ludzie o nieprawidłowo rozwiniętej psychice. Owszem, potrafią się zamaskować w społeczeństwie, sprawiając na pierwszy rzut oka wrażeni normalnych obywateli, ale z reguły mają ogromne kłopoty ze związkami z ludźmi. I jeśli posiadają urok, to jest on powierzchowny.
Fakt, jest to powierzchowny urok. I tak, są to ludzie o nieprawidłowo rozwiniętej psychice. Tutaj się zgadzamy i myślę, że doszliśmy, chociaż troszkę, do porozumienia. Ale, twoje poprawki, w niektórych przypadkach, są trochę nagięte.
Jeff Dahmer - Może i był w szkole nie lubiany. Ale mówimy o dorosłym Dahmerze. A tutaj, nawet ty, przyznajesz, że był uważany za miłego człowieka.
Gacy - Jak można mówić akurat o nim "że z lubieniem byś nie przesadzała". Przecież akurat on miał w cholerę przyjaciół. Był lubiany przez wielu, ludzie myśleli, że "prędzej papież może zrobić coś złego komuś, niż Gacy" - To jest cytat jednego ze znajomych. WIęc akurat Gacy miał przyjaciół, w dosłownym tego słowa znaczeniu
Ed Kemper i Dennis Nilsen - Fakt, samotność, ale i wielka inteligencja i spryt (Co tak naprawdę są jedynymi rzeczami, które chcę udowodnić) żeby ukryć to przed innymi, i sprawiać wrażenie normalnych, miłych ludzi
Chikatilo - Szczerze mówiąc nie czytałem nigdzie, że go wszyscy nie lubili. Uczniowie uważali go za "Losera", dlatego nabijali się z niego, nie nazwał bym tego nie znoszenie. No i dodatkowo, molestował uczniów, a ci akurat mieli powód, żeby go nie znosić :)
Rader, to poprostu przykład na inteligencję, a Kraft to po prostu zły przykład.
Powracam do uzyskania chociaż trochę kompromisu:
Zapominając mój pierwszy post, który był bullshitem (Sam teraz zastanawiam się jak mogłem coś takiego napisać), uważam, że większość seryjnych morderców, niezależnie od wykształcenia czy obycia to osoby inteligentne, sprytne, potrafiące zamaskować się w społeczństwie i sprawiać wrażenie normalnych osób, a czasami nawet być lubianym.
Co ty na taki kompromis?
Jak na studenta psychologii zbyt łatwo dałeś się sprowokować. Pozdrawiam po latach ;)
ha ha ha... Możesz mi powiedzieć od kiedy to Issei Sagawa jest seryjnym mordercą? On zabij tylko jedną kobietę. Chyba nie do końca się orientujesz co piszesz...
taki z Ciebie koneser seryjnych morderców, a nie wiesz że Charles Manson nim nie był? nie zabił 3 lub więcej osób, tylko wydawał polecenia zabicia, więc Manson NIE JEST seryjnym mordercą.
Taki ktoś jest wtedy współwinnym, natomiast seryjnym mordercą jest osoba, która bezpośrednio zabiła co najmniej trzech ludzi.
A kto powiedział, że bezpośrednio? We współczesnym prawie nakłonienie do popełnienia czynu jest formą jego popełnienia, a nie przyczynieniem się.
FBI taką definicję ustaliło w latach 70, więc się nie kłóć jak nie masz pojęcia o tym :) Jeśli ja Cie namówię na zabicie 10 osób i zrobisz to, to wówczas jesteś seryjnym, a ja współwinna morderstw.
"A serial killer is a person who has murdered three or more people over a period of more than a month, with down time (a <<cooling off period>>) between the murders"
"a serial killer is someone who murders at least three people with significant pauses between incidents."
Osoba, która jest sprawcą 3 morderstw. Manson dokładnie był winny "conspiracy to commit murder", za którą odpowiedzialność jest taka sama, jak za popełnienie morderstwa. Nie jest mniejsza, a więc on nie jest tylko współwinnym. Wyrok na Mansona brzmiał: "My, ława przysięgłych powołana w wyżej wymienionej sprawie, uznawszy oskarżonego Charlesa Mansona za winnego popełnienia morderstwa pierwszego stopnia, o czym mówi pierwszy punkt aktu oskarżenia, skazujemy go teraz na śmierć.
Owszem był winny, co do tego nie ma nikt wątpliwości, ale Ty nadal nie rozumiesz pojęcia seryjny morderca. On kazał zrobić to i to i był winny tak samo jak tamte osoby, ale nie jest seryjnym. Wyraźnie jest powiedziane że osoba która zabiła 3 lub więcej w jakichś odstępach czasowych, a nie ktoś kto nakłonił do morderstwa. Tak samo ktoś tam niżej napisał że Hitler był seryjnym, przecież to głupota, za bardzo mylicie pojęcia.