Cannes 2010: Mężczyźni na celowniku

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Cannes+2010%3A+M%C4%99%C5%BCczy%C5%BAni+na+celowniku-60642
Festiwalowe zmagania rozpoczęły się na dobre. Akredytowani dziennikarze i przedstawiciele branży filmowej spokojnie weszli już w canneński rytm pokazów, konferencji, spotkań biznesowych i oczywiście nieodzownych kolejek pod salami kinowymi. Pierwsze seanse Konkursu Głównego oraz sekcji Un Certain Regard zdominował temat relacji damsko-męskich z wyraźnym akcentem na tę drugą stronę.

Walczący o Złotą Palmę chiński "Chongqing Blues" Wanga Xiaoshuai, twórcy prezentowanego na ubiegłorocznym Berlinale "In Love We Trust", opowiada o pięćdziesięcioletnim marynarzu, który po 14 latach wraca do porzuconej żony, by poznać wszystkie okoliczności niedawnej śmierci ich syna zastrzelonego w supermarkecie. Z wytrwałością i spokojem prowadzi prywatne śledztwo, spotykając się ze zrozumiałą niechęcią matki i przyjaciół zmarłego chłopaka. Nie pomagają mu też funkcjonariusze policji, którzy całą sprawę uważają za zamkniętą. Desperacja mężczyzny wkrótce jednak przynosi pewne rezultaty.

Xiaoshuai w klarownej, niespiesznie prowadzonej opowieści, nie używając zbyt wielu, słów porusza kilka fundamentalnych problemów: ojcostwa, zwłaszcza jego braku i wpływu na wychowanie dzieci, dramatu kobiet pozostawionych bez opieki i poczucia bezpieczeństwa, w końcu wyrzutów sumienia, które towarzyszą wszystkim bliskim człowieka zmarłego w tak tragicznych okolicznościach. I to właśnie tym ostatnim reżyser przyjrzał się z największą uwagą.  Dążący do poznania prawdy o porzuconym przed laty synu, jego życiu, przyjaciołach, wreszcie śmierci pan Lin dociera do kolejnych osób z jego otoczenia oraz świadków incydentu. Dla każdej z nich spotkanie to okazuje się nie tylko okazją do wspomnień, ale i konfrontacji z osobistą traumą, trudnymi pytaniami, których większość nie chciałaby sobie stawiać.



W gąszczu niewiadomych nierozwiązana pozostaje też jedna z najważniejszych zagadek: dlaczego Lin przed wieloma laty porzucił żonę i kilkunastoletniego syna? Bohater nie odpowiada na to pytanie, być może dlatego, że w obliczu tragedii dziecka w najmniejszym stopniu nie ma zamiaru się usprawiedliwiać. Żaden powód nie byłby wszak wystarczający. Z godnością i wielką pokorą przyjmuje wszystkie zasłużone pretensje i obelgi. Odbywa swoistą pokutę, choć wie, że winy być może nigdy nie będą mu wybaczone.
Pan Lin zbiera owoce swojej decyzji sprzed lat, Paul główny bohater "Tuesday, After Christmas" prezentowanego w sekcji Un Certain Regard właśnie przed nią staje. Rumuński reżyser Radu Muntean po raz kolejny po znakomitym "Boogie" podjął się wnikliwej i bardzo krytycznej analizy męskiej duszy. Zrobił to w formie znanej z jego poprzednich produkcji. Za pomocą długich, kilkuminutowych niekiedy ujęć, wojerystycznych  zdjęć i znakomitej gry aktorów uzyskał obraz, który zdaje się być bliższy dokumentalnej rejestracji niż fabularnej kreacji.

Stajemy się świadkami kluczowego momentu w życiu młodego małżeństwa z dzieckiem. Paul  i Adriana mają ustabilizowaną pozycję majątkową, dochodową pracę, a ich córka niebawem zacznie uczyć się jeździć na snowboardzie i nosić aparat na zęby... Problem w tym, że ładna ortodontka opiekująca się małą od kilku miesięcy sypia z jej ojcem. Podwójne życie mężczyzny wygląda na bezkolizyjne, oba światy są od siebie szczelnie odseparowane. Nie ma dramatycznych żądań rozwodu ze strony kochanki ani podejrzliwych pytań małżonki. Problemy zaczynają się dopiero wtedy, gdy podczas rutynowej kontroli dentystycznej obie kobiety mają okazję się poznać.

Paul jest rozdarty. Zakochany w młodszej kobiecie zaczyna coraz wyraźniej dostrzegać szarą rzeczywistość i rutynę swojego małżeńskiego życia. Staje przed wyborem, którego konsekwencji nie poznamy, ale możemy się ich domyśleć.

Muntean znowu bez cienia solidarności obnażył niebezpieczeństwa i ułomności męskiego postrzegania świata. I nie istotne, czy zrobił to ku przestrodze, czy by go usprawiedliwić, czy wreszcie publicznie wyspowiadać, ważne że po raz kolejny wyszło mu znakomicie. Brak choćby cienia komentarza czy próby uogólnienia może być zarzutem trudnym do odparcia. Miłośnikom stylu rumuńskiego twórcy nie będzie on jednak przeszkadzał.

Swój głos w sprawie kryzysu ojcostwa zabrał także znany meksykański aktor Diego Luna ("Obywatel Milk", "I Twoja Matkę Też") w swoim pierwszym pełnometrażowym filmie fabularnym pt. "Abel". Prezentowany poza konkursem obraz opowiada o dziewięcioletnim chłopcu cierpiącym na niezdefiniowane schorzenie psychiczne. Przestał mówić od kiedy jego matka i on wraz dwojgiem rodzeństwa zostali opuszczeni przez ojca. Po kilkuletnim leczeniu szpitalnym porwraca do domu. Odzyskuje głos dzięki urojeniu, w którym to on staje się głową rodziny. Za namową lekarzy  domownicy podporządkowują się nowej rzeczywistości. Do czasu, gdy w drzwiach pojawia się marnotrawny rodzic.



"Abel" jest opowieścią pełną ciepła i humoru pod którym czają się jednak problemy znacznie bardziej dramatyczne. Jego atmosfera wyraźnie koresponduje z postacią Diego Luny, który mimo iż jest trzydziestoletnim mężczyzną, wciąż zachował w sobie sporą dawkę chłopięcego uroku i naiwności. Nie warto zatem wytykać warsztatowych czy scenariuszowych wpadek, których w obrazie nie brakuje, lecz skupić się na jego prorodzinnej wymowie i bezpretensjonalności i oczywiście znakomitej grze młodziutkiego aktora, który podczas półtoragodzinnego seansu praktycznie nie schodzi z ekranu.

Ostatni jak na razie film konkursowy "The Housemaid" Koreańczyka Im Sang-soo traktuje z kolei o męskiej dominacji i klasowych nierównościach. Historia młodej i bardzo urodziwej prostej dziewczyny, która z wielką radością zmienia pracę na mięsnym targu na posadę opiekunki i gosposi u bogatych i pięknych małżonków z córką i bliźniakami w drodze. Wielki, pełen przepychu dom mógłby być dla niej gościnnym miejscem na dłużej, gdyby nie romans z jego gospodarzem, w który wdaje się wyjątkowo szybko.

Tym, co urzeka w filmie Im Sang-soo od pierwszych sekund, jest jego strona wizualna. Piękne, wysmakowane kadry, znakomita scenografia i, co ciekawe, choreografia ruchów bohaterów w przestrzeni oraz ich gestów. Wyraźne od początku napięcie erotyczne również zostaje zwieńczone bardzo wyszukanymi scenami łóżkowymi. Na szczęście uczcie dla oka towarzyszy interesująca pożywka intelektualna. Mamy tu nie tylko obraz mężczyzny zdobywcy, egoistycznego pana, który dostaje wszystko czego zapragnie, ale i perfidne kobiety, które dla utrzymania swojej pozycji i wygody są w stanie poświęcić wszystko i wszystkich. Mamy w końcu wspomniane różnice klasowe i wzajemne relacje pomiędzy państwem a służbą oraz skrywane po obu stronach prawdziwe intencje. Spora dawka ciekawych obserwacji społecznych i żywych emocji sprawia, że Koreański obraz ogląda się z niesłabnącym zainteresowaniem, a bardzo ciekawy, metaforyczny finał dopełnia tego udanego dzieła. Azjatyckie kino na razie nie zawiodło. Oby odpowiedź filmowców ze Starego Kontynentu była równie przyzwoita.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones