Wszystkie dzieci nasze są... - śpiewała kiedyś
Majka Jeżowska. Słynna piosenkarka nie widziała chyba jednak paru filmów, których małoletni bohaterowie zasługiwali na tuzin siarczystych klapsów w tyłek, a nie cukierki i zabawki.
Z okazji Dnia Dziecka postanowiliśmy zrobić zestawienie najbardziej irytujących dziecięcych postaci w historii kina. Jeśli macie jakieś inne ciekawe kandydatury, możecie je wpisywać pod newsem.
Anakin Skywalker (
Jake Lloyd) –
"Gwiezdne Wojny: Część I - Mroczne widmo" Jeśli ktoś kiedyś zastanawiał się, jak nisko może upaść legenda, temu wystarczy pierwsze kilkanaście minut
"Epizodu I" i będzie wiedział wszystko. Mały Anakin to irytujący kurdupel, który tak się ma do swojego późniejszego mrocznego wcielenia jak Teletubiś do Laleczki Chucky. W dodatku towarzyszy mu kosmiczny idiota Jar-Jar Binks. W duecie oba infantylne indywidua niszczą gwiezdną sagę szybciej niż starcza demencja
George'a Lucasa.
Cole Sear (
Haley Joel Osment) –
"Szósty zmysł" "Szósty zmysł" jest dobrym filmem, choć całość opiera się jedynie na zakończeniu. Jednak największą tajemnicą filmu jest to, jakim cudem postać grana przez
Osmenta zdołała wzruszyć widzów na całym świecie. Nawiedzony gnojek o fizjonomii gąbki nasączonej octem chodzi z miną, jakby właśnie narobił w pieluchę i od czasu do czasu rzuca jakieś zdanie swoim przejmującym głosikiem. Tylko się nie posikaj, chłopczyku.
Kevin (
Macaulay Culkin) -
"Kevin sam w domu" Nierozgarnięte i wolno myślące dziecko, które nie było w stanie pilnować się rodziców, przeradza się w prawdziwego sadystę, gdy tylko zostaje sam w domu. To w czym gustuje irytujący bachor to oczywiście tortury. Jego inwencji pozazdrościł by bohater niejednej z kreskówek. Jak nie torturuje to wrzeszczy i głupimi minami rozśmiesza dorosłych. Inaczej mówiąc straszna mieszanka infantylizmu z sadyzmem. Dla nas nie do wytrzymania.
Bliźniaczki Tanner (
Ashley i
Mary-Kate Olsen) -
"Pełna chata" Serialową pełną chatę zamieszkiwały same irytujące dzieci. Rozpieszczona, przemądrzałe, mdłe i pozbawione charakteru. Na specjalne wyróżnienie zasługują jednak naszym zdaniem przeurocze bliźniaczki (odtwarzane przez bliźniaczki Olsen), którym wydaje się, że przez całe życie można być podziwianym robiąc głupie minki i cielęce oczy. I w sumie im się to sprawdza, a nas to wkurza.
Pita (
Dakota Fanning) -
"Człowiek w ogniu" Film Tony'ego Scota to porządne kino sensacyjne, na którym cieniem pada infantylna i ckliwa relacja między Creasym a jego nieletnią podopieczną. Rozumiemy, że reżyser musi najpierw zbudować porozumienie między mięśniakiem a dziewczynką, żeby móc w scenach tortur i mordów na złoczyńcach wywołać u widza zdrowy odruch moralnej satysfakcji, ale bez przesady. Naładowanie sentymentalizmem i niezdrową fascynacją sprawiają, że dawno żadne dziecko nas tak nie zirytowało jak szukająca przyjaźni dopakowanych i zniszczonych życiem killerów Pita.
Short Round (
Jonathan Ke Quan) -
"Indiana Jones i Świątynia Zagłady" Do dzisiaj zastanawia nas, jak bolesny musiał być dla
George'a Lucasa upadek na głowę, gdy zdecydował się wprowadzić do
"Świątyni Zagłady" małoletniego pomocnika Jonesa. Short Round ciągle wrzeszczy i strofuje naszego archeologa, w czym przebija nawet tępą szansonistkę graną przez przyszłą żonę
Stevena Spielberga. W finale widz ma ochotę, by malec skończył jako pożywienie krokodyli.
Christopher (
Jaden Smith) -
"W pogoni za szczęściem" Na deser zostawiliśmy sobie prawdziwego potwora kryjącego się za anielskim obliczem uśmiechniętego kilkulatka. Film
Gabriela Muccino sam w sobie jest kiepski, ale postać małego Christophera to przysłowiowy gwóźdź do trumny. Synalek biega za głównym bohaterem ze swoim słodaśnym plecaczkiem, wzbudzając odruch macierzyński u połowy widowni. Małego dziubdziubka można albo schrupać, albo spalić za pomocą miotacza ognia.