Berlinale: Polański skowycze razem i osobno

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Berlinale%3A+Pola%C5%84ski+skowycze+razem+i+osobno-58221
W Berlinie pokazano "Autora Widmo" Romana Polańskiego – świetny thriller z wielką polityką w tle. Pod jej znakiem upływają pierwsze dni festiwalu.


Obecność tematów politycznych na Berlinale nie dziwi. To część historii tego festiwalu, niejednokrotnie metka odróżniająca go od Cannes i Wenecji. Filmy wybierane z różnych zakątków świata, o palących problemach; nierzadko kontestacyjne manifesty. Polityka stała się nieuniknionym elementem imprezy od lat wrażliwej na zjawiska społeczne, stojące za nimi ideologie i doktryny oraz bezsilne wobec nich jednostki. Nie mogło też być bardziej wymownego w Europie miejsca dla takich filmów niż stolica Niemiec. Dziś organizatorzy zwracają się przede wszystkim w stronę odległej, nadal niepoznanej Azji czy zapomnianej Afryki. Nie omijają jednak filmów z własnego podwórka, zwłaszcza tych, w których rozwój zachodniej cywilizacji odbija się czkawką.    

W nadrabianiu przerwanego czasu

Decyzją na przekór było otwarcie festiwalu obrazem Wanga Quanana "Tuan yuan" (Razem i osobno), który trzy lata temu wyjeżdżał z Berlina ze Złotym Niedźwiedziem za "Małżeństwo Tui". Nie ma w nim gwiazd, które mogłyby uświetnić ceremonię inauguracji. Jest intymna, wciągająca historia dwojga kochanków rozdzielonych pod koniec wojny domowej w Chinach w 1949 r. Wang trzyma się charakterystycznych dla swojej twórczości motywów. Wielka miłość napotyka przeszkody, wymaga wyrzeczeń, zadaje pytania o prawdziwe potrzeby. Liu – żołnierz walczący z armią komunistów – wraca po 50 latach z Tajwanu do Szanghaju. Chce spotkać się z Quiao (świetna w tej roli Lisy Lu), którą razem z synem musiał nagle opuścić. Wiele od tamtego czasu się zmieniło, kobieta założyła rodzinę. Przyjazd Liu zdaje się dla niej niedogodnością – wie, że wszystko powróci. Kiedy mąż i dzieci wybiegają na ulicę, aby powitać gościa, ona z zamarzniętym wzrokiem przysiada przy kuchence.



Jest w tej dość standardowej historii coś wyjątkowego. Ani raz nie wyczułem w niej fałszu, melodramatycznej maniery czy propagandowej retoryki. Nikt nie ukrywa, że historia i polityka odcisnęły piętno na życiu bohaterów. Jednak po latach są czynnikiem jednoczącym. Mąż Quiao znajduje w swoim konkurencie kompana do kolacji przy wódce i starych piosenkach, mimo że ten – jak się okazuje – chce zabrać jego żonę do Tajwanu, proponując za to nawet finansową rekompensatę. Inaczej dzieci, które nie akceptują innego scenariusza dla matki niż wspieranie rodziny. Wszystko na krótko wygładzają pozorne zachowania. "Zależy wam tylko, żeby nie stracić twarzy" – krzyczy do nich ojciec, choć sam robi dobrą minę do złej gry. W świetnej scenie – wystawnym obiedzie na uliczce przed blokiem – pożegnalna piosenka szybko cichnie, bo zaczyna padać deszcz. Panoramiczny rzut na Szanghaj pokazuje nowe zmiany. Sentymenty stają się obce,  stare historie miłosne nie obchodzą nikogo prócz zainteresowanych.              

Twarz polityka

Zdanie z filmu Quanana jak ulał pasuje do Adama Langa (Pierce Brosnan) – byłego brytyjskiego premiera z "Autora widmo" Romana Polańskiego. Lang na spoczynku postanowił napisać wspomnienia. Wynajął ghostwritera, którego po krótkim czasie wyłowiono z morza. Jego następcą zostaje "The Ghost" - "Duch" (Ewan McGregor). Za pokaźną sumę ma w ekspresowym tempie dokończyć dzieło poprzednika w willi Langa na wyspie. Projekt od samego początku jest podejrzany – "Duch" tuż po otrzymaniu zlecenia zostaje napadnięty. Niebawem media publikują informacje kompromitujące byłego premiera, pojawiają się zarzuty i perspektywa procesu w Hadze. "Duch" odkrywa w międzyczasie dowody wskazujące na bardziej skomplikowany charakter całej sprawy z istotną w niej rolą CIA.

Film trafia na podatny grunt. Wydarzenia z ostatnich lat mają odbicie na ekranie. W ekspremierze widzimy niejednego dzisiejszego polityka-aktora. Trudno powiedzieć czy cwanego gracza czy ofiarę powiązań. Może jedno i drugie? Zastanawiałem się, jak ja mam to zrobić? Czy mam grać Tony'ego Blaira? - wspominał współpracę z Polańskim Pierce BrosnanNie, nie graj Tony'ego Blaira, powiedział, zapomnij o tym i po prostu graj.

Nie pracowałem dotychczas z żadnym reżyserem, który czuje się tak odpowiedzialny za wszystko, który jest mistrzem każdego detalu – mówił Ewan McGregor.

"Autor widmo" to rezultat współpracy Polańskiego z Robertem Harrisem – twórcą powieści "The Ghost", na podstawie której powstał film (wcześniej pracowali nad ekranizacją innego utworu  Harrisa"Pompei", która nie doszła do skutku). Obaj napisali scenariusz – mistrzowski, dopracowany w szczegółach, pełen świetnych dialogów. Nie ciągłe zwroty akcji, a właśnie dialogi tworzą tu suspens, który sprytnie podtrzymuje muzyka Alexandre'a Desplata. Na myśl przychodzi "Chinatown". Polański kopiuje siebie samego? Raczej powraca do artystycznych korzeni i gatunku, który lubi. Na pół godziny przed pokazem prasowym sala była pełna, po projekcji brawa i do końca dnia przewijające się nazwisko reżysera w rozmowach. Film zdobył bardzo dobre recenzje. Brakowało tylko Polańskiego.
          
Bluźnierstwa Ginsberga

W konkursie pokazano również "Howl" (Skowyt) Roberta Epsteina i Jeffreya Friedmana. Świat purytańskiej ideologii Stanów Zjednoczonych lat 50. uderza w młodego poetę Allena Ginsberga. Publikacja jego wiersza pod tytułem "Skowyt" - swoistego manifestu "Beat Generation" - prowadzi do procesu o naruszenie norm obyczajowych obscenicznym językiem (sic!). Rozprawa staje się walką o wolność słowa. Epstein i Friedman filmują całość w trzech różnych konwencjach. Przed dyktafonem o swoim życiu opowiada młody Ginsberg (James Franco), w sądzie toczy się komiczny proces z wierszem w roli oskarżonego, zaś między jednym a drugim animowane ekspresje stają się tłem dla recytowanych fragmentów dzieła. I w tym tkwi problem. Puste deklamacje wiersza zaczynają nużyć, Ginsberg jest nijaki, a koniec procesu staje się jedynie sposobem do wygłoszenia haseł wolności, akceptowania inności itp. Nic poza tym.  Wyszedłem z kina z niedosytem i obojętny. Nie poznałem lepiej ani Ginsberga ani jego wiersza. Więcej przynosi jego lektura niż niezbyt udana synteza – atrakcyjna formalnie, a jednak pusta w środku.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones