"Dzieci z Leningradzkiego", nominowany do Oscara dokument
Hanny Polak i
Andrzeja Celińskiego, spotkał się w Park City z wielkim zainteresowaniem i bardzo dobrym przyjęciem publiczności.
Miało to miejsce jeszcze przed werdyktem Amerykańskiej Akademii Filmowej. Czy do oscarowej nominacji Polacy dołożą festiwalowe laury? Odpowiedź poznamy w niedzielę, po ogłoszeniu wyników.
Podczas tegorocznego Festiwalu Sundance w Park City nie można uskarżać się na brak ciekawych filmów. Szczególnie dopisały dokumentalne. Zdumiewająca jest rozpiętość tematów, które poruszają, a także różnorodność stylistyczna.
"Unknown White Male", pełnometrażowy dokument produkcji angielskiej w reżyserii Ruperta Murraya, to nie tylko sugestywne studium powrotu do życia młodego mężczyzny, który w niewyjaśnionych okolicznościach stracił pamięć, lecz także rozważania nad tym, czy pamięć o przeszłości ma aż tak decydujący wpływ na nasze życie, jak się nam wydaje.
"Mur", autorski film Simone Bitton, urodzonej w Maroku obywatelki izraelskiej pracującej we Francji, rejestruje budowę betonowej ściany oddzielającej terytoria arabskie od izraelskich i przedstawia ją jako działanie pozbawione sensu. Mur nie podnosi bezpieczeństwa, jak wynika z wypowiedzi mieszkańców przygranicznych dzielnic, a jedynie izoluje ludzi i jeszcze bardziej dzieli rozdarte i od lat przepełnione goryczą narody.
W ubiegłym roku Nagrodę Publiczności festiwalu Sundance w kategorii filmu dokumentalnego zdobył obraz amerykański
"Urodzeni w burdelach" ("Born Into Brothels", reż. Zana Briski i Ross Kaufman), który podobnie jak film
Polak i
Celińskiego poświęcony był dzieciom znajdujących się w tragicznej sytuacji.