Berlinale nasza relacja: Banalne zło i szczęście

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Berlinale+nasza+relacja%3A+Banalne+z%C5%82o+i+szcz%C4%99%C5%9Bcie-40958
Po półmetku festiwal w Berlinie się rozkręcił. W konkursie pojawiły się filmy ciekawsze, nienarzucające jedynie słusznych i przy tym banalnych konkluzji. Trudno wśród nich znaleźć dzieło wybitne, ale kilka tytułów zasługuje na szczególną uwagę.

Errol Morris (laureat Oscara za "Mgły wojny") pokazał mocną "Zwykłą procedurę operacyjną" (Standard Operating Procedure). To dokument o skandalu w więzieniu Abu Ghraib, który wybuchł w 2004r. po opublikowaniu zdjęć pokazujących, jak amerykańscy żołnierze znęcali się nad irackimi więźniami. Morris odszukał sprawców i zrobił z nimi wywiady. Ich wypowiedzi ubrał w atrakcyjną formę. Oglądamy wstrząsające zdjęcia (wśród nich także te, które nie ujrzały światła dziennego), nagrania i sceny rekonstruujące zdarzenia. Gadające głowy nie przeszkadzają, ich wypowiedzi są najmocniejszą stroną obrazu. Reżyser postawił przed sprawcami kamerę i pozwolił się im bronić. Im bardziej próbują wybrnąć ze swojej beznadziejnej sytuacji, tym bardziej się w niej pogrążają. – To było dość zabawne, choć później żal mi się zrobiło tego faceta – mówi jedna ze strażniczek o tym, jak uczyła
się zakładać szwy na nodze więźnia, którego poszczuto psem.

W dokumencie Morrisa nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie o przyczynę postępowania strażników i strażniczek w Abu Ghraib. Na myśl przychodzi jednak inna próba analizy ludzkiego okrucieństwa, którą przeprowadziła Hannah Arendt, opisując proces Eichmanna. Jej „rzecz o banalności zła” odrzucała tezę, że człowiek z natury żywi chęć zadawania cierpienia i gardzenia drugim. Bohaterowie filmu Morrisa wydają się normalni, mimo że nie grzeszą inteligencją, podobnie jak Eichmann (nie potwór, choć błazen). Zwalają winę na innych, na przymus podporządkowania rozkazom, chęć umilenia sobie czasu. Nie wyglądają jednak na sadystów. Tym większy rośnie niepokój, kiedy słyszymy ich infantylne tłumaczenia, patrząc na pół-pornograficzne zdjęcia z ich udziałem.

Wiara dziecka

Niepokój na festiwalu wzrósł po pokazie okrutnego filmu Brazylijczyka Josego Padilhy "Jednostka elitarna" (Tropa de elite). Ciężko po nim wierzyć w dobrą naturę człowieka. Reżyser dotyka jednak szerszego kontekstu. Zło to zbanalizowany mechanizm kontroli nad ludźmi. Padilha oskarża Brazylię o systemowy chaos, skorumpowane i zbrodnicze społeczeństwo, nad którym nikt nie jest w stanie zapanować. Mówi o prawdziwych wydarzeniach – jak na ironię – związanych z wizytą papieża. Środki bezpieczeństwa obejmują zabijanie wszystkich ulicznych dilerów, wśród nich dzieci. Nikt jednak nie ruszy mafijnych bossów trzęsących całym interesem. Taka kontrola oznacza zysk. Ten dynamiczny, ale ponury obraz dzisiejszej Brazylii wychodzi poza slumsy z "Miasta Boga"; pokazuje nieporadność całego państwa. Nadzieja na poprawę niknie.

Z kolei twórca "Opowieści o płaczącym wielbłądzie" Luigi Falorni przywiózł do Berlina "Płonące serce" (Feuerherz). W tej dość schematycznej opowieści o dziewczynce, która dostaje się do obozu bojowników walczących o wyzwolenie Erytrei, próbuje doszukać się jasnej strony ludzkiej natury. Wierzy, że tylko ona może zwyciężyć. To wiara oparta na dziecięcej naiwności i ewangelicznej zasadzie „drugiego policzka”. Zbyt prosta do zaakceptowania. Może jednak takiej właśnie potrzeba?

Improwizowany optymizm

Rewelacją festiwalu okazał się film Mike’a Leigha "Głupie szczęście". Twórca "Sekretów i kłamstw" zaskoczył, bo jego obraz jako jedyny wprowadził do konkursu trochę optymizmu. Jest to jednak optymizm pozorny, chwilami przewrotny. – Nie zmieniłem się w ogóle – odpowiadał reżyser na pytania dziennikarzy, dlaczego zrobił komedię – Ten film niesie poważny temat z mrocznym tłem. Próbuję odrzucić modę na powszechną depresję w świecie, który się rozpada. Tej słodko-gorzkiej fabule energii i komizmu nadaje Poppy – zwariowana trzydziestoletnia panna, nieustabilizowana, mieszkająca z koleżanką, za to ciągle uśmiechnięta i brnąca przed siebie. Przypomina nieco Johnny’ego z "Nagich". Jest nauczycielką w przedszkolu, wolny czas próbuje wykorzystać na wszelkie możliwe sposoby – skoki na trampolinie, flamenco, naukę jazdy samochodem, picie, seks z przypadkowym facetem. Jednak nie wszyscy potrafią tak żyć. Większość nie
potrafi. Niektórzy jej zazdroszczą, inni wpadają w furię. Leigh przejaskrawia postać Poppy, żeby ostrożnie przemycić tak otwarcie poruszane przez resztę konkursowych filmów współczesne niepokoje. – Te osoby to wynik kreacji – mówi – Ale są częścią rzeczywistości, bo ciągle ją obserwujemy. Wierzę, że okoliczności kształtują postawę. Dlatego w moich filmach więcej jest improwizacji niż scenariusza.

Cień śmierci

Zaskakująco dużo filmów konkursowych porusza motyw śmierci. W "Kwiatach wiśni – Hanami" (Kirschblüten – Hanami) Doris Dörrie śmierć przychodzi znienacka i do innej osoby, zmienia plany i popycha do reorganizacji życia. W ciekawym "Cichym chaosie" Antonello Grimaldiego z Nannim Morettim w głównej roli i Romanem Polańskim oraz Kasią Smutniak w epizodach śmierć żony na nowo i w zabawny sposób definiuje rolę ojca. Również w izraelskim "Niespokojnym" (Restless) Amosa Kolleka po odejściu matki syn próbuje nawiązać kontakt z ojcem, którego nigdy nie poznał. Najpierw musi jednak przezwyciężyć tłumione urazy, a ojciec obojętność, na której przetrwał dwadzieścia lat w USA. W tle historia konfliktu izraelsko-palestyńskiego – nierozwiązana, potęgująca frustrację i rozczarowanie życiem.

Do grupy ważnych i potrzebnych filmów o tematyce historycznej dołącza "Katyń" Andrzeja Wajdy, pokazywany poza konkursem. Dziś rano w Berlinale Palast odbędzie się pokaz dla prasy, a po południu oficjalna premiera. Jutro dowiemy się, który film otrzyma Złotego Niedźwiedzia.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones