Szczerze mówiąc przez chwilę oglądając tą szopkę stworzoną dzięki aktorom Teatru Polskiego we Wrocławiu, miałem nadzieję, że jest to jakiś misterny plan, majstersztyk, w którym udział bierze sam Morawski. Cichutka nadzieja podpowiadał, że jest jedna wielka farsa, wszyscy grają swoje role, jest wielkie zamieszanie a gdy opadają emocje wszyscy przyznają się, że zagrali w przedstawianiu. Taki wkręt. To podniosłoby teatr, rozreklamowało a tak banda lata po mieście i krzyczy: ja go nie chce, ja go nie chce. Sorry, nie mam ochoty na teatr..
Jestem niezmiernie wdzięczny temu panu za to, że przez jego stalinowskie czystki w Teatrze Polskim powstał Teatr Polski w Podziemiu. Skutek: do Teatru Polskiego na Dużą Scenę chodzi od 17 do w porywach 39 osób, na spektakle Teatru Polskiego w Podziemiu na Halę- ponad 600 osób. Teatr nie był tak obecny we Wrocławiu od czasów wielkiego Grotowskiego, a wszystko to za cenę skromnej godności aktora piątego planu i dubbingu, który za swoje ekscesy przejdzie jako ostatnia szuja i niszczyciel teatru. A to właśnie błąd! To jest normalny zbawiciel teatru, który zawsze będzie wygwizdany i zawsze Teatr Polski w Podziemiu czy po jego odwołaniu będzie mu zawdzięczać rząd dusz.