Znajdujemy się w kuchni Andy'ego Warhola, oznajmia nam głos dobiegający zza kamery. I te słowa właściwie wszystko wyjaśniają - mamy parę bohaterów, fotografa, który robi im zdjęcia, kuchnię i scenariusz, którego nikt ne przestrzega - po prostu aktorzy robią to, co tylko chcą... Film ma być satyrą na idealny heteroseksualny związek i amerykański styl życia lat 50. i 60.