Colin Firth

Colin Andrew Firth

8,5
68 513 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Colin Firth

Dla osób, które nie brały udziału w poprzedniej dyskusji powtórzę zasady:
1. W tematach, których tytuł rozpoczyna się od "Dyskusyjny Club Firthowy" rozmawiamy o filmach, które oglądaliśmy. Mogą tu być "zdradzane" szczegóły fabuły, więc osoby, które chcą mieć niespodziankę w kinie niech lepiej wstrzymają się z czytaniem do czasu obejrzenia filmu.
2. Klub jest przeznaczony dla fanów Colina Firtha - filmy będą omawiane przede wszystkim w sposób bardzo Colino-centryczny. (Co nie przeszkadza w tym, żeby porozmawiać o innych aktorach, reżyserii, muzyce, kostiumach itp...)
3. Na omówienie każdego filmu jest tydzień. Po upływie tego czasu temat nie zniknie, ale powstanie nowy - dotyczący kolejnego, zapowiedzianego wcześniej, filmu.
4. Rozmowa o "AZ" potrwa do 27 lutego (Czyli do najważniejszej nocy w tym roku :D )
5. Życzę twórczej dyskusji!

No cóż, może tym razem ktoś inny chciałby zacząć? Film do prostych nie należy i bezpieczniej czułabym się włączając się do już rozpoczętej dyskusji, a nie stawiając tezy początkowe ;)

tatoke13

Najpierw wszyscy wyczekiwali rozpoczęcia nowego tematu, a teraz cisza;) Raczej jestem osobą reagującą na cudze tezy, to rozmowa mnie inspiruje, no, ale ktoś musi być pierwszy:)
Zdecydowanie znowu mamy duet - Colin Firth i Hart Bochner. Schizofrenik contra psychopatyczny morderca, wzajemna fascynacja i przyciąganie podszyte chorobliwą podejrzliwością. Film ma mroczną, niepokojącą atmosferę, pełną niedomówień i zagadek. Świat otaczający bohaterów jest niebezpieczny, okrutny i podstępny (sąsiedzi Adriana, sytuacja polityczna, morderstwa w mieście), nic dziwnego, że Adrian przybrał maskę typowego (wręcz karykaturalnego) Anglika. Chciał się w możliwie pełny sposób oddzielić od niebezpieczeństw niesionych przez innych ludzi.
No dobrze, a teraz pytanie - jak myślicie, skąd ta fascynacja Adriana Jackiem, czy wynikała tylko z jego urody i podobieństwa do Jamesa Deana? A może rozpoznał w nim coś znajomego, część siebie, ziarno szaleństwa? I dlaczego chciał go zabić? Mieli razem wyjechać - nie wierzył, że to się uda, nie chciał tak naprawdę wyjeżdżać, czy jeszcze inny powód tu widzicie? I kto powiedział w tej scenie:" Zrób to"?
Mam jeszcze pare pytań i ciekawa jestem waszych odpowiedzi, ale nie wszystko na raz:)

tara_filmweb

"Apartament Zero" zdobył Grand Prix na festiwalu filmów niezależnych w Sundance w 1989 roku. Nic w tym dziwnego, bo to znakomity film. Paranoiczny, duszny, niepokojący. Doskonały przykład dreszczowca trzymającego w napięciu mimo braku scen typowych dla thrillerów, strasznych samych w sobie. Film o paranoi, nawiązujący klimatem do filmów z gatunku noir, obraz dziwny, tajemniczy, zakręcony i uroczy zarazem, podobnie jak główny bohater, Adrian LeDuc. No właśnie. W centrum opowieści znajduje się osobliwy bohater - Adrian, facet niebywale wprost spięty, neurotyczny, wycofany i zahamowany. Skamieniały w obliczu konieczności nawiązania kontaktu zaczyna popadać w spiralę samozwątpienia, podejrzliwości i zazdrości. Na drugim biegunie znajduje się Jack - otwarty, nawiązujący spontaniczne relacje z sąsiadami, w niczym nie przypominający Adriana. Podobny do Jamesa Deana Jack uosabia wszystko to, co Adrian w kinie kocha, czy ściślej - wszystko to, czym Adrian nie jest, a czym chciałby być. Całe napięcie zostało zbudowane właśnie wokół tej relacji. Obie postaci zostały wyposażone w szczególne cechy osobowe, początkowo dozowane w zdrowej dawce. Jednak w trakcie rozwoju akcji, w miarę jak związek między bohaterami się zacieśnia, z niepokojem obserwujemy pogłębianie się ich dziwactw, niebezpiecznie ocierających się o paranoję.
Pośrednio odpowiedziałam już na pytanie Tary. Wg mnie fascynacja Adriana osobą Jacka wynikała początkowo z faktu, że Jack ucieleśniał marzenia Adriana. Obaj, poprzez swoją odmienność, byli zafascynowani sobą, niczym przyciągajace się wzajemnie przeciwieństwa. Z czasem odkryli, że mają ze sobą więcej wspólnego, niżby się wydawało, że są jak dwie strony tego samego medalu. Obaj w gruncie rzeczy nie potrafili odnaleźć się w społeczeństwie, żyjąc na jego marginesie, albo (w przypadku Jacka) poza nim. To podobieństwo znalazło wyraz w scenie końcowej przemiany Adriana, bardzo symbolicznej zresztą , którą można rozmaicie interpretować. Adrian dosłownie i w przenośni wszedł w skórę Jacka:) Ciekawa jestem, jak Wy tę scenę rozumiecie. Być może Adrian zabił Jacka, żeby pozbyć się schizofrenicznego rozdwojenia, żeby wreszcie stać się jednym. Aha, nie mam pojęcia, kto powiedział :"Do it!" Odsłuchałam ten fragment parę razy i w niczym mi to nie pomogło.
Tyle na początek. Jest jeszcze wg mnie kilka interesujących zagadnień, ale to może w następnym poście.
Napiszcie, czy się Wam ten film podobał, czy nie. Głębsze analizy nie są wymagane. Czy ktoś to jeszcze poza nami oglądał?

sha_ik

Końcowa scena, ukazująca ludzi wychodzących z kina - jakby właśnie obejrzeli "Apartament zero;) - i zmienionego Adriana, jest świetna. Na pewno Adrian przejął coś od Jacka, pewnego rodzaju maskę, tak jak wcześniej przybrał postać Anglika. Może łatwiej mu będzie teraz funkcjonować w świecie, odgrywając pewne zachowania Jacka. Motyw zjednoczenia rozbitej osobowości jako powód morderstwa jest dobry (tym bardziej, że nie wiadomo, kto mówi kluczowe słowa), tylko zastanawiam się jeszcze nad wybranym momentem, był zaskakujacy, nieplanowany. I chyba związany z niechęcią do opuszczania swojego miejsca - kamienicy, kina.
Jest jeszcze kwestia chorej matki Adriana. Ciekawe, czy patrząc na nią, nie zdawał sobie sprawy z własnej choroby. Dzieci osób chorych psychicznie, nawet jeśli same są zdrowe, najczęściej panicznie obawiają się wystąpienia tych samych objawów u siebie. A Adrianowi nietypowość jego zachowań zaczął tak naprawdę uświadamiać dopiero Jack.
Która ze scen podobała sie Wam najbardziej? Albo zrobiła największe wrażenie?
Ja lubię scenę, gdy sąsiedzi wpadają do mieszkania Adriana - i nagle okazuje się, że wcale nie był takim paranoicznym wariatem;) Pomyślałam sobie wtedy: no, to już po tobie! - i chodziło mi o utrwalenie w nim jego lęków.

tara_filmweb

Końcowa scena wydaje mi się kluczowa dla całego filmu. Adrian nie tylko zewnętrznie upodabnia się do Jacka. Metamorfoza jest znacznie głębsza, nie ogranicza się do maski. On absorbuje Jacka w siebie. Zwróćcie uwagę, że kino, z którego wychodzi tłum mężczyzn, nie jest już ambitnym kinem studyjnym prezentującym nieudane retrospektywy. To jest kino porno, a Adrian osiąga sukces komercyjny. Przemiana sięgnęła samej istoty obsesji.
Dlaczego Adrian zabił Jacka właśnie w tym, a nie innym momencie? Wyjaśnienie tary wydaje mi się sensowne. Nie chciał opuszczać kamienicy, nie chciał jechać do Kalifornii, nie chciał zostać pożartym przez Jacka, wolał sam pożreć. Nie mógł pozwolić, by Jack go opuścił. Równałoby się to ostatecznemu rozpadowi osobowości. Tak to widzę.
Aha, odsłuchałam scenę kulminacyjną jeszcze raz i doszłam do wniosku, że kluczowe słowa wypowiada Adrian (100% pewności nie mam), co wcale nie ułatwia interpretacji.

sha_ik

O matko, nawet nie zauważyłam, że to kino porno! Twoje wyjaśnienia są wyczerpujące, zgadzam się z nimi całkowicie. Można jeszcze porozmyślać nad tym, czym jest maska - ona zazwyczaj wrasta nam w twarz. To nie jest tak, że możemy ją zakładać i ściągać i zawsze wszystko zostanie oddzielone - my "prawdziwi" i zewnętrzna forma. Forma jest jednocześnie istotą, forma przekształca wnętrze. Dominującą osobowością wydawał się Jack, spokojny, opanowany, radzący sobie z trudnościami niesionymi przez rzeczywistość, piękny, o którego wszyscy czynili starania - ostatecznie zwyciężyła siła obsesji Adriana. O ile Adrian do konca zostaje taki...szalony, nerwowy i uroczy jednoczesnie, o tyle Jack pokazuje swoje mniej ciekawe oblicze - prymitywne i odrażające, co pozbawia go trochę tego uroku, który na początku roztaczał. W sumie to żałuję, że Adrian się zmienił, wolałam go takiego, jak byl na początku.

Colin Firth przypominający antylopę - niespokojną, delikatną, długonogą, o wielkich, wilgotnych oczach...to nie moje porównanie;), sha_ik może podać źrodło:). Jakiego Colina wolicie? Bo ja zdecydowanie starszego, o bardziej męskim wyglądzie (ale to może dlatego, że w ogóle nie przepadam za chłopcami, wolę mężczyzn;) Podczas kręcenia tego filmu miał 28 lat.

tara_filmweb

Jeśli chodzi o wpływ maski na wnętrze, zgadzam się oczywiście, że istnieje. Pytanie, czy aż tak głęboki. Potrzeba czasu, by maska odcisnęła wyraźne piętno na osobowości. Tu przemiana dokonała się błyskawicznie. Adrian ma jeszcze ślady po ranie na czole. Zgadzam się też, że na początku był postacią zdecydowanie sympatyczniejszą, sympatyczniejszą niż Jack w masce, nie mówiąc już o Jacku bez maski. Duża zasługa w tym Colina Firtha, który mając zaledwie 28 lat, stworzył kreację dojrzałą, złożoną i wiarygodną; zagrał socjopatycznego psychola, którego teoretycznie nie da się lubić, a jednak się lubi; zagrał koncertowo niczym jakiś sir Anthony Hopkins u szczytu sławy. Te niewinne, rozbawione lub przerażone spojrzenia, półuśmieszki, jakieś takie wewnętrzne rozedrganie, zmienność nastrojów, skłonność do emocjonalnego balansowania na krawędzi - wszystko to osiągnięte za pomocą minimalistycznych środków, drobnych drgnień twarzy, eh. I ta zaledwie sugerowana, pozostająca w sferze domysłów fascynacja erotyczna, nie wyrażona żadnym słowem, żadnym konkretnym gestem, po prostu wisząca w powietrzu. Gwoli sprawiedliwości dodać trzeba, że Hart Bochner też był fantastyczny, aż żal, że nie poszła za tym w ślad wielka kariera, bo możliwości miał ogromne. Wracając do bohaterów, muszę stwierdzić, że aspołeczność Adriana wydawała mi się od pierwszej chwili zrozumiała. Ci wszyscy sąsiedzi byli koszmarni, wewnętrznie i zewnętrznie - krzykliwi, niegustowni, wścibscy, po prostu okropni. Inna sprawa, że oglądamy obraz wykrzywiony, widziany oczami Adriana. Szkoda Adriana. W kurtce Jacka jest bardziej przerażający niż sam Jack.

Tematycznie "Apartament Zero" przypomina trochę "Lokatora" Polańskiego (oba obrazy mówią o ludziach pogrążonych we własnych urojeniach, z którymi żyją zamknięci w samotnych mieszkaniach). W niektórych partiach kojarzy mi się też z "Utalentowanym Panem Ripleyem" - te same egzotyczne klimaty i seksualnie niejednoznaczny bohater, nieobliczalny i być może zdolny do popełnienia jakowejś zbrodni. Natręctwo, niezrównoważenie psychiczne, problemy z własną tożsamością, wszystko to brzmi znajomo. A tak poza tym, to wydaje mi się, że to bardzo elegancki film, tak elegancki jak elegancka jest klasyczna mała czarna.

Colin Firth jako dziecię antylopy - to porównanie jednej z użytkowniczek youtube, wydało mi się bardzo trafne w odniesieniu do Apt 0. Colin zachwyca bez względu na wiek :) Najbardziej lubię go z czasów DiU, czyli po trzydziestce. To bardzo korzystny wiek dla męskiej urody. Zresztą Colinowi po czterdziestce też wielkie TAK :) Wszyscy wiedzą, że on jest jak wino.

sha_ik

Kurczę, od tygodnia zbieram się, aby napisać coś równie mądrego jak Wy, a przy tym, zeby nie zdublować Waszych wypowiedzi no i idzie mi średnio ;) Ale spróbuję, bo nie mogłabym sobie darować braku udziału w tej dyskusji.

"Apartament Zero" to jeden z takich filmów, którego przeżywanie nie kończy się wraz z pojawieniem się napisów końcowych. Historia Adriana porusza, nie pozwala przejść obok obojętnie, skłania do zastanawiania się nad nią jeszcze przez długi czas.
Sama postać Adriana (zagrana tak rewelacyjnie przez cudownego młodego Colina :D ) była dla mnie bardzo trudna do "rozgryzienia". Przez dłuższy czas oglądania nie mogłam odpowiedzieć sobie na pytanie "czy coś jest z nim nie tak, czy mi się tylko wydaje?". Za równo on, jak i Jack wzbudzali mój, pewnego rodzaju niepokój. Jednocześnie za każdym razem, gdy właśnie jakiś taki niepokojący sygnał zwrócił moją uwagę zaraz pojawiało się jakieś wytłumaczenie lub scena pokazująca, że oni są jednak zupełnie normalni. (chyba trochę się zaplątałam).

Tak czy inaczej, moja pierwsza myśl po zakończeniu oglądania brzmiała o dziwo.... "biedny Adrian!". W moim odbiorze był to człowiek pozostawiony sam z chorobą matki, czujący się źle wśród wścibskich, natarczywych sąsiadów, żyjący w nierealnym świecie filmów... Zrobił na mnie trochę wrażenie zagubionego dziecka, które potrzebuje opieki i na takiego opiekuna wybrał sobie właśnie Jacka. Niemalże od razu uznał go za swojego przyjaciela, zupełnie uzależnił się od niego. Jack oczywiście musiał to zauważyć i postanowił wykorzystać.
Doprowadził do tego, ze Adrian był przekonany, że nie może bez niego żyć. W tym momencie wiedział już, ze niezależnie co zrobi, jego "przyjaciel" i tak mu pomoże, a przynajmniej nie zaszkodzi.
Zabicie Camille (tak miała na imię?) w domu Adriana w takiej sytuacji było szczytem podłości. W ten sposób Adrian (chcąc nie chcąc) został zamieszany w tę zbrodnię. Wybierając między uczciwością, a "przyjacielem" wybrał tego drugiego. Sądził, że dla tej przyjaźni jest w stanie poświęcić zasady, którymi do tej pory się kierował i całe swoje dotychczasowe życie jednak się trochę pomylił.
Mimo szczerych chęci nie był w stanie traktować morderstwa koleżanki tak lekko jak Jack. Nie umiał też rzucić wszystkiego i wyjechać, zdał sobie jednak sprawę, że wycofać się juz nie może, chyba, że... on zabije Jacka.
Hmmm... pewnie trochę pokręcona ta moja interpretacja, ale nie bardzo umiałam inaczej opisać to moje uczucie, że Adrian został w to wszystko okropnie wrobiony (do tego jeszcze dokłada się choroba psychiczna, za którą też nie odpowiadał).

Tak tylko przy okazji... Co powiecie na "Dziewczynę z perłą" na niedzielę? Chciałabym, zeby to był film bardziej dostępny, żeby więcej osób włączylo się w dyskusję.


tatoke13

Jak to miło przeczytać nową, nieco odmienną opinię :) Twoja interpretacja jest bardzo fajna, świeża i naturalna. Szczególnie podoba mi się, jak odebrałaś postać Adriana - zagubionego dziecka, które potrzebuje opieki i na opiekuna wybiera sobie opanowanego, charyzmatycznego Jacka. Nie jestem natomiast przekonana, czy rzeczywiście Jack w sposób całkowicie wyrachowany i zimny wykorzystuje Adriana. Wydaje mi się, że on również ulega fascynacji przyjacielem. W scenie kulminacyjnej, kiedy chłopaki zaczynają się szamotać na podłodze, jest moment, gdy Jack dusi Adriana, może go wtedy zabić, ale nie chce, nie potrafi i nie robi tego. Jack również jest bardzo samotny i zagubiony, kurczowo łapie się myśli o wspólnym wyjeździe, potrzebuje kogoś, z kim mógłby dzielić życie i obsesję. Adrian włącza w nim instynkt opiekuńczy. Jak widać, nie tylko w nim. Colin wlał w postać Adriana tyle ciepła, że widzowie współczują bohaterowi nawet wtedy, gdy popełnia zbrodnię.

"Dziewczyna z perłą" będzie świetnym wyborem. Też o niej myślałam :)

tatoke13

Tak dla "Dziewczyny z perłą":)

Co do Jacka - fascynacja jest obustronna, myślę, żę nie było z jego strony jakiegoś wyrachowania, po prostu w pewnym momencie uznał, że skoro są przyjaciółmi, nie musi się kryć ze swoją naturą. Co do Adriana - miałam wrażenie,że u niego to przerażenie zbrodnią popełnioną przez Jacka wynika bardziej ze wstrętu i nieprzyzwyczajenia, niż z obiekcji moralnych - nic to nie zmieniło przecież w jego stosunku do Jacka.

tatoke13

Co do Adriana zgadzam się z tarą. Jego stosunek do norm społecznych i moralnych był mniej więcej taki sam, jak do sąsiadów. Oczywiście zamordowanie Claudii wstrząsnęło nim, ale nie w sensie moralnym. Wcześniej wydawało się, że jest z nią zaprzyjaźniony. To właściwie jedyna osoba, poza Jackiem, z którą rozmawiał. Jak na przyjaciela dziewczyny, trochę dziwnie się zachował, biorąc udział w upychaniu jej do kufra i godząc się na "pochówek" na wysypisku. On żył w swoim pokręconym wewnętrznym świecie, do którego niewiele z zewnątrz docierało. W tym świecie było miejsce tylko dla niego i Jacka, wcześniej również dla matki.

sha_ik

Myślę że trochę was poniosła wszystkich wyobrażnia oni obydwoje czuli coś do siebie coś więcej niż "przyjażń Jack to typowy psychopata który uzależnił emocjonalnie uczuciowo od siebie Adriana "psychopaci tym żyją"fascynacja,pożądanie,może nawet jakaś "chora miłość"a na pewno uzależnienie sam byłem w związku z psychopatą zachowaniem był bardzo podobny do Jacka ja mam bardziej charakter Adriana myślę że w mojej osobowości jest dużo neurotyzmu więc ten film dla mnie to nic innego jak przypomnienie sobie mojego byłego 2 letniego związku czułem się jak bym oglądał siebie i swojego"partnera"sprzed lat z tą różnicą że on nie był mordercą chyba..he jeden nie potrafił żyć bez drugiego tak w skrócie....i jak to najczęściej bywa czym większe przeciwności tym bardziej się przyciągają nie doszukiwał bym się tam głębszej psychologi takich "związków" tego typu jest multum na świecie...nie koniecznie homo...

dominik1980

Jack przekręcił broń w rękach Adriana w swoją stronę żeby sam się zabić widać jak przestawia broń. Adrian powiedział"zrób to"chodziło o to że nie potrafił zabić Jacka i chciał żeby sam do siebie strzelił wystarczy zobaczyć to w spowolnieniu....Jack kochał Adriana nie chciał go zabić a Adrian choć chciał strzelić do Jacka to nie potrafił proste jak budowa cepa....

tatoke13

Ciąg dalszy dyskusji na: http://firth.phorum.pl/viewtopic.php?p=16#16

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones