Piotr Czerkawski

Wariacje Kunderowskie – żegnamy autora "Żartu"

Hotspot
/fwm/article/Wariacje+Kunderowskie+%E2%80%93+%C5%BCegnamy+autora+%22%C5%BBartu%22+FILMWEB-151467 Getty Images © Eamonn M. McCormack
Filmweb A. Gortych Spółka komandytowa
https://www.filmweb.pl/fwm/article/Tom+Hanks-102013
PERSONA

Tom Hanks

Podziel się

Tom Hanks uosabia na ekranie mit przyzwoitego Amerykanina.

Życiorysy ludzi kina bywają niekiedy ciekawsze niż ich twórczość. Na styku magii ekranu i prozy życia kryje się prawda o artyście. W dziale "Persona" będziemy jej szukać – wytrwale, niczym Philip Marlowe i Fox Mulder razem wzięci.

Tom Hanks – być może jak żaden inny aktor od czasów Jamesa Stewarta – uosabia na ekranie mit przyzwoitego Amerykanina. Cenimy ten typ, jak ceni się starą toyotę – karoseria już nie ta, ale silnik wciąż niezawodny.

Choć oscarowa akademia poskąpiła mu tym razem nominacji, 2013 rok i tak należał do niego. Za sprawą ról w "Kapitanie Phillipsie" oraz "Ratując pana Banksa" Tom Hanks jeszcze raz potwierdził, że jest jednym z ulubionych hollywoodzkich aktorów. "Phillips" przy budżecie rzędu 55 milionów dolarów zgarnął na całym świecie 215 milionów. Z kolei kosztujący 35 milionów "Banks" po miesiącu od premiery wyciągnął z portfeli widzów 85 milionów. Prócz Stanów Zjednoczonych film był do tej pory pokazywany tylko w pięciu krajach. Producenci mogą więc liczyć na to, że do ich kieszeni spłynie jeszcze sporo zielonych banknotów.

W bohaterach obu wspomnianych tytułów skupiają się najważniejsze cechy aktorskiego emploi Hanksa. Kapitan Phillips to przeciętny facet w średnim wieku, który nie cierpi na nadmiar gotówki  i z niepokojem myśli o przyszłości swoich dorastających latorośli. Gdy zły los postawi na jego drodze uzbrojonych w kałasznikowy somalijskich piratów, nie będzie zgrywał twardziela. Nie ryzykując życia załogi, spróbuje co najwyżej wywieść przeciwników w pole. Walt Disney z "Ratując pana Banksa" to teoretycznie postać z innej bajki – genialny przedsiębiorca, któremu zdarza się grać nieczysto, a do celu (w tym wypadku ekranizacji "Mary Poppins") brnie bez względu na koszty. Hanksowi udało się jednak wnieść do tej roli tyle ciepła, że uczynił z  bezdusznego manipulatora nieomal dobrotliwego wujcia. Disneyowi  kibicuje się tym łatwiej, że po drugiej stronie barykady czeka na niego jędzowata, zdziwaczała stara panna (Emma Thompson).

Hanks – być może jak żaden inny aktor od czasów Jamesa Stewarta – uosabia na ekranie mit przyzwoitego Amerykanina. Jego bohaterowie, choć skromni i mało efektowni, są też odważni, prawi, szlachetni. Nawet jeśli targają nimi różne wątpliwości, w kryzysowej sytuacji wiedzą, jak się zachować. Jeśli mają żony, pilnują dziewiątego przykazania. Jeśli mają dzieci, dają im dobry przykład. Jeśli nie mogą zapobiec nadciągającemu nieszczęściu, do końca życia muszą zmagać się z wyrzutami sumienia. Cenimy ich tak, jak ceni się starą toyotę – karoseria już nie ta, ale silnik wciąż niezawodny.

Co ważne, Hanks dba o to, by jego ekranowy wizerunek nie gryzł się z życiem prywatnym. Choć w jednym z wywiadów przyznał, że trudno być przykładnym małżonkiem, gdy kręci się filmy, od ćwierć wieku jest z tą samą kobietą – aktorką i producentką Ritą Wilson. Jak sam twierdzi, zanim spotkał ją na planie komedii "Ochotnicy" (1985), był mężczyzną tylko w 68%. To ona uczyniła go stuprocentowym samcem. Pod koniec lat 80. w rozmowie z "Playboyem" Hanks wyznał, że  jak każdy popalał kiedyś trawkę, która robiła z niego "najgłupszą istotę ludzką na Ziemi". Okazyjnie wciągał też kokainę. W drodze na szczyt nie zawsze był dżentelmenem.  –  Nie zamierzam przyznać się przed światem, że jestem złym człowiekiem – stwierdził –  Po prostu nie chcę, żeby ktokolwiek miał w stosunku do mnie wygórowane oczekiwania. Szczęście Hanksa polega na tym, że wszystkie zawirowania w jego życiu miały miejsce, zanim stał się popularny. Dziś z racji odporności na skandale bywa nazywany Teflonowym Tomem.
Dziś z racji odporności na skandale Hanks bywa nazywany Teflonowym Tomem.
Łukasz Muszyński

Jak doszło do tego, że chorobliwie nieśmiały syn kucharza i pracowniczki szpitala wyrósł na megagwiazdę?  – Myślę, że sprawy mogłyby się potoczyć inaczej, gdybym  w szkole średniej stracił dziewictwo. Tak się jednak nie stało – przyznaje ze smutkiem Hanks – Zapisałem się więc na lekcje aktorstwa i to zadecydowało o mojej karierze Przez dziesięć tygodni zajęć poznałem różne rodzaje teatru. Czułem, że jest on magicznym miejscem. Chciałem stać się jego częścią. W tamtych czasach mały Tom fascynował się aktorstwem Roberta Duvalla i oglądał po kilkanaście razy "Odyseję kosmiczną". Arcydzieło Kubricka to do dziś jego ulubiony film  obok "Ojca chrzestnego" i "Fargo".

W pogoni za marzeniami pod koniec lat 70. przyszły gwiazdor "Foresta Gumpa" przeniósł się wraz z pierwszą żoną Samanthą Lewes do Nowego Jorku. – Chodząc na przesłuchania przez parę lat, rozwinąłem w sobie mechanizm obronny. Chodziło o to, by udawać przed ekipą, że w ogóle nie obchodzi mnie ten casting – wspomina Hanks – Szedłem tam i w bardzo nonszalancki sposób pokazywałem, jaki niepowtarzalny mam talent. Oczywiście przegrywałem, bo ludzie nienawidzą, kiedy tak się zachowujesz. Jego debiut na dużym ekranie nie zapisał się złotymi zgłoskami w historii kina. Niskobudżetowy horror "On wie, że jesteś sam" (1980) opowiadał o seryjnym mordercy polującym wyłącznie na panny młode. Widzów chętnych zostawić pieniądze w kasie kina nie udało mu się, niestety, upolować.

Pierwszym przełomem w karierze była rola w sitcomie "Bosom Buddies". Hanks wcielił się w ubogiego prowincjusza, który wraz z kumplem przebiera się w damskie ciuszki, aby móc zamieszkać w tanim nowojorskim hotelu dla dziewcząt. Serial wypadł z ramówki po dwóch sezonach, ale młody aktor został zauważony przez branżę. Grając epizod w popularnym serialu "Happy Days", spotkał na planie Rona Howarda. Znajomość zaowocowała kilka lat później, gdy reżyser "Pięknego umysłu" przymierzał się do realizacji komedii romantycznej "Plusk". Hanks dostał rolę, którą wcześniej odrzucili m.in. John Travolta, Chevy Chase i Bill Murray – nowojorskiego singla zakochanego w syrence (Daryl Hannah). Film zarobił 70 milionów dolarów, a  28-letniego wówczas Toma wyprowadził wreszcie na głęboką wodę.


Wiedzieliście, że jeden z synów Hanksa, Chester alias Chet Haze, jest raperem? W swoich kawałkach młodzieniec, który nieodmiennie przypomina mi naszego Pikeja, sypie punchline'ami gorącymi jak klimat tundry: Otrzyj łzy z twarzy, cipowaty hejterze (...) szalejesz, bo twoja niunia patrzy na mnie i czuje to. Jestem dumny, ponieważ widzisz ten hajs, a ja go szybko rozwalam. Wspominam o Checie, gdyż jego tata również ma na koncie hip-hopowy epizod. W 1987 roku, promując komedię kryminalną "Dziennik sierżanta Fridaya", on i jego ekranowy partner Dan Aykroyd nagrali piosenkę "City of Crime". Były to czasy, gdy nawet największym filozofom nie śniło się jeszcze, że gwiazdor "Wieczoru kawalerskiego" i "Człowieka w czerwonym bucie" będzie kiedyś cenionym aktorem dramatycznym.

<iframe width="420" height="315" src="//www.youtube.com/embed/pT_QRKfv8H4" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>

Awans do pierwszej ligi Fabryki Snów zapewniła mu, jak pamiętamy, kreacja chorego na AIDS prawnika w "Filadelfii". Dostał za nią Oscara. Druga statuetka pojawiła się rok później za "Foresta Gumpa", który zarobił na całym świecie prawie 700 milionów dolarów. Choć od tamtych sukcesów upłynęły równo dwie dekady, co w kalendarzu Hollywoodu oznacza lata świetlne, Hanks wciąż należy do czołówki najbardziej wpływowych postaci show biznesu. Jego majątek szacuje się na 350 milionów dolarów. Zwyczajowa stawka za rolę to 20 milionów, ale zdarza mu się też żądać od producentów udziału w zyskach filmu. Za "Gumpa" przytulił 70 milionów. "Szeregowiec Ryan" przyniósł 40 milionów pensji, a "Anioły i Demony" – 50. Hanks dał się również poznać jako rzutki producent. Gigantyczną popularnością cieszył się musical "Mamma Mia!" (2008), na którego widzowie wydali 610 milionów dolarów. Z kolei nakręcona za 5 milionów  komedia "Moje wielkie greckie wesele" zarobiła na całym świecie 368 milionów. Wpływy okazały się więc ponad 70 razy wyższe od kosztów produkcji! Najbardziej prestiżowym przedsięwzięciem, przy którym palce maczał Hanks-producent, okazały się dwie miniserie HBO "Kompania braci" i "Pacyfik". To kino wojenne w odcinkach dorównujące rozmachem hollywoodzkim widowiskom. Hanks, który o II wojnie światowej wie więcej niż niejeden historyk, na planie "Kompanii" nadzorował prace nad scenariuszem i piastował stanowisko reżysera przy jednym z odcinków.  
saving_mr_15.jpg~original.jpg

– Powiem wam, jaki mam stosunek do pieniędzy – wyznał niedawno Hanks – W 1980 roku grałem w serialu "Bosom Buddies", gdzie dostawałem 5 tysięcy dolarów na tydzień. Gdybym zarabiał tyle do końca życia, byłbym szczęśliwy. To nie kokieteria. Nie moja wina, że producenci proponują mi niedorzecznie wysokie sumy za udział w filmach. Jakie są tego plusy? Nie mam żadnych długów. Pieniądze nigdy nie były jednak moją główną motywacją. Możesz mieszkać w największym i najpiękniejszym domu na Ziemi i jeździć najlepszymi furami, ale to i tak nic nie znaczy, jeśli jesteś nieszczęśliwy.

Wydaje się, że Hanks nie kłamie. W jego garażu zamiast Bentleya, Ferrari i Astona Martina znajdziecie Toyotę Prius (czyli waginę wśród samochodów, jak mawiał bohater "Policji zastępczej"), Chevroleta Tahoe oraz elektrycznego E-boksa. Główne hobby gwiazdora to... kolekcjonowanie starych maszyn do pisania. Ma ich w swoim zbiorze ponad setkę. – Kiedyś kupiłem maszynę za 5 dolarów, której transport z Australii kosztował mnie 85 dolarów – pochwalił się jednemu z dziennikarzy.

Widok 57-letniego Toma Hanksa z maszyną do pisania pod pachą krzepi analogowe serca bijące w cyfrowej epoce. Pomimo upływu czasu aktor wciąż znajduje dla siebie miejsce w Fabryce Snów. Nie musi przy tym jak Tom Cruise ukrywać wieku i wciąż potwierdzać swojej przydatności jako heros kina akcji. Hanks to nasz człowiek w Hollywood.
38