ARTYKUŁ: Walkiewicz o fenomenie X - Menów

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/ARTYKU%C5%81%3A+Walkiewicz+o+fenomenie+X+-+Men%C3%B3w-51112
Sezon na rosomaki czas zacząć. Przy okazji premiery "X-Men Geneza: Wolverine" zabieramy Was w krótką podroż po świecie herosów obdarzonych genem X. Za wszelkie tłumaczenia nazw i tytułów nie ponosimy odpowiedzialności. Rządzi nimi przyjęte przez autora kryterium fonetycznej idiotyczności. Jeśli coś źle brzmi (jak Zielona Strzała lub, co gorsza, Latarnia), to za żadne skarby świata nie powinno być spolszczane.


KRONIKI MUTANTÓW

W okresie wczesnego dziecięctwa komiksy o X-Menach wpadały w moje ręce rzadko, ale ich lekturę pamiętam dobrze. Sam chciałem być takim mutantem, lecz nie każdy rodzaj mutacji mi odpowiadał. Litowałem się nad hirołami, których ewolucja zaopatrzyła w tak nieefektowne umiejętności, jak lepszy słuch, doskonała pamięć, czy śmiercionośne pchnięcie myślą. Co innego Wolverine. Okej, gość nic nie pamięta, ktoś pokrył mu szkielet adamantium, najtwardszym metalem na świecie, a potem zrobił w jego głowie afterparty. Ale tylko pomyślcie: komplet wyostrzonych zmysłów, prawie nieograniczone możliwości regeneracji, spowolniony proces starzenia, wypasione kostne pazury, rozdęta klata, do tego sylwestrowa fryzura i karnawałowy kostium. Matka Natura musiała być tego dnia w szampańskim nastroju.

Film Gavina Hooda cofa się do początków kariery najsłynniejszego z X-Menów. Twórcy żonglują wątkami z dwóch, wydanych również w Polsce serii zeszytów, "Genezy" oraz "Weapon X". Mało kto dziś wie, że Wolverine alias Logan (naprawdę James Howlett), modelowy antybohater, najemnik i cynik rodem z Kanady, pojawił się po raz pierwszy w październiku 1974 roku, w 180. numerze "Niesamowitego Hulka". Działał jako agent na usługach rodzimego rządu. Przez trzy odcinki zielony przyjemniaczek zdążył sprawić mu tęgie lanie, lecz już wkrótce Logan wrócił i w 1975 roku za sprawą Charlesa Francisa Xaviera/Profesora X dołączył do nowego składu X-Men. W chwili, gdy zadebiutował w barwach mutantów, komiks był już na rynku wydawniczym od dwunastu lat.

Ring superbohaterów

Mutanci pojawili się w erze renesansu superbohaterskich historii. Marvel Comics, które pod koniec lat pięćdziesiątych stało na skraju bankructwa, zwietrzyło szansę na uratowanie firmy w stworzeniu konkurencyjnej dla Justice League of America (DC Comics) grupy herosów. Podczas gdy poddani liftingowi Batman, Flash, Superman, Wonder Woman, Green Lantern, Aquaman i Marsjański Łowca ratowali świat na zlecenie wydawców z DC, Marvel rekrutował kolejnych bogów masowej wyobraźni do swojego dream teamu. Firma podniosła się z kolan w roku 1961 wraz z pierwszym numerem "Fantastycznej czwórki". W kolejnych latach, z superbohaterskiego taśmociągu zjeżdżali m.in. Hulk, Thor, Spider-Man, Ant-Man, Wasp, Iron Man. Złożona z tych postaci (za wyjątkiem Spider-Mana) grupa Avengers była już gotowa, żeby zmierzyć się z Ligą Sprawiedliwych. Jednak dopiero jesienią 1963, gdy Stan Lee (scenariusz) i Jack Kirby (rysunki) powołali do życia X-Menów, firmowym znakiem zespołu Marvela stała się absurdalnie długa ławka rezerwowych. Lee, który upierał się przy nazwie "Mutanci", musiał ustąpić wydawcy Martinowi Goodmanowi, twierdzącemu, że termin mutant może być niezrozumiały dla projektowanego odbiorcy. Za sprawą nowego tytułu ukonstytuowane zostały pierwsze, niezmienne cechy serii. "X" to część pseudonimu "dobrego papy" praworządnych mutantów, Charlesa Xaviera, a ponadto literka oznaczająca gen, dzięki któremu na drodze ewolucji człowiek nabywa ponadnaturalne zdolności. Xavier, sparaliżowany od pasa w dół telepata, zakłada szkołę (hrabstwo Westchester, Nowy Jork), w której rozwija zdolności piątki podopiecznych: Cyklopa, Bestii, Icemana, Anioła oraz Marvel Girl, znanej później jako Jean Grey. Po drugiej stronie barykady staje Eric Lehnsherr (prawdziwe nazwisko Max Eisenhardt) alias Magneto i założona przezeń opozycyjna organizacja Bractwo Mutantów. Już w pierwszych numerach kształtują się stanowiska, reprezentowane przez antagonistyczne obozy, będące w istocie podstawową wykładnią moralną sagi. Xavier to altruista, który wierzy w możliwość koegzystencji ludzi i mutantów. Magneto zaś uważa, że mutanci są kolejnym etapem ewolucji i zostali predestynowani przez naturę do zastąpienia rasy ludzkiej.

Z biegiem lat obydwie frakcje zaczęły werbować nowych członków, podkradać sobie starych, a gdy marvelowskie uniwersum rozrosło się do niebotycznych rozmiarów, nastąpiła wielka migracja bohaterów w najróżniejszych kierunkach. Życiorysy, osobowości, przyzwyczajenia, a nawet moce były traktowane jak klocki w wielkiej układance i przestawiane wedle uznania kolejnych autorów. Podczas swojej prawie pięćdziesięcioletniej wędrówki po świecie popkultury, mutanci odwiedzili załogę Enterprise-E ze "Star Treka", podróżowali w czasie, tworzyli gangsterską paczkę w czasach prohibicji i zamienili się w zombie (kapitalne uniwersum Marvel Zombies).

Droga komiksu do serc fanów nie była jednak usłana różami. Cechą charakterystyczną większości historii superbohaterskich z tamtego okresu była przynajmniej częściowa dekonstrukcja klasycznych wzorców. "Spider-Man" skupiał się na problemach zawodowych i socjalno-bytowych Petera Parkera, "Niesamowity Hulk" był pop-interpretacją psychoanalizy, nawet w infantylnej "Fantastycznej czwórce" humor kręcił się wokół edukacyjnego motywu rodzinnych niesnasek. Niestety, zeszyty z mutantami nie stanowiły żadnej ciekawej alternatywy, co boleśnie odbiło się na wpływach ze sprzedaży, a w połowie roku 1969 doprowadziło do zamrożenia serii. Stało się oczywiste, że jeżeli wkrótce nie wydarzy się coś ważnego, X-Meni zostaną pogrzebani. Na szczęście, los miał wobec nich inne plany.

Ci przeklęci Żydzi

Kluczem interpretacyjnym, którym najchętniej otwiera się wrota do skarbca z humanistycznym przesłaniem komiksu, jest wątek prześladowanej mniejszości. Problem w tym, że oryginalna drużyna składała się z modelowych WASP-ów (White Anglo Saxon Protestant). Co więcej, głównym wichrzycielem był Żyd, który przeżył Holokaust (mowa o Magneto), a także cygańska para Quicksilver - Srebrna Wiedźma. Dopiero gdy za sprawą nowego scenarzysty Lena Weina, ekipa została zróżnicowana narodowościowo, wyznaniowo i etnicznie, „X-Menów” wznowiono i przekształcono w fascynującą epopeję o nietolerancji.
W rozmowie literaturoznawcy Grzegorza Jankowicza z tłumaczem i publicystą Kubą Mikurdą ten ostatni zwraca uwagę na najpopularniejszy sposób odczytania komiksu, czyli utożsamienie losu mutantów z sytuacją środowisk homo- i transseksualnych. Za takim stanowiskiem przemawiają mocne argumenty. Większość z niesamowitych mocy, nienabytych w wyniku eksperymentu czy nieszczęśliwego wypadku (bo i takie sytuacje się zdarzały), ujawnia się w okresie dojrzewania. Ponadto, rzeczywistość obrazkowa (filmowa), w której X-Meni funkcjonują, to świat nieustannych napięć o podłożu społecznym. Pikiety, dramatyczne wiadomości i przełomowe wydarzenia, stan tuż po lub na chwilę przed jakąś obyczajową rewolucją.  Nie jest przypadkiem, że dwie części filmowej trylogii wyreżyserował gej, Bryan Singer. Nie bez przyczyny w jego utworach znalazło się miejsce dla innego geja, Iana McKellena, wcielającego się w rolę Magneto, lidera ruchu wyzwoleńczego oraz odgrywanej przez Rebbecę Romijn-Stamos biseksualnej Mystique. Gdy teleportator Nightcrawler pyta ją, dlaczego nie stara się wtopić w tłum, skoro posiada umiejętność przybierania powierzchowności dowolnej osoby, ta odpowiada żarliwie: "ponieważ nie powinnam się ukrywać" (cytuję z pamięci).

Magneto, który dzieciństwo spędził w Auschwitz-Birkenau, widzi analogię między współczesnymi mu odmieńcami a Żydami podczas II wojny światowej. W komiksowych seriach przypomina bardziej archetypicznego superłotra, ale i tam często podkreśla, że nie pozwoli na historyczną repetę. Grupa profesora Xaviera to dla niego banda niereformowalnych idealistów, poświęconych przegranej sprawie. Bronią oni istot z gruntu złych, zdolnych do największego okrucieństwa. W animowanym cyklu oraz komiksie "Dni nowej przeszłości" bohaterom nie udaje się zapobiec zamachowi na senatora Roberta Kelly'ego, co przynosi przerażający skutek. Władzę w USA przejmują tzw. Strażnicy, rasa człekokształtnych robotów. Zaczyna się masowe ewidencjonowanie mutantów i budowa czegoś na kształt obozów koncentracyjnych. Sam Magneto angażuje się w obalenie zbliżonego do apartheidu ustroju politycznego na fikcyjnej wyspie Genosha.  

To oczywiście nie wszystko: X-Meni są dowolną subkulturą (w jednej z serii mają nawet własnego krawca), podzieloną grupą wyznaniową (w filmie Singera zabawnie wypada scena, w której Nightcrawler zderza swoje ortodoksyjnie katolickie poglądy z agnostyckimi wątpliwościami Storm; nawiasem mówiąc, w komiksie pochodząca z Kenii Ororo Munroe/Storm to poganka), a ich oponenci mogą nawet symbolizować strach przed komunistyczną "czerwoną zarazą" (upozowana na Josepha McCarthy'ego postać senatora Roberta Kelly'ego).

Mutant pełnometrażowy

W "X-Men" (2000) Logan wierci się w ciasnym skórzanym wdzianku, co Cyklop sarkastycznie komentuje: "Co, może wolałbyś żółty spandeks?". To oczywiście aluzja do kolorystyki oryginalnego stroju Wolverine’a i komiksowej stylistyki. W sequelu, "X-Men 2" (2002), ta scena zostaje w niespodziewany sposób dopełniona. Magneto pyta chłopaka miotającego ogniem o imię. Ten przedstawia się dziarsko: "John!". Starszy pan zadaje kolejne pytanie: "A prawdziwe imię?". John Allerdyce odpowiada nie bez wahania: "Pyro".
Wspomniane przeze mnie sceny perfekcyjnie ilustrują logikę filmów Singera. Z jednej strony chodziło o rezygnację z kiczowatej i pstrokatej estetyki oryginału, z drugiej – o zachowanie komiksowego jądra opowieści, nakręcenie historii o ludziach, zdefiniowanych przez bycie "super" i "nad", a jednocześnie cierpiących z tego powodu. Kluczową postacią w rzeczonych ekranizacjach, także w wyreżyserowanym przez Bretta Ratnera "Ostatnim bastionie" (2006), wydaje się nastolatka Rogue. Jej dar, czyli umiejętność zwiększania swojej energii życiowej kosztem innych, staje się źródłem bólu. Rouge nie może nawiązać z nikim fizycznego kontaktu. Najpierw zmuszą ją to do kupna rękawiczek, potem do tułaczki, a w końcu jest przyczyną miłosnego i erotycznego niespełnienia. Nic dziwnego, że wyczerpana dziewczyna postanawia pozbyć się swojego "daru" i skorzystać z leku, który jest w stanie cofnąć każdą mutację.

Jeszcze ciekawiej u Singera prezentuje się pułkownik William Stryker, kapitalnie odegrany przez Briana Coxa. Jego postać urasta do rangi metafory rasizmu. Stryker to twardziel i szczwany lis. Obmyśla perfidną intrygę, której celem jest otrzymanie prezydenckiego zezwolenia na działania militarne przeciw odmieńcom. "Przebranej" za nieżyjącego Roberta Kelly'ego Mystique rzuca na odchodnym: "Podczas gdy ja prowadziłem operacje w Wietnamie, ty ssałeś cyca swojej matki na Woodstock". To figura ekstremalnego konserwatysty, myślącego o czynniku X jak o chorobie. Gdy nie udało mu się "wyleczyć" własnego syna, poświęcił się badaniom nad mutantami i zaplanował wybić wszystkich do nogi. Już sam fakt, że zaprzysięgli wrogowie sprzymierzają się, aby go pokonać, mówi wiele o hierarchii prawdziwych szwarccharakterów w tych opowieściach. Potencjalnych Strykerów, z ich finansowym i intelektualnym zapleczem, jest może niewielu, ale ludzi, którzy myślą podobnie do niego, nie brakuje. "A próbowałeś nie być mutantem?" - słyszy od matki Bobby Drake, w przyszłości Iceman, tuż po swoim "coming oucie".         

Wieńczący trylogię film Ratnera nie był już tak udany. Oparta na popularnej "Sadze Mrocznej Feniks" historia, w warstwie fabularnej okazała się jedynie pompatycznym finiszem ze stylistyczną zadyszką. Podjęte przez Singera wątki rozpłynęły się w akcji (zwiastuny pokazują, że podobną drogę obrali autorzy "Genezy"). Zasługą Ratnera było jednak co innego. Pokazał prawdziwą skalę zmutowanego świata. Wiedział, że siła X-Menów tkwi w ich różnorodności. Każdy znajdzie kogoś, komu zechce kibicować. Uniwersalny mit nadczłowieka, wprowadzony przez Nietzschego do filozofii, w komiksie zrealizował się najpełniej w postaci Supermana. X-Meni to wykoślawiona i zwielokrotniona wersja Supermana. Mit odbity w krzywym zwierciadle. Nadczłowiek przestał być nadczłowiekiem, gdy stał się częścią społeczeństwa pełnego nadludzi. Został zwykłym gościem z niezwykłą skazą. A czyż nie takich bohaterów kochamy najbardziej?  

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones