Stwierdziłam ostatnio, że Anne Hathaway albo się kocha, albo nienawidzi. Niedawno zaliczałam się do tej drugiej grupy, a teraz... No cóż, nie wiem czemu zawdzięczam tą przemianę, ale zaczęłam ją lubić. Ba, wręcz uwielbiać. Mogę stanąć w jej obronie w niejednej kłótni, którą jej postać wywołuje na forach. Nie chodzi ani o jej talent aktorski, ani urodę, ale o klasę jaką ta aktorka ma w sobie.
Oczywiście zdarzają się jej gorsze role i nigdy nie będę uważać jej za wybitną jednostkę aktorską (chociaż jest jeszcze młoda, zobaczymy co przyniosą następne lata), ale kobieta ma w sobie to coś.
Mam podobnie, teraz akurat jest ten czas, kiedy jej nie lubię, wcześniej było na odwrót :) Nie wiem też, dlaczego w "Les Miserables" dostała Oscara dla pierwszoplanowej aktorki, choć to przecież nie była rola pierwszoplanowa. I nikt mi nie wmówi, że się mylę :)
Akurat Oscara za Les Miserables dostała dla najlepszej aktorki drugoplanowej. Nikt nie wmawia, że to była pierwszoplanowa ;)
Ja zawsze uwielbiałam Anne ,ma w sobie coś hipnotyzującego .
Nie jest kolejną blond seks bombą ,nie pozuje na niezależną chłopczyce ,nie próbuje sie też jakoś wyróżniać z tłumu dziwnymi fryzurami czy ubraniami, nie jest skandalistką ..trudno mi ją zaliczyć do jakiejkolwiek grupy .
Anne jest po prostu sobą i to w niej uwielbiam .
Uwielbiam jej ciemne włosy i oczy które tak ładnie kontrastują z bladą karnacją ,uwielbiam jej uśmiech bo wydaje sie taki świeży,dziewczęcy i naturalny .Ona ogólnie wydaje mi sie dobrą osobą ,pełną ciepła z fajną energią ,lubie filmy z jej udziałem ..po prostu ma to coś .
Oczywiście to tylko i wyłącznie moje zdanie :)