Nic mu nie ujmując, bo sympatyczny gostek był z niego, na starość nawet zajął się dodatkowo pisarstwem, lecz nazywanie go ikoną kina to trochę przesada...owszem zagrał ikoniczną postać - Leatherface'a, która wpisała się po wsze czasy w kanon kina grozy - wybitnego kunsztu aktorskiego ta rola jednak nie wymagała...ikoną kina to można Christophera Lee nazwać - od kultowego Draculi, poprzez Star Wars czy Władcę pierścieni (w międzyczasie dziesiątki filmów o mniejszym budżecie) aż po nagrywanie albumów heavy metalowych - to dopiero był człowiek orkiestra...Gunnar Leatherface'a tak naprawdę nawet nie zagrał - on wystąpił w jego roli - ot machnął młotkem i pobiegał w masce z piłą...
Zgadzam się - postać Leatherface'a to ikona kina grozy ,ale nie oszukując sie zagrać go mógł chyba każdy.To nie jest np Freddy Krueger czy Joker - oni mieli mimikę ,charakterystyczne śmiechy i jakieś szeroko pojęte znaki rozpoznawcze które trzeba odegrać.Leatherface to tylko postać w masce ,nie wyraża niczego .Nie odzywa sie ,nie wyraża niczego
Oj, tego bym nie powiedziała.
Zwróć uwagę, że w kolejnych częściach „TCM” w Leatherface’a wcielało się wielu innych aktorów. Niektórym wychodziło to lepiej, innym gorzej, ale wszyscy wypadali blado przy Hansenie. Gra aktorska to nie tylko kwestie czy mimika, ale również gesty, ruchy, ogólna mowa ciała, a te Hansen miał fenomenalne, niesamowicie wyraziste i niepokojące. Jego postać wyzwalała we mnie najgorsze instynkty, no bałam się jej najzwyczajniej w świecie (do teraz mam ciarki, jak sobie go wspomnę), a wprawić mnie w taki stan to wcale nie jest tak hop-siup. Moim skromnym zdaniem jako dawca schiz sprawdza się lepiej, niż jakakolwiek inna postać z horroru, a to wszystko zasługa tego aktora. Stwierdzenie, że tak kapitalny i przerażający bohater „nie wyraża niczego” to, przepraszam, czysta ignorancja.