GAMESCOM 2014: Graliśmy w polską platformówkę "Juju"

Filmweb autor: /
https://www.filmweb.pl/news/GAMESCOM+2014%3A+Grali%C5%9Bmy+w+polsk%C4%85+platform%C3%B3wk%C4%99+%22Juju%22-106883
Juju to magia, rytuały, fetysze rodem z Czarnej Afryki. Juju to też pocieszna panda z szamańską maską na głowie. Po niezłym „Shadow Warrior” warszawskie studio Flying Wild Hog postanowiło uderzyć w nieco lżejsze tony. Podczas Gamescomu mogliśmy pograć nieco w tę sympatyczną grę. 



Juju” to klasyczna, wręcz do bólu staroszkolna platformówka na dwie osoby. Oczywiście można grać samemu, ale tak jak nie ma Jazza bez Spaza, tak Juju nie istnieje bez jaszczurki Peyo. Na potrzeby hands-on mieliśmy dostęp do kilku umiejętności, które w normalnej grze będą zdobywane na kolejnych bossach. Same walki z bossami (my potyczkowaliśmy się z wielką ośmiornicą) nie są przesadnie trudne, ale dość długie i w starym stylu – nie pięścią, to sposobem. 

     

Juju” wygląda bardzo ładnie i kolorowo. Szkoda, że przewidziana jest na razie na duże konsole, bo idealnie sprawdziłaby się na PlayStation Vita. Ale nawet na dużym ekranie napędzana silnikiem Unreal Engine 3 wygląda ładnie i odpowiednio infantylnie. Problem w tym, że nasycone kolorkami poziomy mogą nieco zmylić. Choć większość poziomów, które rozegraliśmy, da się przejść bez problemu, zdarzają się znacznie trudniejsze ścieżki zdrowia. Prowadzący prezentację Sławek Uliasz, gdy zobaczył, że kolejne etapy przechodzimy już nieco nonszalancko, odpalił poziom, po którym płakaliśmy jak małe dziewczynki.

To całkiem niezłe wyjście, bo w dużej mierze „Juju” przystosowane jest do tandemu rodzic-dziecko albo dwóch niekoniecznie zaprawionych w bojach graczy. Gdy jedna z postaci wypadnie poza ekran, wraca w bańce, która pęka, gdy zbliżymy się do kolegi. Liczba żyć na niższych poziomach trudności w zasadzie nie ma znaczenia, a punkty kontrolne rozsiane są dość gęsto. Problemy zaczynają się wtedy, kiedy rozgrywamy etap bliżej niesławnego drzewa „Guacamelee” niż lekkiej, dziecięcej platformówki.


Same trudniejsze etapy to nie wszystko. Ponoć po skończeniu gry uzyskamy dostęp do specjalnych wyzwań i kolejnych poziomów trudności. Średnio widzę siebie przechodzącego bez utraty choćby jednego serduszka całą grę, a ma być taka możliwość w finalnym produkcie. Do tego oprócz zwykłych poziomów czekają także ukryte etapy czy znajdźki do zebrania. Słowem: będzie co robić.

Na pierwszy rzut oka może nieco dziwić taki zwrot po „Shadow Warrior”. Spora ilość krwi i flaków została zastąpiona familijną rozrywką. „Juju” oferuje na szczęście nieco więcej niż bezstresową zabawę dla dzieci. Wyższe poziomy trudności i pokręcone ścieżki zdrowia mają szansę przyciągnąć i tych bardziej zaprawionych w bojach. Oby finalnie gra prezentowała się tak jak teraz. I najlepiej gdyby trafiła bonusowo na Vitę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones