Berlinale, dzień 7: Gnój tego świata

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Berlinale%2C+dzie%C5%84+7%3A+Gn%C3%B3j+tego+%C5%9Bwiata-49361
Ten dzień należał do kina dokumentalnego. Najpierw pokazano "Garapę", nowe dzieło zdobywcy zeszłorocznego Złotego Niedźwiedzia, a następnie przypomniano nagrodzony Oskarem w 1984 r. obraz "The Times of Harvey Milk". Wczorajsza odsłona konkursu przyniosła z kolei skrajnie nieudane "Happy Tears" Mitchella Lichtensteina.

"Garapa" pozbawiona jest spektakularności - José Padilha, który w zeszłym roku zdobył w Berlinie Złotego Niedźwiedzia za "Elitarnych", tym razem stawia na kino kameralne i surowe. Czarno-białe zdjęcia obrazują brazylijską prowincję, która prześladowana głodem bardziej przypomina afrykańskie kraje trzeciego świata niż ojczyznę karnawału i Pelego. Materiał Padilhi jest przerażającym zapisem codzienności kilku brazylijskich rodzin. Rodzin, jakich w okolicy jest wiele: wyniszczonych i przedwcześnie postarzałych, żyjących w skrajnej nędzy, wychowujących po kilkoro, a nawet kilkanaścioro dzieci. To świat, w którym drzwi do rozsypującego się domu zostają przehandlowane na jedzenie, stosunek seksualny kończy się nowym dzieckiem, a mięso stanowi nieosiągalny specjał. Kolejne sceny ściskają serce: gołe, pokryte bąblami dzieci spożywają pośród zgraj much swój jedyny w trakcie dnia posiłek - cukier wymieszany z wodą (tytułowa garapa), lub - jeśli szczęście dopisze - suchą fasolę i ryż. Serwowane przez reżysera ujęcia z brazylijskiej prowincji to szok - można mieć świadomość światowego głodu, można widzieć wychudzone afrykańskie dzieci na ulotce Unicefu, ale dopiero kamera skierowana na konkretne jednostki porusza do głębi i uzmysławia skalę problemu. Brazylijczyk stara się zresztą dotrzeć gdzieś ponad oczywistą powierzchnię i to smutne zjawisko także zdiagnozować. Puenta, której jądrem są rozmowy z wieśniakami o seksie, prowadzi do oczywistego założenia: nie comiesięczna skromna zapomoga od rządu wyleczy głód, a zakrojona na szeroką skalę edukacja seksualna. Tylko czy gdzieś znajdą się na to pieniądze? Film kończy smutna statystyka: świat wydaje 30 razy więcej pieniędzy na uzbrojenie, a tylko podczas samego seansu z niedożywienia zmarło 1400 dzieci...

Obraz zaangażowanego amerykańskiego dokumentalisty Roba Epsteina, "The Times of Harvey Milk", powrócił do Berlina po blisko 25 latach. To właśnie tutaj dokument ten miał swoją europejską premierę w 1985 roku, także tutaj reżyser dowiedział się o nominacji do Oskara (która później zamieniła się w samą statuetkę). Organizatorzy tegorocznego Berlinale postanowili więc wykorzystać nadchodzącą w Niemczech premierę "Obywatela Milka" Gusa Van Santa i oba filmy znalazły się w programie. Seans poprzedzono krótkometrażówką "575 Castro St.", składającą się z ujęć byłego miejsca pracy polityka i nagranego przez niego  'testamentu' na wypadek zamachu na życie. Z 7-minutowego materiału wyłania się sylwetka człowieka wrażliwego i zaangażowanego, a jednocześnie świadomego własnego zagrożenia. Jego pełnowymiarowe losy poznajemy już w filmie Epsteina, a przyznać trzeba, że "The Times of Harvey Milk" to kino wciąż poruszające. I choć jest to tradycyjne i dziś już nieco archaiczne 'talking heads' z szorstką narracją rodem z filmów exploitation, to przestarzała forma wciąż kryje świetną historię. Historię, wydawałoby się, dość ograną - bo oto ginie kolejny w dziejach Ameryki polityk zmieniający bieg historii na lepsze. Harvey Milk bronił praw homoseksualistów i przyczynił się do ustalenia kilku precedensów w skali kraju, m.in. odrzucenia przez Kalifornię tzw. propozycji szóstej, której założeniem było... zwalnianie z pracy każdego o odmiennej orientacji seksualnej. I w tym właśnie miejscu dokument wychodzi poza formułę biografii, a zaczyna być obrazem zakłamanego i manipulowanego społeczeństwa, którego politycy postępują wbrew jakiejkolwiek logice. To smutny świat homofobii i społecznego wykluczenia. Jednocześnie Epstein nie czyni z Milka męczennika, a ukazuje bezsensowność jego śmierci. Polityk nie zginął bowiem z rąk zbrojnej organizacji czy w efekcie rządowego spisku. Zastrzelił go współpracownik sfrustrowany własnymi niepowodzeniami.

W konkursie pokazano kolejny film amerykański. "Happy Tears" to dzieło twórcy przedziwnych "Zębów" i już ta informacja stanowić powinna dla niektórych pewne ostrzeżenie. Efekt końcowy przechodzi jednak najśmielsze oczekiwania - film Mitchella Lichtensteina jest tak nieznośny i niezręczny, jak tylko może być. Tutaj reżyser nie ma już do dyspozycji wdzięcznej konwencji kina grozy i swoje przedziwne pomysły rozdziela pomiędzy linie dramatu i komedii, co w oderwaniu od śmiałej groteski "Zębów" przybiera formę cokolwiek przedziwną. Lichtenstein nie robi tego bowiem ani zgrabnie, ani z umiarem. Co gorsza, narracyjnie decyduje się na dość kuriozalne i czysto naśladowcze połączenie elementów kina europejskiego i azjatyckiego: fabuła momentami wydaje się nie mieć wyraźnej osi, kamera czasami udaje, że podgląda rzeczywistość... I tak dalej, i tak dalej, ale tylko czasami i tylko na chwilę reżyser ulega tym wschodnim wpływom. Bo z drugiej strony snuje typowo amerykański komediodramat o dysfunkcyjnej rodzinie, co wzmaga ogólne zdezorientowanie. Mało? Całość usłana jest żałosnymi w swym wymuszeniu elementami surrealizmu i fantastyki. Problem "Happy Tears" nie leży jednak w tej gatunkowo-realizatorskiej ekwilibrystyce. To mętna treść uniemożliwia posklejanie z tych elementów ciekawego, nieszablonowego filmu. Bohaterkami są tu dwie siostry, Jayne (Parker Posey) i Laura (Demi Moore), zmagające się z własną frustracją i chorowitym, wymagającym opieki ojcem (Rip Torn). I to właściwie tyle - poza ciekawym punktem wyjścia sama historia drepcze w miejscu przez dobrych 90 minut. Narracja jest jest przy tym niemrawa i usypiająca, a na przemian zabawne i dramatyczne (przynajmniej w zamierzeniu) sceny wywołują uczucie ciężkiej konsternacji, której punkt kulminacyjny przypada na idiotyczne zakończenie. Względem tak funkcjonującej całości ciężko jest wydobyć jakikolwiek zalążek emocji.
Czasy Harveya Milka (1984)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones