W warszawskiej Fabryce Trzciny można obejrzeć dziś nominowany do Oscara dokument
Hanny Polak i
Andrzeja Celińskiego. Projekcja odbędzie się w obecności autorów.
Każdego dnia na główny dworzec Moskwy przyjeżdżają dzieci z najdalszych zakątków Rosji. Szukają lepszego życia, uciekają od pijanych bezrobotnych rodziców i bez nadziei. Znajdują schronienie w kanałach ciepłowniczych, śpią na ławkach w poczekalniach, żebrzą. Do 2002 roku nikt ich nie ścigał ani nie zapewniał opieki. Kilkakrotnie próbowano "oczyszczać" z nich dworce.Najmniej zdeterminowane wracały do domów dziecka lub rodziców.
Większość pozostała. Tak jak problem, który poruszyli w filmie
"Dzieci z Leningradzkiego" polscy dokumentaliści
Hanna Polak i
Andrzej Celiński. Zdjęcia kręcili przez kilka lat, za własne pieniądze. Początkowo miały posłużyć jako argument w rozmowach z instytucjami i organizacjami społecznymi. Z czasem złożyły się na 40-minutowy film, który bez taniego sentymentalizmu stawia problem bezdomności i braku perspektyw tysięcy rosyjskich dzieci, jednocześnie dając do zrozumienia, że problem widoczny w takim natężeniu w Moskwie bynajmniej nie dotyczy tylko tego miasta.
Twórcom
"Dzieci z Leningradzkiego" udało się głęboko przeniknąć do zamkniętego środowiska dworcowych dzieci. Dzięki temu ich historie są wstrząsająco prawdziwe. Projekcja w Fabryce Trzciny rozpocznie się ogodz.19.30. Wstęp wolny.