Czasem spotykam się w krytyce jakiegoś filmu z zarzutem „przerost formy nad treścią”. A ja się pytam co w tym złego? Nie twierdze bynajmniej, iż treść nie ma znaczenia; ale moim zdaniem to właśnie forma jest w filmie najważniejsza i to ona głównie decyduje czy film jest przeciętny czy wybitny. Uważam tak ponieważ dla mnie największe znaczenie ma aby film wpływał na emocje, uczucia, nastrój a nie na intelekt. W zasadzie każdą teorie filozoficzną czy inną zaprezentowaną w filmie można samemu stworzyć lub gdzieś przeczytać a z emocjami tak prosto nie jest. Osobiście potrafię wybaczyć niedociągnięcia w treści jeżeli forma mnie pochłonie. Natomiast jeśli film ma nawet i wybitną treść ale forma mi nie odpowiada, to zobaczę go tylko raz a jeśli jest naprawdę źle, to oglądam go na raty lub w ogóle. Lubię wielkie przesłania i pasjonującą fabułę ale to nie jest decydujące.

A może źle rozumiem znaczenie tych słów. Dla mnie forma to muzyka, zdjęcia, scenografia i po części fabuła, ogólnie klimat. Natomiast treść to przesłanie filmu, jakiś pogląd zawarty w filmie oraz po części fabuła. A z tą fabułą jest tak, iż w jej skład wchodzą dialogi i monologi a ich brzmienie i coś co mi trudno określić ale nazwę to poetyckość uważam za część formy; natomiast ich znaczenie oraz wydarzenia bez sposobu ich przedstawienia zaliczam do treści. Z kolei aktorstwo będące formą i mające formę jest uzależnione od treści.

A co wy sądzicie. Serdecznie zapraszam do dyskusji.

P.S. Może komuś w zrozumieniu o co mi chodzi pomoże przejrzenie moich ulubionych filmów.

Lech_qv

Siema
Ja takze uważam, ze forma ma wieksze znaczenie niż treść filmu. Nie będę tutaj pisał tego samego co ty wiec postram sie przytoczyc jakies przykłady:
-"Filadelfia" choć film niesie w sobie wielkie przesłanie, to uważam że mozna było zrobić to w nieco lepszy sposób.

-"Trener" film o tematyce sportowej, czyli niby nic nadzwyczajnego, ale forma w jakiej ta treść zostałą ukazana.....to jest to!

PoZdRaWiAm

Lech_qv

Hmm ludzie mowiac o filmach "przerost formy nad trescia" nie maja namysli najczesciej wlasciwie to prawie nigdy, muzyki, zdjec czy scenografii ale wlasnie efekty specjalne czy efekciarskie poscigi masa niepotrzebnej akcji. Poniekad sie zgodze ze muzyka jest jednym z najwazniejszych aspektow kina, i gdyby nie ona wiele z filmow bylo by w mojej ocenie kilka oczek nizej. Wg mnie ani sama forma i sama tresc nie moze decydowac w calosci czy film jest dobry czy nie, film z super fabula, wspanialymi watkami i z poruszajacym problemem ale zagrany przez marnych aktorow i z zle dobrana muzyka, bez klimatu to film kiepski. Tak samo film w ktorym sa nowoczesne efekty specjalne (matrix 2,3) ale nie ma tego "czegos" (tu doskonale pasuje slowo przerost formy)raczej nie ma szans stac sie dzielem.

Lech_qv

Najbliższe mi jest zdanie asPhaLtgaR. Mniej więcej tak interpretuję zwykle niezbyt przemyślane opinie typu "przerost formy nad treścią".

Osobiście uważam, że rozdzielanie czegoś takiego jak forma i treść jest nienaturalne. Nie wierzę, by w świadomości twórcy te kategorie formowały się oddzielnie. [Oczywiście o ile mowa o prawdziwych Twórcach, a nie wyrachowanych biznesmenach, kombinujących jak najskuteczniej potrząsnąć kieszenią odbiorcy.]
Rozdzielanie formy i treści, ich osobne interpretowanie, o ile się nie mylę, wywodzi się aż od Arystotelesa. Także jest silnie ugruntowane, ale moim zdaniem złudne. Np. jak rozdzielić formę od treści w filmach Jarmuscha? Nie zgodzę się, że formą byłby tu klimat, bo ten powstaje gdzieś "poza" - w świadomości odbiorcy.

Osobiście przyznam, że w filmach i dziełach sztuki, literatury itd. najbardziej interesuje mnie... STRUKTURA. Najprościej powiedzmy: jak to jest zrobione; jak to jest, że się podoba. Ale to moje skoszenie.

Dziękuję za ciekawy temat i pozdrawiam!

Woyciesz

Jak pisze asphal... mówiąc o przeroście formy nad treścią chodzi o takie szafowanie efektami, często tandetne efekciarstwo, lub inaczej właśnie nie podniosłą sferą wizualnę, ale eksperymentowanie z nią, z formą filmową. Ja np. nie lubię francuskiej nowej fali, gdzie takowe eksperymenta występują, są zabiegi mówienia aktora do widza, brak chronologii. Ale to akurat tylko moje zdanie. Ja uważam, że mogą być widowiskowe filmy, w których treść jest bardzo interesująca-"Raport mniejszości" czy "Między piekłem a niebem". Doceniam w kinie fantazyjną widowiskowość dobrze pobudzającą wyobraźnią, a dodatkowo przekazującą jakąś mądrą myśl.

Marisa

niezły temat... cóż, moim zdaniem dobry film powstaje wtedy, gdy forma jest idealnie dopasowana do treści (lub odwrotnie, jak kto woli)... a stwierdzenie "przerost formy nad treścią" - to złe zestawienie... weźmy "Sin City" - treść? jest tu jakaś treść? toż to prosty komiks, nieskomplikowana fabuła, luźna kompozycja, żadnego przesłania z pewnością nie niesie, nie ma tam niczego głębszego, ale tak ma być... natomiast forma tego filmu (mam na myśli zdjęcia, sposób realizacji ogólnie) zapiera dech, coś czego jeszcze w kinie nie było i przede wszystkim jest nierealna, tak jak treść tego filmu...

Lech_qv

Otóż nie do końca mogę się zgodzić, że ludzie używając sformułowania "przerost formy nad treścią' mają na myśli efeciarstwo. Ja spotkałem się z takim zarzutem (nie jestem pewien czy na filmwebie czy w jakieś rozmowie) w stosunku do takich filmów jak Miasto Zaginionych Dzieci, Sin City (tu wielokrotnie), niedawno Gnijąca Panna Młoda, a nawet Kucharz, Złodziej, Jego Żona i Jej Kochanek. Często po prostu ludzie sądzą iż wspaniała forma może być użyta tylko do wyrażenia wielkich wartości; kiedy indziej sądzą iż wielka, skomplikowana forma przesłania treść.
Po części muszę się zgodzić z Woycieszem iż podział na formę i treść nie jest naturalny ale jednak funkcnionuje w naszej kulturze. Nie wiem co do końca miałeś na myśli pisząc "Nie zgodzę się, że formą byłby tu klimat, bo ten powstaje gdzieś "poza" - w świadomości odbiorcy". Moim zdaniem jednak w filmie jest jakiś klimat który wpływa na odbiorcę, ale rzecz jasna sam odbiór, uczucia mu towarzyszące są w świadomości odbiorcy.
Oczywiście uważam iż forma i treść muszą być dopasowane oraz jak już wspomniałem że cudowna forma jak najbardziej może towarzyszyć głębokiej treści.

Dziękuję wszystkim za zainteresowanie tym tematem i zapraszam do dalszej dyskusji.

Lech_qv

Późna odpowiedź, ale być może zostanie zauważona i się przyda. Czy nie jest czasami tak, że to właśnie treść wywołuje emocje? Piszę to jako miłośniczka dobrej muzyki w filmie i ogólnie ktoś, komu forma nie jest obojętna - wręcz przeciwnie, zawsze cieszy oko. Niemniej jednak, gdy historia nie ma w sobie nic przyciągającego, gdy całość naprawdę nie dąży do niczego odkrywczego, zaskakującego itp., to wtedy taki film nie może zostać odpowiednio odebrany. Chodzi o to, że zazwyczaj to właśnie treść wywołuje np. katharsis po obejrzeniu seansu, albo sprawia, że jakaś pogróżka zawarta w przekazie chodzi za widzem do końca dnia, albo i dłużej. Powiedziałabym, że treść, to sedno całego filmu, jego sens, a forma to to, w co jest ubrany. Muzyka, obraz, odpowiedni sposób prowadzenia kamery, dialogi mają bardziej służyć lepszemu przedstawieniu treści, wynieść na piedestał to, co ma zostać powiedziane. Oczywiście, z tej wypowiedzi nie wynika, że treść jest ważniejsza od formy, raczej, że obie są tak samo ważne, ale nigdy nie docenię filmu, który tylko ładnie brzmi i wygląda, a niczego więcej nie oferuje. To też wynika z priorytetów, dlatego, że personalnie dla mnie jedną z największych rozrywek podczas zetknięcia ze sztuką ma swego rodzaju wysiłek umysłowy, albo, że tak to nazwę, swoisty mindf,uck. Ale to są jednak emocje. Nie wiem, czy bez dobrej treści wywołanie emocji samą formą jest możliwe. Nawet w piosence istnieje treść, nawet w piosence bez słów.

Dragon_Niszczyciel

Zostało zauważone, a czy się przyda, czas pokaże. Od razu powiem, że formułowanie reguł uniwersalnych oceny dzieła zawsze było dla mnie podejrzane; przy takich sytuacjach przychodzi mi na myśl scena ze "Stowarzyszenia Umarłych Poetów" kiedy nauczyciel każe uczniom wyrwać kartkę z podręcznika - o sposobie oceny wierszy.
Kiedy ktoś sformułuje taką, czy inną regułę, zawsze jakiś chochlik każe mi poszukać przykładu, który tę regułę łamie.
Dodatkowo jeszcze, częstokroć nie sposób ustalić ścisłe granice, co jest treścią, a co środkiem wyrazu, czyli zabiegiem formalnym. Dlatego najwłaściwsze wydaje się ocenianie każdego dzieła według reguł osobnych, właściwych dla danego zadziałania twórczego.
Przykład - "Mulholland Drive" Lyncha - opowiedziana fabuła wskazywałaby, że jest to film o niczym; inaczej mówiąc, że o nic w nim nie chodzi; dopiero zabiegi formalne powodują wydobycie całej głębii i emocjonalnej burzy, czy nirwany. Albo "Hair" Formana, to niemalże "czysta forma" w witkacowskim znaczeniu; libretto można opowiedzieć w pięciu zdaniach. Dobry artysta, cokolwiek by nie wziął na warsztat, może zrobić z tego arcydzieło, a szmirus jest w stanie położyć każdy scenariusz.
Przykład z muzyki - pianista Adam Makowicz w trakcie koncertów prosi czasem publiczność o podawanie motywów
i jak ktoś z sali krzyknie np. "Szła dzieweczka ..." to za chwilę słyszymy improwizację nie ustępującą polonezom Szopena; czyli ważniejsze jest - kto gra, a nie co się gra.
Chyba tak samo jest z filmami ... ale mogę się mylić ;) Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
Lech_qv

Jak przerost formy to zdecydowanie pół biedy, bo można się napawać takim kinem.
Gorzej, gdy forma kuleje. Porządna forma to absolutne minimum.

Lech_qv

A czym się różni butelka od płynu w butelce?

zuolex

nieadekwatna analogia
butelka i plyn maja oddzielne procesy produkcji ktore nie wymagaja korespondencji miedzy soba
z dwoch niemieszalnych elementow tworza jeden produkt ktory nie wola o korespondencje miedzy dwoma elementami

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones