Koreański reżyser
Kim Ki-duk zmienia język na chiński, zwiększa budżet i ogranicza ilość przemocy. Twórca
"Pustego domu" i
"Piety" przygotowuje kolejny film i otwiera nowy rozdział w swojej filmografii.
Nakręciłem w Korei około 20 filmów. Opowiedziałem tam już wszystkie historie, jakie chciałem, powiedział.
Getty Images © Ian Gavan Tytuł roboczy projektu to
"Who Is God".
Otrzymałem od Chin inwestycję rzędu 30 milionów dolarów i pracuję nad filmem. To około trzy razy tyle, ile kosztowało razem 20 moich filmów nakręconych w Korei, zdradził twórca.
Kiedy byłem w Chinach, mniej więcej jeden pasażer metra na dziesięciu mnie rozpoznawał. Nie wydaje mi się, żeby widzieli wszystkie moje filmy w kinie. Prawdopodobnie ściągnęli je nielegalnie z Internetu, ale nie martwię się tym.
W obliczu budżetu i zainteresowania chińskiej publiczności reżyser zamierza stonować brutalność, z której słynie. Nie oczekujcie więc gwałtów, kazirodztwa i kastracji.
Jestem gotów przystosować treść filmu do potrzeb chińskiego widza, przyznał
Kim zapytany o to, czy nie obawia się starcia z cenzorami. Twórca miał już zresztą problemy z cenzurą - jego
"Pieta" została praktycznie wycofana z koreańskich kin.
Reżyser pracował nad scenariuszem
"Who Is God" od dziesięciu lat. Będzie to film wojenny rozgrywający się w czasach starożytnych, opowieść o religijnej wojnie wywołanej rozprzestrzenianiem się buddyzmu w Azji.
Jest wiele hollywoodzkich filmów o krucjatach i innych religijnych konfliktach. Wyobrażam sobie, że coś podobnego mogło mieć miejsce w Azji, kiedy buddyzm przekroczył granice Indii.