Do wielkiej sztafety z ogniem olimpijskim dołączyło w ojczyźnie nowożytnych igrzysk dziesięcioro Polaków. W niedzielę na Krecie, w 30-stopniowym upale, biegli aktorzy, piosenkarze, dziennikarze i utytułowani sportowcy.
Na pierwszej zmianie wystartował dziennikarz sportowy TVP Maciej Kurzajewski. Potem biegli kolejno: Marcin Daniec,
Artur Żmijewski, Marcin Meller,
Danuta Stenka, Kayah,
Małgorzata Foremniak, Andrzej Piaseczny, Jacek Wszoła i Zdzisław Hoffmann.
Od mistrza świata z 1983 roku w trójskoku, znicz zapaliła liczna delegacja z Korei Południowej, reprezentująca m.in. firmę Samsung, która jako oficjalny partner Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego doprowadziła do organizacji tego jedynego w swoim rodzaju przedsięwzięcia pod hasłem
"Przekaż płomień, zjednocz świat".
Pochodnia z ogniem była w 34 miastach na pięciu kontynentach. Niosło ją prawie 11 tysięcy osób. Uczestnicy polskiej ekipy ze wzruszeniem mówili o swych odczuciach po pokonaniu trasy. Jacek Wszoła, mistrz olimpijski z Montrealu (1976) i wicemistrz z Moskwy (1980) w skoku wzwyż powiedział, iż mimo obecności na igrzyskach jako sportowiec nie miał okazji by chociaż dotknąć olimpijską pochodnię.
Małgorzata Foremniak wyjawiła, że gdy będzie wpatrywać się w uroczystość zapalenia znicza 13 sierpnia w
Atenach, pomyśli "o swej cząstce jaką wniosła do tego ognia".
Olimpijski płomień powrócił w piątek wieczorem do Grecji (został rozniecony 25 marca w ruinach starożytnej świątyni Hery w Olimpii), kończąc podróż dookoła świata. 9 lipca odleciał z Cypru na Kretę. Na wyspie Afrodyty pochodnię żegnały dziesiątki tysięcy cypryjskich Greków, którzy podkreślili w ten sposób swoje głębokie więzi z Helladą.