PRZED PREMIERĄ: Graliśmy w "Tekkena 7"

autor: /
https://www.filmweb.pl/news/PRZED+PREMIER%C4%84%3A+Grali%C5%9Bmy+w+%22Tekkena+7%22-123092
"Tekken 7" zbliża się wielkimi krokami. Ostatnio mieliśmy okazję pograć w warszawskiej siedzibie Cenegi w tryb fabularny tej gry oraz rozegrać miniturniej z redakcjami różnych portali zajmujących się tematyką gier. 


Namco Bandai już jakiś czas temu podawało, że tym razem zamierza skupić się na trybie fabularnym. I słowa dotrzymało – perypetie bohaterów rozbuchane zostały do "sagi rodu Mishima". Twórcy przedstawiają nowe i stare losy Heihachiego i Kazuyi oraz, co ciekawe, historię matki tego drugiego, czyli Kazumi. O fabule lepiej za dużo nie widzieć, wystarczy tyle, że pojawią się zarówno znane, jak i zupełnie nowe postacie, więc to dobry sposób na rozgrzewkę. Gra w tym trybie ułatwia nam zresztą wiele rzeczy, gdyż pod L1 mamy ukryte całe kombinacje ciosów, które wykonujemy jednym przyciskiem. 


Podczas cutscenek w trybie fabularnym przezabawne jest to, że każda postać wypowiada się w swoim rodzimym języku. Jeśli więc na ekranie znajdzie się w tej samej chwili Heihachi, Nina i Claudio, to dostaniemy mieszankę trzech języków – włoskiego, japońskiego i angielskiego. Racjonalnie rzecz biorąc, to nie ma sensu, ale doceniam wysiłek twórców, którzy chcieli zapewne urozmaicić linie dialogowe. Niestety nie wszystko w przerywnikach filmowych prezentuje ten sam poziom. O ile część jest realizowana na silniku gry i wygląda bardzo ładnie, o tyle już monologi opatrywane są wyłącznie statycznymi rysunkami. Obrazki rodem z kiepskich visual novel średnio pasują do ogólnego bombastycznego designu gry.

Postaci do wyboru jest oczywiście zatrzęsienie. Weterani serii z radością powitają starych znajomych pokroju Hwoaranga, Kinga czy szalonego Yoshimitsu (tym razem z mackami w pakiecie). Z kolei fani "Street Fightera” na pewno od razu odnajdą się w sterowaniu znanym z tej serii gier Akumą. Z nowych postaci moją faworytką została Lucky Chloe, dziewczyna w stroju kotka, która choć wygląda niepozornie, potrafi wyprowadzić szybkie i oszałamiające combosy. Postać ta przypomina nieco Eddy'ego i Christie, tyle że posługuje się innym stylem walki, ale jest równie łatwa do poprowadzenia. Poza Chloe można pograć np. Saudyjczykiem Shaheenem albo zwinną Katariną. 


W grze wprowadzono nieco nowości także w zakresie mechaniki. Największą zmianą jest modyfikacja tzw. Rage Art. Ostatnio była to zdolność, która wzmacniała nasze ciosy, gdy byliśmy na granicy śmierci. Obecnie Rage Art przypomina raczej specjalny atak rodem z "Mortal Kombat". Gdy pasek naszej postaci zacznie świecić na czerwono, możemy spróbować uruchomić ten cios i jeśli uda nam się złapać w zasięg przeciwnika, serią udanych combosów zdejmujemy mu nawet jedną trzecią paska życia. Rage Art to często być albo nie być, zwłaszcza gdy przeciwnikowi nie zostało zbyt wiele wytrzymałości. Ruch ten jest jednak ryzykowny, gdyż jeśli się nie uda, otwieramy się na kontrę, a tym samym nokaut.

Wizualnie gra przeszła lifting, działa bowiem na silniku graficznym Unreal Engine 4. Testowaliśmy ją na PlayStation 4, gdzie chodziła w stałych 60 klatkach oraz – niestety – 900p. Nawet mimo nieznacznego zmniejszenia rozdzielczości i tak wygląda bardzo dobrze, opóźnienia zarejestrowałby zapewne tylko mistrz świata, a postacie wyglądają świetnie i równie dobrze są animowane. 


"Tekken 7" trafi na rynek 2 czerwca. Czy jest na co czekać? Jak najbardziej. W porównaniu do dość krytycznie ocenianej części szóstej siódemka prezentuje się obiecująco. I nawet jeśli tryb fabularny ma nieco kuriozalnych rozwiązań, to jest to tylko dodatek do prawdziwie mięsistej bijatyki, która zawalczy niedługo z wychodzącym właśnie "Injustice 2". Fani mordobić mają na co czekać.